W Polsce co czwarta kobieta doświadczyła próby gwałtu, a co piąta została zgwałcona – wynika z badań. Ogromna większość kobiet była w mniej lub bardziej obcesowy sposób molestowana – najczęściej nie przez obcego, ale znajomego lub członka rodziny. Bielskie działaczki zajmujące się obroną praw kobiet cieszą się, że ruszyła lawina, która uświadamia skalę seksualnego barbarzyństwa. Podkreślają jednak, że jest jeszcze wiele do zrobienia, bo kobieta, gdy chce zgłosić przypadek molestowania lub gwałtu, przeżywa kolejną gehennę.
Kamyk, który wywołał lawinę
Zaczęło się od burzy w hollywoodzkim światku i od oskarżeń o gwałty i molestowanie producenta Harvey’a Weinsteina. Milczenie przerwały popularne aktorki i modelki. I zaczęły opowiadać o swoich traumatycznych doświadczeniach, by producent, który często kupował milczenie, w końcu poniósł karę. Afera wywołała efekt kuli śniegowej, bo pod ostrzałem oskarżeń znalazły się kolejne gwiazdy z filmowego świecznika. Zaraz potem o tym, że padły ofiarą molestowania czy gwałtu, publicznie przyznawały się kobiety z całego świata, w tym z Polski.
– Takie otwarte mówienie o problemie to dobry kierunek. Do tej pory był to temat tabu, a sprawcy czuli się bezkarni – mówi Alina Kula, współzałożycielka i członkini zarządu Fundacji Pozytywnych Zmian z Bielska-Białej, organizacji antyprzemocowej i strażniczej. Nie brakuje jednak głosów, że kobiety przesadzają, a problem molestowania jest wykorzystywany przez feministki do oczerniania mężczyzn. – Dysproporcje w tej materii są wręcz druzgocące. Statystyki pokazują, że gwałty i molestowanie w ogromnej większości przypadków dotyczą przemocy stosowanej przez mężczyzn na kobietach. Jednak nie jest tak, że większość mężczyzn molestuje. Bo to mniejszość – dodaje Anna Chęć, współzałożycielka i członkini zarządu fundacji.
Molestowanie to codzienność
Różnych form molestowania doświadczyła niemal każda kobieta. – Do niedawna pracowałam w firmie niemal z samymi mężczyznami. Dobrze wiedzieli, że mam męża i żadne przygody mnie nie interesują. Jednak nic sobie z tego nie robili. Gdy miałam na sobie obcisłe spodnie czy spódnicę, to słyszałam na przykład, że jest bardzo miło za mną chodzić. Zamiast normalnego przywitania, współpracownik zachodził mnie od tyłu i chwytał za biodro. Dla mnie to zdecydowanie nie było miłe, a dla niego to normalna forma przywitania. Równie częste było zapraszanie mnie, abym usiadła na czyiś kolanach. Ciągle otrzymywałam propozycje seksualne. Jedne bardziej zawoalowane, a inne zupełnie bezpośrednie. Stanowczo odmawiałam, ale i tak były ponawiane przez te same osoby. Jeden facet proponował seks dosłownie wszystkim paniom w firmie. Starszy facet, bo tacy ciągle myślą, że „nie”, to znaczy „tak”. Młodsi już nie są tak namolni. Teraz myślę, że zdecydowanie przekraczano granice, ale wcześniej to bagatelizowałam i zamieniałam w żart – opowiada 30-letnia bielszczanka. – Niedawno byłam za granicą na ważnej konferencji, podczas której reprezentowałam moją firmę. Podszedł do mnie właściciel polskiej firmy i, gdy się odezwał, to mnie zamurowało. Wypalił w tłumie ludzi, że właśnie wyobraża mnie sobie nago. Później zaczął nagabywać, że jak znudzi mi się mąż, to mam do niego zadzwonić. I wciskał mi wizytówkę. Był brzydki i stary, ale sądził, że jak jest bogaty, to mu wszystko wolno. Koleżanki mówiły mi, że powinnam dać mu w pysk i nie przejmować się, że firma może stracić partnera. A ja nie potrafiłam się nawet odezwać… – mówi dwudziestoparoletnia mieszkanka powiatu bielskiego.
