Dzieci brodzące w fontannach w upalne dni to powszechny widok. Ostatnio wodą z fontanny oblewał się nawet reporter Telewizji Polskiej. Czy to dobry pomysł?
Gdy żar leje się z nieba, betonowe centra miast zamieniają się w piekarniki. Słupki termometrów pokazują nawet o kilka stopni wyższą temperaturę, niż na otwartych pozamiejskich przestrzeniach. Ukuto nawet naukową nazwę dla tego zjawiska – miejska wyspa ciepła (w skrócie UHI – z angielskiego Urban Heat Island). Kto żyw szuka więc ochłody. Dają ją między innymi miejskie fontanny.
Nasz czytelnik opowiadał ostatnio, jak jedna z kobiet przebywających na placu Wojska Polskiego głośno strofowała dzieci zażywające w fontannie kąpieli w upalny dzień. Na placu – po jego modernizacji – są dwie usytuowane obok siebie fontanny. Jedna to „sadzawka” w kształcie dużej betonowej niecki. Druga ma formę szeregu tryskających w górę na wysokość kilkudziesięciu centymetrów, wprost z płyty placu, strumieni wody. Dzieci pluskały się w betonowej niecce i biegały beztrosko pomiędzy strumieniami wody tryskającymi w górę. – Zdaniem oburzonej tym zachowaniem, krzyczącej wniebogłosy kobiety, to co robiły było niedopuszczalne, bo woda w fontannie jest brudna i zanieczyszczona. Straszyła, że na pewno to odchorują – opowiadał nasz czytelnik.
Nie był to koniec jego relacji. W końcu bowiem zareagowała młoda kobieta, najpewniej matka jednego z dzieci. Upomniała krzyczącą, że niepotrzebnie się czepia, bo woda w fontannach pochodzi z wodociągu, więc jest czysta. Poza tym, jest taki upał, że dzieciaki muszą się jakoś schłodzić.
Kto w tym sporze miał rację? Takie obrazki, jak ten opisany, widuje się w Bielsku-Białej w upalne dni nie tylko na placu Wojska Polskiego, lecz przy wszystkich miejskich fontannach – na Rynku, przy Reksiu czy w parku Słowackiego, czyli wszędzie tam, gdzie tylko dostępna jest w mieście, w gorące dni, chłodna woda. Jarosław Rutkiewicz, szef bielskiego sanepidu, rozwiewa wątpliwości. – Fontanny nie służą do kąpieli. Można przebywać w ich pobliżu z uwagi na chłodniejszy od otoczenia mikroklimat, jaki wokół siebie wytwarzają, lecz pod żadnym pozorem nie należy do nich wchodzić, moczyć się, a już na pewno pić z nich wody – mówi Rutkiewicz. Dodaje, że z początkiem lata na stronie internetowej Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej został zamieszczony komunikat na temat korzystania z fontann zgodnie z ich przeznaczeniem.
„Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Bielsku-Białej przypomina, że woda w fontannach nie jest przeznaczona do picia, ani do kąpieli” – czytamy już na wstępie. Dalej można przeczytać, iż kąpiel w fontannie może mieć groźne skutki dla zdrowia. Wymieniona została długa lista przypadłości, jakimi może skutkować taka kąpiel, m.in. ostre zatrucie pokarmowe, reakcje alergiczne, podrażnienie skóry, grzybice, zapalenie spojówek, schorzenia dróg oddechowych, zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych, zapalenie dróg moczowych i pęcherza, choroby pasożytnicze – aż włos jeży się na głowie!
A to nie wszystko. Sanepid zwraca też uwagę, że w takiej wodzie poza zanieczyszczeniami biologicznymi mogą znajdować się również kawałki szkła, kamienie i inne odpadki. Stąd też wchodząc do fontanny można narazić się na skaleczenie, stłuczenie, zwichnięcie, złamanie itp. Służby sanitarne zwracają uwagę, że kąpiele w fontannie mogą być szczególnie niebezpieczne dla małych dzieci, których układ odpornościowy nie jest w pełni rozwinięty, aby móc zwalczyć groźne infekcje.
Pojawia się jednak pytanie, skąd te zanieczyszczenia, skoro woda zasilająca bielskie fontanny faktycznie pochodzi – tak jak twierdziła jedna z cytowanych wcześniej kobiet – z miejskiego wodociągu, jest więc sprawdzona, czysta i zdatna do picia, a co dopiero do kąpieli? – W większości przypadków woda krąży w fontannach w obiegu zamkniętym – wyjaśnia Jarosław Rutkiewicz. To oznacza, że tryskająca z dysz woda cały czas jest tą samą wodą, znajdującą się w tym obiegu nawet od wielu dni. W międzyczasie jest ona w pewnym stopniu filtrowana, lecz nie jest w wystarczający sposób uzdatniania, tak aby można było z niej bezpiecznie korzystać, jak jest to w przypadku basenów czy miejskich kąpielisk. Sanepid zwraca też uwagę, że woda krążąca cały czas w tym samym miejscu jest doskonałym miejscem do rozwoju glonów, bakterii, wirusów i grzybów.
Poza tym woda w fontannach może być w każdej chwili zanieczyszczona odchodami i innymi niepożądanymi substancjami przez zwierzęta, ptaki, a także ludzi. Nikt więc nie jest w stanie zagwarantować, że dziś sprawdzona i uznana za czystą, jutro nie będzie tak bardzo skażona, że kontakt z nią może być groźny dla zdrowia.
Sanepid okresowo sprawdza jakość wody w bielskich fontannach. Jednak nie po to, aby można je było udostępnić do kąpieli, lecz tylko w celu rozeznania sytuacji przez służby sanitarne. I niestety badania te pokazują, że jej jakość nie jest najlepsza. Między innymi – wynika z danych sanepidu – w wodzie w popularnej wśród dzieci fontannie „Reksia”, podczas jednej z kontroli, wykryto bakterie E.coli.
Systematycznie sprawdzane są też przez służby sanitarne zraszacze, ustawiane w upalne dni na ulicach miasta. W tym wypadku nie chodzi jednak o jakość wody – bo ta jest zdana do picia, pobrana bezpośrednio z wodociągu, wypuszczana w postaci mgiełki w powietrze – lecz o stan samych zraszaczy. Sprawdza się, czy nie zagnieździły się w nich bakterie legionelli. Z wypowiedzi szefa bielskiego sanepidu wynika, że takiego zagrożenia do tej pory nie stwierdzano.