Choć może niewiele jeszcze się na ten temat na Podbeskidziu mówi, to okazuje się, że mamy już pełnię sezonu grypowego. Rozpoczął się w tym roku nieco wcześniej, bo tradycyjnie sezon ten przypada na luty i marzec.
Tymczasem do dołowy stycznia – wynika z danych bielskiego Sanepidu – na terenie Bielska-Białej i powiatu bielskiego odnotowano już 1251 przypadków grypy. To bardzo dużo, bo dla porównaniu w całym ubiegłym roku, na tym terenie takich przypadków stwierdzono 4760. Danych tych nie da się porównać z wcześniejszymi laty, bo obecnie w statystykach ujmowane są jedynie przypadki potwierdzone ogólnie dostępnymi testami lub badaniami laboratoryjnymi. Dawnej wszystkie podejrzenia zdiagnozowania grypy u pacjentów, zgłaszali do Sanepidu lekarze, więc część mogła dotyczyć również infekcji grypopodobnych.
Nie wiadomo czy już jesteśmy w samym szczycie tegorocznego sezonu grypowego, czy ten dopiero przed nami. To okaże się za jakieś dwa miesiące. W każdym razie w niektórych miastach i miejscowościach na terenie kraju grypa dosłownie dziesiątkuje mieszkańców. Co gorsza pojawiły się także – co prawda jeszcze pojedyncze – przypadki grypy ptaków zdiagnozowane wśród ludzi. Na terenie Podbeskidzia jeszcze takich infekcji nie wykryto.
Problemem w walce z epidemią grypy sezonowej wciąż jest bardzo niski, tak zwany stopień wyszczepienia populacji. Osiąga on wciąż w naszym kraju, w tym także na Podbeskidziu, poziom zaledwie kilku procent. Tymczasem w krajach zachodnich – gdzie również szczepienia profilaktyczne przeciwko grypie są dobrowolne – wynosi około 25, a nawet 30 procent.
Obecnie szczepionki na grypę refundowane są w 50 procentach, lecz mimo to zainteresowanie szczepieniami – usłyszeliśmy w bielskim Sanepidzie – jest znikome.