Jeszcze w połowie ubiegłego wieku Dolinę Wapienicy określano mianem Doliny Luizy. Nazwa ta pojawia się czasami i dzisiaj. Kim była Luiza?
To postać barwna, nietuzinkowa, ale i tragiczna. Znała osobiście cesarza Napoleona Bonaparte, jej losami interesował się pisarz Aleksander Dumas (syn), stała się też bohaterką wielu dziewiętnastowiecznych powieści z gatunku sensacyjno-kryminalnych. Nawet całkiem niedawno dała o sobie znać w dość makabrycznych okolicznościach. Wiele wydarzeń z jej życia okrywa mgła tajemnicy i trudno już jednoznacznie ocenić zarówno jej postać, jak i wydarzenia, których była uczestniczką.
Młoda małżonka
Baronówna Luiza Józefina Barbara z domu Larish urodziła się w roku 1790. Jej ojcem był Karol Wacław von Larisch, przemysłowiec, właściciel kopalń, hut, zakładów przemysłowych oraz licznych nieruchomości ziemskich, dworów i pałaców, zarówno na Śląsku, jak i w Małopolsce. Z kolei jej matka Alojza pochodziła z rodu Zborowskich. Luiza – czy może raczej Ludwika, bo takiego imienia wtedy używała – była jedną z trojga rodzeństwa. Karol Larisch zmarł, gdy przyszła księżna miała 13 lat. Dość szybko, bo w wieku 16 lat, wyszła za mąż za trzynaście lat starszego księcia Jana Nepomucena Sułkowskiego, pana na bielskim zamku, przedstawiciela jednego z najznamienitszych europejskich rodów. Zaręczyny miały miejsce w październiku 1806 roku, a ślub w grudniu tego roku w Mysłowicach (siedzibą Larischów był pałac w Słupnej, obecnie dzielnicy Mysłowic). W ten sposób losy Luizy splotły się z Bielskiem i górską doliną, której patronuje. To właśnie ona „odkryła” i spopularyzowała na przełomie XVIII i XIX wieku ten beskidzki zakątek. Do dzisiaj w głębi doliny stoi charakterystyczny murowano-drewniany pałacyk myśliwski Sułkowskich, służący obecnie za leśniczówkę.
Wielka miłość?
Trudno powiedzieć, czy było to małżeństwo z miłości, czy z przymusu. Pojawiły się bowiem pogłoski o uprowadzeniu jej wraz z rodziną przez księcia Sułkowskiego i przymuszeniu do ślubu. Mówiono wręcz, że związek jest nielegalny. Od zaręczyn do ślubu doszło bardzo szybko, bez odczekania wymaganego prawem kościelnym czasu potrzebnego na ogłoszenie trzech zapowiedzi (para otrzymała stosowną dyspensę). Koniec końców władze austriackie – po tym jak państwo młodzi zamieszkali w Bielsku – nie uznały ślubu zawartego w Prusach i małżonkowie kilka lat później ponownie musieli złożyć przysięgę małżeńską.
Księżna cały czas zaprzeczała plotkom i spekulacjom na temat podejrzanych kulisów jej związku. Wypada więc wierzyć, iż była to wielka miłość. Zwłaszcza, że chodzi o kobietą światową, otwartą na nowe idee, przedsiębiorczą i finansowo niezależną. Poza tym wytrwała przy mężu do końca, a nie był to łatwy partner. Miał trudny i porywczy charakter (był skłócony prawie bez przerwy z bielskimi mieszczanami). Poza tym swoje życie bardziej poświęcił ideom, w które wierzył niż rodzinie. Był wielkim zwolennikiem Napoleona, którego znał osobiście, a szczerze nienawidził Habsburgów. Organizował na Śląsku oddziały polskie podległe cesarzowi Francuzów. Szpiegował też na rzecz Francji, za co był prześladowany przez władze austriackie i pruskie. Ostatecznie, po upadku Bonapartego, pozbawiony praw i tytułów, zmarł w 1832 roku w austriackiej twierdzy Teresienstadt jako więzień polityczny.