Jak piramida
Szefowe Fundacji Pozytywnych Zmian zwracają uwagę na „piramidę przemocy seksualnej”. – Na jej dole są żarty seksistowskie, od których się zaczyna. Później przymioty ciała kobiety są oceniane czy poddawane komentarzom. To powszechne, że szefowie na przykład mówią, że kobieta ma ładne nogi czy piersi. Takie zachowania wybijają kobiety z rytmu pracy. Zaczynają czuć, że nie są współpracowniczkami, ale obiektami seksualnymi. To nie jest żadna histeria, bo kobiety takich zachowań mają już serdecznie dosyć. Zaczynają o tym mówić, bo widzą, że prawo ich nie chroni – tłumaczy Alina Kula. – W wyższych partiach piramidy umiejscowione są takie zachowania, jak popychanie, dotykanie czy wymierzanie klapsów. Wyżej jest już tylko seksualny lub psychiczny atak i gwałt – dodaje. – Napastnicy wykorzystują to, że mają jakąś przewagę – siły, pozycji społecznej czy zawodowej. W przeciwdziałaniu przemocy nie pomaga także powszechna seksualizacja kobiecego ciała. Dzisiaj nawet samochodowe opony reklamuje półnaga modelka – zauważa Anna Chęć.
Postawić szlaban
Jak się bronić przed molestowaniem? – Każda kobieta musi zadać pytanie sobie, w którym momencie granica została przekroczona i należy reagować. Sprawcy przemocy sprawdzają, kto i na ile sobie pozwoli oraz wykorzystują sytuację, że ktoś się wstydzi lub boi. Napastnik musi wiedzieć, że postępuje niewłaściwie – tłumaczą członkinie fundacji. Wskazują, że im reakcja będzie szybsza, a przy tym stanowcza, tym lepiej. Bo łatwiej uciąć niebezpieczną relację z mężczyzną, gdy jest na etapie seksualnych żartów czy – podczas udawania, że to żart, niż wtedy, gdy ten posunie się do bardziej ekstremalnych zachowań. – Sprawcy przemocy mają swój plan. Jeśli nie napotykają oporu, to posuwają się coraz dalej. I nie chcą atakować osób, które będą protestowały, krzyczały czy się na nich skarżyły. Mężczyzn, którzy mówią, że kobieta nie zna się na żartach, trzeba pytać, czy dla nich zabawne będzie, gdy ich żonę, córkę czy matkę ktoś zacznie klepać po pupie. To przemówi im do wyobraźni – uważa Alina Kula.
Ważna jest ochrona dzieci i młodzieży. – Naszym zdaniem w szkołach jest duży problem, bo młodzi ludzie nie czują się tam bezpiecznie i są pozbawieni wsparcia. Bywa, że dyrektorzy wstawiają się nie za ofiarą, ale za napastnikiem. Wmawiają wszystkim, że nic się nie stało, że to tylko końskie zaloty – zauważają szefowe fundacji. Dodają, że dziewczynki jak najwcześniej powinny nabywać umiejętność stawiania granic, a dla chłopców powinny być organizowane lekcje związane z edukacją antydyskryminacyją. Wszyscy młodzi ludzie powinni też wiedzieć, że popularne wśród nastolatków przesyłanie sobie roznegliżowanych zdjęć może być wykorzystane na przykład do zemsty czy ośmieszenia, czyli do cyberprzemocy. Bywa, że takie zdjęcia są upubliczniane, a konsekwencje społeczne ponosi nie ten kto złamał prawo, lecz osoba, którą przedstawiają. Fundacja sama organizuje szkolenia dla kobiet, w tym warsztaty wenDo. – WenDo to jedyna w Polsce metoda samoobrony i asertywności opracowana przez kobiety i dla kobiet, która łączy metody samoobrony fizycznej i psychicznej. Kobiety i dziewczęta uczą się, jak reagować na różne formy przekraczania granic, na przemoc psychiczną i fizyczną – tłumaczy Alina Kula. Z kolei dla najmłodszych są skierowane na przykład spektakle „Art. 207 – Artystycznej Grupy Antyprzemocowej”, które uczą asertywności i szacunku do innych.
