Wydarzenia Cieszyn

Dziś 24 grudnia. Wigilia Świąt Bożego Narodzenia

Fot. Witold Kożdoń

24 grudnia, Wigilia Świąt Bożego Narodzenia, to jeden z najbardziej wyjątkowych i symbolicznych dni w polskiej tradycji. Poprzedza uroczystość Bożego Narodzenia i od wieków łączy w sobie wymiar religijny, rodzinny oraz bogactwo ludowych obrzędów. A Wy jak spędzicie dzisiejszy wieczór?

Wigilia jest dniem oczekiwania na narodziny Jezusa Chrystusa. Dawniej na Śląsku Cieszyńskim powiedziano by, że rozpoczyna czas Godnich Świąt, które trwają do 6 stycznia, czyli święta Objawienia Pańskiego. Tradycyjnie dzień ma charakter postny i skupiony. Od rana w domach trwają przygotowania do wieczerzy wigilijnej. Dawniej porządkowano obejścia, dekorowano izby. „Strojono choinkę, stół nakrywano białym obrusem, na nim świeca, Biblia, kancjonał, okrągły chleb, pod nakryciem monety i siano. W północnej i środkowej części Śląska Cieszyńskiego stół wzbogacały naczynia np. z owsem, pszenicą, jęczmieniem, cebulą, czosnkiem, by tego w przyszłym roku nie zabrakło. Wszędzie zaś dawano pod nogi coś z żelaza (łańcuch, siekierę), by były zdrowe i nie bolały” – pisze Halina Szotek, skoczowska historyk.

W wielu rodzinach aż do pojawienia się na niebie pierwszej gwiazdy powstrzymywano się od jedzenia, co podkreślało uroczysty charakter wieczoru. Centralnym momentem dnia była wieczerza wigilijna. Zasiadano do niej po wspólnej modlitwie i odczytaniu fragmentu Ewangelii o narodzeniu Chrystusa. Charakterystycznym zwyczajem było dzielenie się opłatkiem – znakiem pojednania, pokoju i wzajemnej życzliwości. Na stole pojawiały się wyłącznie potrawy postne, a jedno wolne miejsce przeznaczano dla niespodziewanego gościa.

„Nie można też było siadać, gdzie się chciało. Zajmowanie miejsc było uświęcone tradycją. To najważniejsze należało gospodarzowi, który kierował przebiegiem wieczerzy mającej także swoje prawa. Mówiły one na przykład, że nikt nie może odejść od stołu z wyjątkiem gospodyni. Dyktowały one, w jakiej kolejności powinny być podawane potrawy, np. chleb z masłem i powidłami, grysik z cukrem i cynamonem, strucla z mlekiem, bób z pieczarkami, kapusta z „gałuszkami”, zupa grochowa, jelita z kapustą, kołacze z powidłami itd. „W Beskidach ujmowano to tak: fasole, groch, gruszki, kapusta, gałuszki” – wylicza Halina Szotek, dodając, że każda okolica, miejscowość, a nawet rodzina miała swoją kulinarną specyfikę. „Jednak ryb nie było nigdzie. Pojawiły się dopiero w okresie międzywojennym” – stwierdza skoczowska historyk. Wtedy też, ale powszechnie dopiero po drugiej wojnie światowej, zaczęto umieszczać pod choinką podarunki. Wcześniej ich nie było, a jeśli, to przynosił je św. Mikołaj. „Niestety, współcześnie zdominowały wszystko, toteż głównie na nie się czeka. Sens Godów, ich nastrój gdzieś się ulotnił z wszechwładną konsumpcją. I jeszcze jedna ciekawostka. Do końca I wojny światowej w większości rodzin spożywano wieczerzę z jednej misy, dopiero później otrzymał każdy swój talerz” – przypomina Halina Szotek.

Fot. Witold Kożdoń

Uroczystym momentem wieczoru było dzielenie się opłatkiem i składanie sobie życzeń. Po wieczerzy śpiewano zaś kolędy, a następnie udawano się na pasterkę – uroczystą mszę odprawianą o północy.

Wigilia była także czasem wróżb i obserwacji przyrody. Zwracano uwagę na pogodę, liczbę potraw czy zachowanie domowników, doszukując się w nich zapowiedzi przyszłego roku. Po kolacji magiczny czas rozciągał się dalej – wróżono z jabłek, orzechów, świec, butów, sztachet, a magiczne praktyki dotyczyły głównie zdrowia i zamążpójścia. Zwierzętom noszono resztki pokarmów z wigilijnego stołu, dawano im nawet opłatek, zwłaszcza krowom i koniom.
Współcześnie Wigilia pozostaje dniem głęboko zakorzenionym w tradycji, niosącym przesłanie wspólnoty, pojednania i nadziei. Choć zmieniają się formy świętowania, sens tego dnia – spotkanie z bliskimi i radosne oczekiwanie na Boże Narodzenie – pozostaje niezmienny.

Fot. Witold Kożdoń

google_news
Kronika Beskidzka prasa