Synowie rewolucjoniści
Para długo nie mogła mieć dzieci, zdecydowała się na adopcję. Ostatecznie jednak dochowała się własnego potomstwa, co także było powodem do wielu spekulacji i plotek. Ponoć, gdy żona zaszła po wielu latach wspólnego pożycia w ciążę, Sułkowski uznał, że został zdradzony i próbował nawet Luizę wygnać. W każdym bądź razie Luiza miała dwóch synów: starszego Ludwika Jana Nepomucena oraz o dwa lata młodszego Maksymiliana Jana Ludwika (po tym jak małżeństwo dochowało się własnych synów oddaliło – jak to się wtedy określało – wcześniej adoptowane dzieci).
Obaj charakterem i postawą życiową wdali się w ojca. Obu wciągnął polityczny ferment i rewolucyjne zawieruchy, jakie przetoczyły się w połowie XIX wieku przez Europę (i nie tylko), z Wiosną Ludów na czele. Młodszy Maksymilian uchodził wręcz za anarchistę, przeciwnego jakimkolwiek podziałom klasowym. Był – można by rzec – klasycznym rewolucjonistą, gotowym oddać swoje życie za idee, w które wierzył i tak też się stało. Zginął w Wiedniu w październiku 1848 roku podczas ataku na arsenał (jedna z odsłon Wiosny Ludów). Jego starszy brat Ludwik wraz ze sformowanym w Bielsku oddziałem też wyruszył (już po śmierci Maksymiliana) wspomóc w Wiedniu powstańców, lecz tam nie dotarł. Został zatrzymany i aresztowany. Uciekł z niewoli i wyemigrował do Ameryki.
Makabryczna zbrodnia
Zanim jednak w Europie wybuchł płomień rewolucji, doszło do wydarzenia, którego ofiarą stała się księżna Luiza. Po śmierci ojca, to właśnie starszy syn Ludwik objął w 1836 bielskie włości rodziny Sułkowskich. Księżna zamieszkała w swoim rodowym majątku w Słupnej, tam też zamieszkiwał jej młodszy syn Maksymilian (jeśli akurat gdzieś nie wojował). To właśnie w tym pałacu podówczas 58-letnia Luiza Sułkowska została zamordowana. Zginęła trafiona kulą pistoletową w pierś.
O zaplanowanie i zlecenie morderstwa oskarżono jej syna, do którego przylgnęło wtedy miano matkobójcy. Tą makabryczną zbrodnią żyło wtedy pół Europy, a ówczesna prasa i autorzy sensacyjnych opowieści rozpisywali się o niej szeroko, wskazując jednoznacznie Maksymiliana jako tego, który zlecił morderstwo matki. Jak było naprawdę? Tego nigdy się nie dowiemy. Za jego winą przemawiał ponoć fakt, że sama Luiza zanim jeszcze wyzionęła ducha, miała wskazać właśnie na Maksymiliana jako tego, kto zlecił jej zabójstwo, aby przejąć majątek. Poza tym zbrodni dokonali (łapani później i osądzeni) bliscy kompani Maksymiliana. Księżna została pochowana w Słupnej, lecz starszy syn przeniósł jej zwłoki do rodowej krypty w kaplicy na bielskim zamku.