Co piąta kobieta…
Najbardziej skrajną formą przestępstwa seksualnego jest gwałt. Bielszczanki powołują się na raport „Przełamać tabu” Fundacji na rzecz Równości i Emancypacji STER. Wynika z niego, że co czwarta Polka padła ofiarą próby gwałtu, a co piąta – gwałtu. W około 80 procentach kobiety zostały zgwałcone nie przez przypadkowo spotkaną obcą osobę, ale przez kogoś z rodziny, sąsiadów czy znajomych.
Statystyki pokazują, że możemy mieć do czynienia z ogromną ciemną liczbą, czyli gwałtami, które nie mają swojego finału w sądzie, a nawet nie są zgłaszane. W Sądzie Rejonowym w Bielsku-Białej w 2015 roku za gwałt skazano dwie osoby, rok później – jedną, a w tym roku – cztery. W cieszyńskim Sądzie Rejonowym, w analogicznym okresie, skazano cztery i sześć osób. W tym roku było jedno skazanie i jedno uniewinnienie. Z kolei Sąd Rejonowy w Żywcu jedną sprawę o gwałt, zakończoną skazaniem, miał tylko w tym roku. Jarosław Sablik, rzecznik Sądu Okręgowego w Bielsku-Białej w trakcie protestu pod budynkiem sądu pod hasłem „Stop wyrokom w zawieszeniu za przemoc wobec kobiet” (po głośnej sprawie wyroków w zawieszeniu dla sprawców gwałtu w Pietrzykowicach) przygotował statystyki za lata 2014-15. Wynika z nich, że w SO nie zapadł żaden prawomocny wyrok skazujący z warunkowym zawieszeniem jej wykonania. W czterech sprawach zasądzano kary od trzech do siedmiu lat pozbawienia wolności. Jednak Fundacja Pozytywnych Zmian ocenia, że – w przypadku sprawy z Pietrzykowic – sprawców potraktowano bardzo pobłażliwe. – Po naszym proteście sprawa trafiła do sądu apelacyjnego, gdzie dwóch z sześciu sprawców usłyszało wyroki bezwzględnego pozbawienia wolności na 3 oraz 3,5 roku. Dla przypomnienia, w sądzie w pierwszej instancji otrzymali od 15 miesięcy do dwóch lat pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonania kary na pięć lat – przypominają organizatorki protestu.
Większość spraw sądowych dotyczy zgwałcenia młodych ludzi będących pod wpływem alkoholu. Najczęściej sprawcą jest ktoś znajomy. Zauważalne jest, że zapadają wyroki za gwałty na prostytutkach. – My dostrzegłyśmy problem występowania gwałtów w małżeństwie. Nie jest oczywiste, że jak się jest żoną, to trzeba się godzić na wszystko – dodaje Alina Kula.
Za gwałt można zostać skazanym maksymalnie na dwanaście lat więzienia, choć pojawiały się propozycje, aby kara mogła być jeszcze wyższa. – Ważne, aby podwyższyć ten najniższy wymiar kary – dwa lata za gwałt lub sześć miesięcy w sytuacji gdy sprawca wykorzystuje bezradność innej osoby – uważa Anna Chęć.
Podwójna trauma
– Sprawy sądowe o gwałt to tylko wierzchołek góry lodowej. Bo gwałtów jest nieporównywalnie więcej, niż wyroków za nie. Polki nie chcą zgłaszać tych przestępstw, bo wiedzą, że będzie to droga przez mękę. Często sprawy nie są w ogóle uruchamiane. Bywa, że kobieta zostanie zrażona już na komisariacie, gdy chce złożyć zawiadomienie. Wie, że to ona będzie musiała udowadniać, że nie sprowokowała ofiary gwałtu. Dochodzi nawet do tego, że matki zastanawiają się, czy zgłaszać zgwałcenie własnej córki – oceniają członkinie zarządu bielskiej fundacji. – Uogólniając, państwo zawodzi ofiary gwałtów. Gwałciciel ma bardzo duże szanse na wyłganie się od odpowiedzialności. Najpierw może liczyć na to, że ofiara nie zgłosi przestępstwa, potem na to, że postępowanie zostanie umorzone, a następnie na to, że otrzyma wyrok w zawieszeniu. To kuriozalne, że tylko garść sprawców ponosi realną karę – dodają.
