Wydarzenia

Igrzyska urażonych | FELIETON

Igrzyska Olimpijskie, zamiast nieść ideę pokoju, jedności i szlachetnej rywalizacji, już na starcie stały się obrazem podziałów i ścierania się światopoglądów, ze skrajnymi objawami poprawności politycznej oraz walką z wolnością słowa i wolnością artystyczną. Żyjemy w czasach, gdy niemal każdy obraża się na wszystko, co mu nie w smak.

Największe emocje wzbudziła ceremonia otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Jedną ze scen uznano jako jawne szyderstwo z chrześcijaństwa. Oto kadry, przedstawiające osoby LGBTQ+, miały nam przywodzić na myśl słynny obraz Ostatnia Wieczerza. Świętym oburzeniem na Facebooku zapałał poseł PiS-u Przemysław Drabek, a o tolerancji, deptaniu poglądów, obśmiewaniu wiary itd. pisał też burmistrz Żywca Antonii Szlagor.

Na nic się zdały przeprosiny MKOL-u i zapewnienia reżysera ceremonii, że inspirował się nie dziełem Leonarda da Vinciego, ale odnosił się do bogów olimpijskich, bo inaczej po co pokazałby jednocześnie Dionizosa. Jednak obok olimpijskiego znicza, ciągle płonie ogień oburzenia. Bo nie o sztukę i wiarę tu chodzi, tylko w dużej mierze o brak tolerancji dla widoku odmienności. Przecież Ostatnia Wieczerza to stały bywalec popkultury, a do obrazu nawiązywali liczni artyści oraz twórcy tak popularnych filmów i seriali, jak „Viridiana” Bunuela i „Mash” Altmana. Motyw ten jest obecny na zdjęciu „Rodzina Soprano” słynnej Annie Leibowitz, przedstawiającym mafijną serialową familię. Znajdziemy go w reklamie… volkswagena golfa. Nikogo nie oburzył kadr niczym z Ostatniej Wieczerzy z kreskówki „Simpsonowie”, gdzie piwosze z kuflami w rękach siedzą za barem. Oburzyła paryska inscenizacja, bowiem widok osób LGBTQ+ dla poziomu tolerancji wielu odbiorców to aż nadto. Nawet znane postaci z naszego regionu na swoich prywatnych kontach facebookowych piszą, że nie godzą się na „widok zboczeńców” i igrzysk oglądać nie będą. Bo – może nawet mniejsze pojęcie o tolerancji – mają o malarstwie i kulturze starożytnej Grecji. Poczucie urażenia uczuć religijnych to więc jedynie przykrywka. Bo ileż są warte wiara i światopogląd, jeśli im zagraża dosłownie wszystko?

Kolejne objawy nadwrażliwości mieliśmy w przypadku Przemysława Babiarza, którego zrzucono z komentatorskiego stołka. Dziennikarz poczuł, że swoim poglądem musi podzielić się z całym światem, określając na antenie idee z utopijnej piosenki „Imagine” Lennona jako wizję komunizmu. Choć takie porównanie nasuwa się naturalnie, bo i Lennon tego nie ukrywał, to uwaga komentatora wywołała oburzenie. I to pomimo tego, że urażony nie może się czuć ani Lennon, ani tym bardziej… komunizm. Zwierzchnicy Babiarza uznali najwyraźniej, że polityczna poprawność to idea nadrzędna i odsunęli świetnego specjalistę od komentowania igrzysk.

Jeszcze gorszą wpadkę zaliczył australijski komentator, bo – niczym wujek na weselu – komentując przedłużające się świętowanie pływaczek ocenił, że to typowa ślamazarność kobiet, które choćby tracą czas na makijaż. Z łatką seksisty doświadczony komentator też został odsunięty od pracy przy igrzyskach.

Sportowe święto pokazuje nam, że z naszym zacietrzewieniem i narzucaniem innym naszej wizji świata nie wygrają nawet szczytne olimpijskie idee. Dziś każdy samego siebie traktuje śmiertelnie poważnie, niczym świętego, który ma zawsze rację, a którego czci nie można naruszyć. Jednocześnie pokazujemy bezlitosny brak tolerancji dla błędów i wpadek innych. Rozumiemy, że żar oburzenia i złości warto przygasić, ale dopiero wtedy, gdy to oburzenie jest skierowanie przeciwko nam.

google_news