Lada moment dowiemy się czy Bielsko-Biała otrzyma tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2029. W dniu ogłoszenia wyników zaprosiliśmy do studia Adama Ruśniaka, zastępcę prezydenta Bielska-Białej. – Emocje są ogromne. Jest to ogromna szansa dla miasta. Szansa na gospodarczy rozwój – mówi dla Beskidzkiej TV. Przyznanie tytułu to jednak nie jedyny temat naszej rozmowy. Zadaliśmy szereg innych pytań, które chodzą po głowie mieszkańcom. Sprawdźcie jak wiceprezydent sobie poradził.
Rozmowa odbyła się przed podaniem wyników. Tego, czy Bielsko-Biała zostanie Europejską Stolicą Kultury dowiemy się dzisiaj po godz. 15.00. Na początku pytamy – po co w ogóle jest nam ten tytuł?
– To nie jest tak, jak niektórzy myślą, że to będzie festiwal festiwali. Nie taka jest idea. To jest przede wszystkim inwestycja. Mówi się, że każde euro zainwestowane w ESK zwraca się danemu miastu pięciokrotnie. To jest szansa, aby miasto zmienić. Szansa, żeby miasto zrobić bardziej znaczącym na arenie europejskiej, a tym samym spowodować, że nie tylko ruch turystyczny się zwiększy, ale nasze miasto stanie się też bardziej atrakcyjne dla nowych mieszkańców, a na nich nam zależy – odpowiada Adam Ruśniak. – Ogromny zespół ludzki, wiele osób dobrej woli oddało całe serce. Szansa jest wyjątkowa – dodaje.
W czym jesteśmy lepsi od pozostałych kandydatów? – Na pewno w energii oddolnej, która doprowadziła nas do tego miejsca, w którym jesteśmy. Nasze miasto jest bardzo mocne inicjatywami oddolnymi. Choćby takie wydarzenie jak Zadymka Jazzowa. To jest przecież wydarzenie organizowane przez grupy społeczników, zapaleńców, gdzie udział finansowy miasta jest tylko na poziomie kilkunastu procent. Impreza jest tak mocno rozpoznawalna w Polsce, że bardzo często charakteryzuje nasze miasto. Ten oddolny zryw jest, a przy staraniach o Europejską Stolicę Kultury był bardzo mocno zauważalny. Od mieszkańców spłynęło sto projektów, część z nich już realizujemy. Energia miasta jest zauważalna i jest wyjątkowa – mówi zastępca prezydenta Bielska-Białej.
W rozmowie pytamy również m.in. o to, ile miasto zapłaciło telewizji za organizację koncertu piosenek Marii Koterbskiej, czy Adam Ruśniak „flagowe” ciastko Karambba uważa za osobistą porażkę, czy Europejska Stolica Kultury to megalomański wymysł urzędników, i dlaczego wiceprezydent nie liczy się ze zdaniem przeciwników fortepianu i imprez na placu Wojska Polskiego.
– Jeśli zdecydowaliśmy się zaprosić telewizję, to musieliśmy spełnić pewne dyktowane przez nich warunki.(…) Jestem zadowolony ze swojej pracy na rzecz miasta. Wcześniej mocno działałem w Starym Bielsku, zawsze byłem aktywny, zawsze wszędzie było mnie pełno. Siłą rzeczy zawsze byłem na językach. Gdybym miał się przejmować hejtem, to znaczyłoby, że nie nadaję się na wiceprezydenta. Szczególnie na wiceprezydenta od kultury, bo to jest taki sektor, gdzie z krytyką należy się liczyć. Zarządzanie kulturą i promocją wymaga ode mnie tego, żebym gromadził wokół siebie ludzi, którzy będą mocno kreatywni. A w sektorze kreatywnym niestety jest tak, że wymyśli się dziesięć rzeczy, trzy „zażrą”, a siedem nie. (…) Karambba nie wyszła, biorę to na siebie. Mi ona smakowała.
– Znam mieszkańców, którzy nie chcą wysypiska odpadów w Lipniku, choć stosunkowo niedawno się tam wybudowali, znam mieszkańców, którzy nie chcą lotniska w Aleksandrowicach, bo przeszkadza im szum samolotów, sam mieszkam bardzo blisko oddziaływania ekspresówki na Cieszyn. Z ludźmi należy rozmawiać, ale trzeba złapać pewne proporcje. To jest demokracja. Przypomnę, że wcześniej na placu był parking, były spaliny i hałas i nigdy nikomu to nie przeszkadzało. Place w centrach miast służą do tego, żeby tam organizowało się życie. Kiedyś to były targowiska, miejsca spotkań, teraz są koncerty. Wydaje mi się, że dwie osoby nie chcą, a całe miasto chce. Być może te osoby powinny się przeprowadzić i wtedy skończy się narzekanie.
– Europejska Stolica Kultury to nie są pomysły urzędników. Zbieraliśmy pomysły od mieszkańców. To były setki, jak nie tysiące spotkań. Bardzo dużo ciekawych pomysłów do nas spłynęło, to nie są pomysły moje czy naczelnika od kultury. Chyba widać, że Ratusz pod kierownictwem prezydenta Klimaszewskiego jest bardzo otwarty na pomysły ludzi. W zasadzie nieraz wystarczą tylko dwie ręce do pracy i są one przekształcane w czyny. Niewielkie wsparcie miasta powoduje, że bardzo fajne inicjatywy wychodzą na światło dzienne i to jest najbardziej cenne – padają odpowiedzi.