Członkinie fundacji prowadzą stały punkt porad dla ofiar przemocy i towarzyszą im przed sądem. – Kobiety potrzebują takiego wsparcia nie tylko dlatego, że mogą nie orientować się we wszystkich policyjno-prokuratorsko-sądowych procedurach. W sądzie pełnimy rolę obserwatora. Zwracamy uwagę na to, jak sędzia się odnosi do ofiary i czy nie musi ona wracać do złych emocji związanych z przestępstwem. Niestety, ciągle mamy do czynienia z występowaniem wtórnej wiktymizacji, czyli kolejnej krzywdy. Na jednej rozprawie o gwałt byłam świadkiem skandalicznej sytuacji, gdy psycholożka kazała mówić kobiecie, jak wyglądał gwałt. A takie zeznanie powinno być nagrane tylko raz na wideo. Chociaż sędzia wykazał się na tyle dużą wrażliwością, że wyłączył jawność tej części procesu – opowiada Alina Kula. – Ciągle mniej ważna jest perspektywa osoby doświadczającej przemocy, niż cała biurokracja. System premiuje napastników, bo skupia się nie na ochronie ofiary, ale na ochronie praw oskarżonych – dodaje Anna Chęć.
Kobieta, która domaga się sprawiedliwości przed sądem – a nie oskarżony – znajduje się niemal zawsze pod bezlitosnym obstrzałem społeczeństwa. W rozmowach prywatnych, a także na internetowych forach aż roi się od żenujących komentarzy dotyczących tego, że to ona sprowokowała. Bo miała za krótką spódniczkę, bo ośmieliła się wypić alkohol, pójść na prywatkę czy do dyskoteki.
Nie poddawać się
Rzecznik Sądu Okręgowego w Bielsku-Białej przekonuje, że sądowe procedury zmieniły się na lepsze i pokrzywdzonym stworzono warunki, które mają zminimalizować ich stres. – W większości przypadków pokrzywdzeni nie mają kontaktu wzrokowego z oskarżonymi, bo jest prowadzona wideokonferencja. Zeznania są nagrywane i później transmitowane. W przypadku małoletnich to nie policja prowadzi przesłuchanie, ale sąd przy udziale psychologa. W ponad połowie przypadków nie ma nawet potrzeby dodatkowego uzupełniania zeznań, jednak zdarza się, że oskarżony przedstawi swoją wersję i świadek musi odpowiedzieć na dodatkowe pytania. Jednak oskarżony swoje pytania formułuje na piśmie, a przesłuchuje sędzia – tłumaczy Jarosław Sablik.
Bielski sędzia apeluje, aby przypadki gwałtu czy molestowania bezwzględnie zgłaszać organom ścigania. – Mówimy o bardzo poważnym przestępstwie. Każdy nieukarany czyn rodzi poczucie bezkarności. Sprawca musi ponieść odpowiedzialność, bo dzięki temu inne kobiety unikną podobnego dramatu. Faktem jest, że mamy do czynienia z czarną liczbą niezgłoszonych przestępstw, co wynika z obawy przed ostracyzmem społecznym. Jednak nie można się poddawać, bo gwałciciel wziął się stąd, że nie został ukarany za poprzednie czyny – ocenia.
To dziś problem na olbrzymią skalę. Najczęściej chcą wykorzystać kobiety ci, którym się sporo wydaje. Miałam poradę prawną u takiego osobnika, dwanaście lat wraca jak bumerang, co pół roku, dwa lata i proponuje seks za umycie np. szyby w aucie. Zaburzeni ludzie i tyle.