Jak dobrze mieć sąsiada – śpiewały przed laty Alibabki. Niestety słowa piosenki nie zawsze odpowiadają prawdzie. Bywa, że najbliższy sąsiad potrafi uprzykrzyć życie.
Do redakcji zwróciła się mieszkanka Bielska-Białej, właścicielka domu z ogrodem. Jej sąsiad, właściciel graniczącej z jej ogrodem nieruchomości, nie kosi swojej działki. Ta zarosła więc wysokimi trawami i chaszczami, wśród których żyją szczury, myszy i przeróżne „robactwo”. Być może – spekuluje Czytelniczka – również żmije polujące na myszy, bo działka położona jest w pobliżu gór. Zwierzęta wchodzą również do jej ogrodu. Na dodatek cała ta dżungla zza płotu rozprzestrzenia się już także na jej działkę.
– Prosiłam sąsiada wielokrotnie, żeby raz za czas wykosił te chaszcze, ale on ignoruje moje prośby, wychodząc z założenia, że to jego działka, więc może na niej robić, co chce – żali się Czytelniczka. – Zwróciłam się o pomoc do straży miejskiej, lecz usłyszałam, że strażnicy nie są w stanie nic zrobić. Odesłano mnie do straży pożarnej, bo wysoka sucha trawa może stwarzać zagrożenie pożarowe. Gdy wyłuszczyłam problem strażakom, zostałam jednak wyśmiana.
Sprawdziliśmy. W Bielsku-Białej co roku w podobnych sprawach zwraca się do straży miejskiej o pomoc kilku właścicieli działek. Sebastian Kufel, kierownik Referatu ds. Ochrony Środowiska i Profilaktyki Straży Miejskiej w Bielsku-Białej wyjaśnia, że w takich sytuacjach strażnicy próbują skontaktować się z właścicielem zapuszczonej działki i przekonać go, aby wykosił swój teren. Zazwyczaj przynosi to pozytywny skutek. Gdy jednak właściciel nie reaguje na sugestie, strażnicy nie mają żadnych podstaw prawnych, żeby go do tego przymusić, czy ukarać za niewykoszony ogród. Chyba że okaże się, iż działka jest zagracona, stwarza zagrożenie pożarowe czy też znajdują się na niej obiekty budowlane stwarzające zagrożenie – wtedy podejmowane są czynności wynikające z odrębnych przepisów. To już jednak inna historia. W przypadku koszenia wysokich traw możliwości straży miejskiej kończą się na perswazji.
Nie ma bowiem nakazu koszenia trawy. Gdy ktoś ma problem podobny do naszej Czytelniczki, może od biedy posiłkować się dwoma ustawowymi regulacjami, na które zwracają uwagę prawnicy. Pierwsza to art. 144 Kodeksu Cywilnego regulujący zasady współżycia międzysąsiedzkiego. Czytamy w nim, że „właściciel nieruchomości powinien przy wykonywaniu swego prawa powstrzymać się od działań, które by zakłóciły korzystanie z nieruchomości sąsiednich, ponad przeciętną miarę wynikającą ze społeczno-gospodarczego przeznaczenia nieruchomości i stosunków miejscowych”. Może to dotyczyć także koszenia nadmiernie wybujałych traw, lecz przepis wprost o tym nie mówi.
Drugi zapis widnieje w Ustawie o ochronie gruntów rolnych i leśnych. Nakłada on na właścicieli pól, łąk i innych terenów zielonych obowiązek zwalczania chwastów. Zaniechanie tego obowiązku doprowadzi w konsekwencji do zachwaszczenia sąsiednich gruntów. W takim wypadku (wynika to między innymi z wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Bydgoszczy, który stwierdził, że brak ochrony gruntu przed chwastami jest jedną z form jego degradacji) gminna władza może nakazać wykoszenie trawy, a jeśli właściciel gruntu tego nie zrobi – zlecić to komuś innemu na koszt gminy, a następnie obciążyć nim właściciela terenu. Sebastian Kufel zauważa jednak, że zapisy tej ustawy mają zastosowanie raczej do dużych areałów uprawnych, a nie do przydomowych ogródków i działek. Poza tym trudno określić, co w ogrodzie jest chwastem, a co nie. Taki na przykład kąkol polny – gdy rośnie na polu zboża uważany jest za pospolity chwast, gdy jednak pojawi się w ogrodzie uznawany jest za ładny kwiatek…
starych wraków aut nie można miastu sprzątnąć z ulic a na czyjejs posesji będą deliberować o długosci trawy.
ps niech sobie sąsiadka dokupi tyle ziemi ile potrzebuje zeby się uspokoic. I tam niech sobie decyduje o właściwej liczbie przeróżnych robaków na metrze kwadr.
Czy czasem UM nie ma regulaminu utrzymania porządku i czystości w gminie i tam odpowiedni zapis? Jeśli niekoszone to w chaszczach są i pokrzywy, osty, inne dziadostwo, to schnie na jesień… Pani z prawdziwej ochrony środowiska na kontrolę, a nie jakiś dziwny referat ochrony środowiska w Straży Miejskiej. rozmowa, pismo. Jest w UM Wydział Ochrony Środowiska i tam tematyka.
inne
Z prawdziwej ?? Ha ha za biurkiem??
Gwiazdą boli wódy ja jestem i wiem, że środowisko to trawa a nie otoczenie (lomp), z którym ma za zadanie szarpać się straż miejska
wyjaśniam: boli bez wódy
Ja koszę bardzo rzadko. Po pierwsze, rośliny utrzymują wilgoć i ziemia tak szybko nie wysycha. Po drugie, w ogródku dzięki temu rośnie mi dużo dzikich ziół, których używam. Żyją tam drobne stworzenia, jeże, jaszczurki, lata mnóstwo pszczół i motyli. I ja miałbym to wykosić, bo jakiemuś ciulowi podobają się tylko równo przycięte trawniki? Mowy nie ma. U siebie chce – niech kosi, od mojej działki wara.
Posiadanie trawnika to jeden z gorszych pomysłów jakie można sobie zafundować w ogródku…
Można przejść na uprawę jarzyn, kwiatków ale może się okazać jeszcze gorszym pomysłem