Wydarzenia Bielsko-Biała Cieszyn

Gdy Romeo mówi po polsku, a Julia po czesku. Historyczna premiera na inaugurację festiwalu „Bez Granic”

Zdjęcia: Darek daro Dudziak; Bez Granic / Bez Hranic – festiwal teatralny / divadelní

Teatr im. A. Mickiewicza wypełniony po brzegi, owacje na stojąco i nieśmiertelna historia nieszczęśliwej miłości. Premiera sztuki „Romeo i Julia” nie dość, że okazała się wymarzoną formą inauguracji festiwalu „Bez Granic”, to była historycznym wydarzeniem w dziejach kultury Cieszyna po obu stronach Olzy.

W piątek, 27 września, rozpoczęło się wyjątkowe święto dla miłośników teatru, organizowane przez Solidarność Polsko-Czesko-Słowacką Oddział Regionalny w Cieszynie. 33. edycja Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego „Bez Granic” to największe tego typu wydarzenie w regionie. Do 6 października w jego ramach zobaczymy spektakle artystów z Polski, Czech i Słowacji i Węgier, koncerty i wystawy, a zaplanowano ponadto spotkania z twórcami oraz warsztaty i lekcje teatralne dla dzieci i młodzieży.

Szczególny wymiar miał premierowy spektakl inauguracyjny, który odbył się w piątkowy wieczór w Teatrze im. A. Mickiewicza. Dzięki inwencji, otwartości i uporowi Katarzyny Dendys-Koseckiej, dyrektor cieszyńskiego teatru oraz dyrektor organizacyjnej festiwalu, co podkreślano w trakcie uroczystej premiery, zrealizowano projekt o przełomowym znaczeniu dla kulturalnej współpracy polsko-czeskiej. Oto obie sceny – polska i czeska – Teatru Cieszyńskiego w Czeskim Cieszynie, w koprodukcji z Teatrem im. Adama Mickiewicza zrealizowały wspólny spektakl. To ponadczasowa sztuka „Romeo i Julia” Szekspira, wyreżyserowana przez Konrada Dworakowskiego.

Multifunkcjonalna scenografia Mariki Wojciechowskiej, która zachwyciła też przygotowaniem kostiumów, uderzyła linią dzielącą scenę na połowy. Po jednej stronie rodzina Montekich z aktorami mówiącymi po polsku, a po drugiej Kapuletów z aktorami mówiącymi po czesku. Jedynie rola Marty, mamki Julii, łączyła językowo te dwa światy. Ten wielowarstwowy symbolizm nadaje spektaklowi ogromnej wartości nie tylko w odniesieniu do samej sztuki, ale i podzielonego miasta, w którym odbyła się jej premiera. Walczące ze sobą dwie rodziny mówią przecież dwoma różnymi językami, co dodatkowo podkreśla ich brak zrozumienia. Ale i przywodzi na myśl granicę między państwami, dzielącą Śląsk Cieszyński oraz Polaków i Czechów, mniej lub bardziej się rozumiejących oraz współpracujących ze sobą. Tak samo było częściowo i na polsko-czeskiej widowni, której śledzenie gestów i mimiki aktorów – mimo braku zrozumienia wszystkich słów – pozwalało nadążać bez problemu za przecież znaną fabułą, jak i odbierać całą paletę emocji. Rzecz jasna symbolem zasypania podziałów jest, choć zakończona tragicznie, miłość dwojga bohaterów, mówiących najpiękniejszym i uniwersalnym językiem.

Twórcy pokazali kunszt, zupełnie zajmując widzów śledzeniem losów Romea i Julii. Doskonale oddali i ich romantyzm, i humor i tragizm, a także niepotrzebne zacietrzewienie i okrucieństwo toczącej się wojny między rodzinami. Na wszystko spoglądał Anioł Śmierci, podsuwając narzędzia zbrodni i dodając groteski kolejnym absurdalnym zgonom bohaterów. W spektaklu nie brakuje pomysłowych rozwiązań realizatorskich, a także swoistej lekkości i przebojowości, co sprawia, że widz nie traci koncentracji ani na moment. Na brawa zasługują aktorzy, którzy musieli sobie poradzić nie tylko – jak w niektórych przypadkach, szczególnie Romea – z ekwilibrystycznymi wyzwaniami, to jeszcze sprawić, by ta polsko-czeska potyczka na słowa przebiegała wdzięcznie i płynnie.

Wszystko to sprawiło, że premiera spotkała się z wielkim entuzjazmem publiczności. – Jestem szczęśliwa z odbioru uczestników naszego festiwalu. Bardzo nam zależało, by ten projekt się udał. I był symbolem tego, że mimo wielu granic, tych bardziej i mniej namacalnych, możemy wspólnie stworzyć coś wyjątkowego. I nawet jeśli nie mówimy jednym językiem, to rozumiemy się doskonale, co przynosi tak piękne owoce. Nasz festiwal ma właśnie nieść ideę łączenia poprzez sztukę – mówi Katarzyna Dendys-Kosecka.

– Jesteśmy szczęśliwi, że mogliśmy w tym wziąć udział, że coś tak pięknego się wydarzyło. Dla Solidarności Polsko-Czesko-Słowackiej i zespołu, który od lat robi ten festiwal, to bardzo ważna chwila. Wprawdzie w programie festiwalu zawsze staraliśmy się umieszczać rzeczy, które nas łączą, ale tutaj zdarzyło się coś wyjątkowego. Obydwa zespoły teatru Těšínské divadlo wystąpiły razem w jednym spektaklu. Wcześniej było „Cieszyńskie niebo”, oparte na piosenkach Nohavicy, ale teraz zadanie było o wiele trudniejsze, bowiem aktorzy musieli opowiedzieć historię, mieć ze sobą relacje. Starsze pokolenie stara się nawzajem rozumieć i rozumie, choćby każdy mówiąc swoim językiem, jednak młodzież „przełącza się” od razu na angielski, co obserwowaliśmy w zespole aktorskim – mówi Janusz Legoń, dyrektor artystyczny festiwalu i rzecznik regionalny cieszyńskiego oddziału SPCzS. – To wielki walor, że na scenie mieliśmy dwa języki. Tu nie tylko chodzi o kwestię tego, że festiwal odbywa się po obu stronach granicy. To również wartość artystyczna – także i to, że pewnych kwestii nie rozumiemy! Naszym ludzkim doświadczeniem jest przecież niezrozumienie, nawet jeśli mówimy do siebie tym samym językiem, więc ta sytuacja się wzmocniła i zuniwersalizowała – dodaje dyrektor. Podkreśla zarazem nowatorski charakter tego artystycznego przedsięwzięcia. – Dla nas to wielka radość. Te teatry wspólnej produkcji nigdy nie zrobiły. U nas jest teatr bez zespołu, ale nawet gdy ten zespół kiedyś był, to też nikomu nie przyszło do głowy, aby coś takiego zrobić – zauważa Janusz Legoń.

To – wprawdzie niezapomniany – jednak dopiero początek festiwalu, którego niektóre pozycje znalazły już komplet widzów. – Mamy bardzo różnorodny, bogaty i przemyślany program. Ze swej strony zachęcam m.in. do udziału w kolejnej premierze, czyli obejrzenia węgierskiej „Penelopiady” wg Margaret Atwood – mówi dyrektor artystyczny.

Pełny program festiwalu znajdziesz TUTAJ.

Więcej zdjęć i festiwalowych newsów znajdziesz na festiwalowym profilu facebookowym.

Autor zdjęć:
Darek daro Dudziak FOTOgrafia

google_news