Istną burzą braw zakończyła się Lotos Jazz Festival Bielska Zadymka Jazzowa w sali koncertowej katowickiego NOSPR-u. Występ Pata Metheny’ego z towarzyszącą mu orkiestrą symfoniczną z zapartym tchem słuchała publika, dla której w przepastnej sali zabrakło miejsc siedzących.
21. edycja jednego z najlepszych polskich festiwali jazzowych przeszła do historii. W niedzielę legendarny gitarzysta, wraz z orkiestrą NOSPR-u, zaprezentował premierowo projekt „Missouri skies and more”, który zachwycił zadymkową publiczność. Na koniec odebrał nagrodę „Anioła Jazzu” oraz gratulacje m.in. od prezydenta Bielska-Białej Jarosława Klimaszewskiego i szefa festiwalu Jerzego Batyckiego.
W szwach pękała też dopiero co powiększona przecież sala „Domu Muzyki” Bielskiego Centrum Kultury, gdzie Pat Metheny ze swoim triem wystąpił dwa dni wcześniej. Płynnie przechodził od utworu do utworu, a w czasie prawie dwugodzinnego koncertu grał na pięciu różnych gitarach. – Wyszedłem tak natchniony jego muzyką, że nie miałem już ochoty na inne koncerty tego wieczoru, by nie tracić złapanego w BCK-u nastroju – żartował jeden z bielszczan, który miał to szczęście, że zdobył bilet na koncert.
Gigantyczną energię publiczności dał, i odebrał, zespół Wojciecha Mazolewskiego, który w czwartek dał czadu w bielskim „Klimacie”, a dwa dni później w schronisku na Szyndzielni. A w ostatnich dniach wystąpiły jeszcze takie pierwszoligowe gwiazdy, jak skrzypaczka Regina Carter i trębacz Tom Harrell. Duże wrażenie na publiczności wywarł – inspirowany twórczością Paderewskiego i góralszczyzną, z nutą elektroniki – koncert pianisty Pawła Kaczmarczyka. W piątkowy wieczór z kolei w „Klimacie” tańczono do muzyki charyzmatycznego Jonaha Nilssona. A szereg koncertów – i to bezpłatnych – zorganizowano w holu Sfery i klubie Metrum.
A to wszystko tylko podczas ostatnich kilku dni festiwalu. Wcześniejsze wydarzenia relacjonowaliśmy tutaj.