Czaszka po latach
Na tym historia księżnej Luizy może by się zakończyła, gdyby nie to, że życie dopisało do niej ciąg dalszy. Otóż na początku tego wieku w zamku zjawił się starszy człowiek. Przyniósł ludzką czaszkę twierdząc, że należy na do… księżnej Luizy Sułkowskiej. Chciał, aby czaszka trafiła z powrotem do jej trumny. Opowiedział przy tym historię, która z powodzeniem mogłaby stać się kanwą sensacyjnej powieści. Otóż gdy w lutym 1945 roku wojska radzieckie zdobyły Bielsko na zamku przez pewien czas urzędowali Czerwonoarmiści. Podczas pobytu, w poszukiwaniu kosztowności, splądrowali – jak wieść niesie – książęce krypty. Później w zamku urządzono szkołę plastyczną (oraz muzyczną). To właśnie jeden z uczniów plastyka – późniejszy przyjaciel osoby, która pojawiła się w zamku – odwiedził kiedyś zdewastowaną kryptę i zabrał z niej ludzką czaszkę. W połowie lat 70. przekazał swoje „trofeum” przyjacielowi i wyjechał na stałe z kraju. Zdradził przy tym, iż czaszka należała – jak sądził – do księżnej Luizy. Nowy właściciel długo nie wiedział, co począć z tym dość niecodziennym prezentem, aż ostatecznie – wiele lat później – postanowił zwrócić czaszkę. Chciał aby spoczęła z resztą ciała. To okazało się nie takie proste. Po pierwsze nie było wiadomo, do kogo czaszka należy, a po drugie w tamtym czasie krypta nie była dostępna (w międzyczasie zamkowa kaplica nieco się zmieniła, a na jej podłodze położono nową posadzkę utrudniającą lokalizację krypt). Sprawą czaszki zajęła się między innymi prokuratura (śledztwo w końcu umorzono), a o całej historii rozpisywała się prasa. W pewnym momencie nabrała nawet międzynarodowego wymiaru, gdy za granicą zaczęto poszukiwać potomków rodu Sułkowskich.
O Luizie znów zrobiło się głośno. Może więc warto na powrót spopularyzować dawną nazwę górskiej doliny i zamiast Doliną Wapienicy nazwać ją oficjalnie Doliną Luizy? Wszak takiej historii mogą bielszczanom pozazdrościć mieszkańcy niejednego miasta.
Historia samej Luizy jest raczej mało zajmująca: żyła, spłodziła i zginęła. O wiele bardziej barwna jest historia jej męskich członków rodziny.
A jak tam przepisanie majątku na żonę przez tuSSka? hahahah hahahah Brawo wirtualna polska.
To dopisywanie komentarzy o Tusku pod tekstami z wszelkich możliwych dziedzin jest już nudne.
Jeśli Tusk spędza sen z oczu podszywaczowi – taki efekt że widzi tylko przepisywanie majątku na żonę u Tuska.
A złodziej co miliony mateuszka złodzieja to Ok Tusk zarobił nie jak pis kradnie a przepisał bo banda jaro-zero może go załatwić żeby rodzina cos miała teraz pis robi tak samo jak Białoruś teraz ich szkoli ciepły przyjaciel czyli ***** ciebie i pis.
Ja mam zapytanie do takich pustaków jak ty dlaczego do Niemieć wyjechało ponad milion młodych wykształconych ludzi dlatego aby żyć normalnie a nie reżimie CCCP-Białorus jak teraz jest w pis-Polsce i****o.
Może jednak niech zostanie nazwa Dolina Wapienicy. Choć IPN potrafi inaczej.
Co tam na obiad dzisiaj w Olszówce?
bigos i niemieckie kartoffeln, może być że z Niemiec, podszywacz?
a może hrabia, kto to wie?
A Hrabina to które skrzydło zajmuje?
.. liścik przed nocą spadających gwiazd niespełnionych marzeń Waćpannie poślę;)
No to smacznego Ci zyczymy.
oj słabo nas tu karmią od czasu rewolucji NowegoŁadu.
Zjadam cały groch i kapustą nie gardzę, ale pędź co tchu pod okno celi Napoleona! On tak niechlujnie ogryza kurze łapki, to sobie doskubiesz.
Na wino zaś nie narzekamy.
Jakie wino, berbeluchę tu dają, coś nie rozróżniasz “specjalisto”. Napoleon teraz zajęty, rozmawia z baronówną, z hrabinę nie chciał.
Lepiej ciemnota brudnej Wapienicy.