15,3 proc. w siedem miesięcy – o tyle wzrosły ceny podstawowych produktów w Bielsku-Białej. Reporterzy „beskidzkiej24” porównali ceny w tym samym sklepie, tych samych artykułów, na podstawie paragonów z 11 stycznia i 11 sierpnia 2022 roku. Według Głównego Urzędu Statystycznego inflacja w Polsce wynosi 15,5 proc., ale za cały rok.
Choćby nie wiem jak bardzo starać się oszczędzać na zwykłych spożywczych zakupach, i tak przeciera się oczy ze zdumienia. Bo to ceny tych najbardziej podstawowych produktów szybują pod niebiosa i obrywa się najbiedniejszym. O czym dziś rozmawiają klienci bielskich marketów, gdy po odejściu od kasy z niedowierzaniem patrzą na swoje paragony?
W zastraszającym tempie rosną ceny niemal wszystkiego. Płacimy i płaczemy tankując, spędzając wakacje, opłacając media, wychodząc od fryzjera czy opuszczając inne punkty usługowe, wybierając się na koncert, jedząc w restauracji… O szybsze bicie serca przyprawiają nas też rachunki za najbardziej podstawowe produkty, o czym porozmawialiśmy z klientami bielskich sklepów sieciowych. – Nasza rodzina, żeby mieć pieniądze na żywność i wszystko, co potrzebne na co dzień w domu, oszczędza na wszystkich zbytkach. Koncerty, kino, restauracje? Ograniczyliśmy takie wyjścia niemal do zera – opowiada nam zaczepiona w sklepie bielszczanka, matka dwóch córek. – Ja w ogóle zrezygnowałem w tym roku z wakacji. Stawiam na krótkie wypady w najbliższej okolicy. Kto wie, co zacznie się dziać jesienią – dodał przysłuchujący się rozmowie mężczyzna w średnim wieku.
Klienci marketów przy kasie zazwyczaj nie spuszczają oczu z wyświetlacza i rosnącej na niej kwoty. Inni wolą nań nie patrzeć. – Sam robię raz na parę tygodni konkretne zakupy. Wypełniam cały duży wózek. Nigdy specjalnie nie weryfikowałem cen, bo chcę kupować dzieciom żywność dobrej jakości i po prostu muszę ją kupić. Już w zeszłym roku za taki wózek płaciłem około 500 złotych, a teraz dostaję rachunek na około 700! Zaczynam się zastanawiać, co robię źle. Ale potem patrzę na paragon i sam nie wiem, czego miałbym odmówić rodzinie. Owoców, warzyw, wędlin? A teraz byle warzywo i owoc kosztuje nawet 20 zł za kilogram. 80 gramów wędliny w plasterkach jest za 10! Złapałem się na tym, że rezygnowałem z kupna czereśni, fasolki szparagowej, kalafiora, ananasów, melonów, nawet pomidorów. Przecież to się robią już produkty luksusowe – narzeka młody bielszczanin, który robi zakupy przy ulicy Cieszyńskiej.
Pani Anna mówi o tym, jak zmieniła swoje nawyki. – Warzywa i owoce kupuję tylko w pełni ich sezonu. Zamiast masła, które teraz kosztuje ponad 8 złotych, używam oliwy. Zrezygnowałam z picia kawy. Zupełnie przestałam kupować wędzonego łososia, którego tak uwielbiam. Czasem wybierałam produkty delikatesowe, takie jak na przykład wyszukane pasty do smarowania, antipasti, pesto, jakieś zagraniczne przysmaki w słoiczkach lub nawet kawior. Dzisiaj małe opakowanie jakieś przekąski kosztuje 20-30 zł – wylicza.
Ciekawe obserwacje ma pan Marek. – Lubię piwo, przyznaję, ale mimo lata niemal w ogóle je przestałem pić. Wszystko dlatego, że te rzemieślnicze z porządnych browarów kosztują już przynajmniej 8 zł za butelkę, a często i więcej. Polskich piw koncernowych nie znoszę, więc tylko czasem skuszę się na butelkę jakiegoś czeskiego – opowiada. – Zawsze lubiłem też wino, a jego ceny wzrosły tylko symbolicznie. Średnio płacę 15 zł za butelkę, czasem wydam 20 zł na sprawdzone, ale w promocjach można kupić je już za 10 zł! I to całkiem niezłe. Tym bardziej łatwiej mi zrezygnować z piwa – dodaje. – Albo whiskey! Żona mi suszy głowę, że raz w miesiącu kupię butelkę. To jej tłumaczę, że co jak co, ale jej cena niemal nie drgnęła. Niedługo chyba właśnie tylko upić się nam pozostanie – uśmiecha się gorzko. Bielszczanin nie rezygnuje z grup produktów, uznawanych przez niektórych za zbyteczne czy wręcz luksusowe. – U mnie króluje włoska kuchnia, a od lat parmezan można kupić w cenie od 12 do 15 zł. Tak samo jak syrop klonowy. Kiedyś rzeczywiście był to dla mnie znaczny wydatek, ale dziś takie zagraniczne produkty, które są bardzo wydajne i można dzięki nim przygotować znakomite dania, bywają tańsze od naszych, polskich. Przecież kostka zwykłego sera z Polski kosztuje już tyle samo, ile parmezan. Miód, będący zamiennikiem syropu klonowego, jest dużo droższy – uzupełnia.
Singielka, która ze sklepu wyszła ledwie z paroma drobiazgami, wskazuje, że gotowanie dla siebie obiadu przestało się opłacać. – No chyba, że wystarczą nam ziemniaki, ryż i jakieś proste dodatki do tego. Ja kocham gotować i często kupowałam ryby lub jakieś lepsze gatunki mięs czy szparagi. Ale jaki sens zrobić sobie obiad, gdy mały kawałek morskiej ryby jest za 20 zł? Wołowina jest już chyba tylko dla milionerów… Dlatego szukam w mieście stołówek czy barów z domowym jedzeniem. Są takie, gdzie za 15-20 złotych najemy się po korek i zaoszczędzimy. Wprawdzie jedzenie tam jest dobre, ale typowo polskie – bardzo kaloryczne. Nawet sałatki pływają w sosach. No i trudno powiedzieć, jak długo potrwa ten stan rzeczy. Ostatnio zobaczyłam, że jedna knajpa co tydzień podnosiła cenę dania dnia o złotówkę. Dlatego mówię, że inflacja rośnie w oczach. A osobom, które muszą same się utrzymać w mieszkaniu jest szczególnie ciężko. Obecnie pracuję więcej i rzadziej wychodzę w miasto – wyznaje młoda kobieta.
Wielu klientów podkreśla też, że porównuje ceny w marketach i dobrze się już orientuje, w którym warto pójść po masło, a w którym po szynkę. Wielu przeprosiło się z produktami, które dotychczas uznawało za zbyt niskiej jakości, wracając choćby do budżetowych pasztetów, których skład jest długi jak opowiadanie. Inni instalują w telefonach aplikacje, wykorzystując kupony, które niegdyś wycinano z gazet. Coraz więcej osób robi listę, by nie kupić czegoś niezaplanowanego. Sportem zawodowym klientów stało się też polowanie na promocje, co też skrzętnie wykorzystują marketingowcy sieci. Bo chcąc kupić jakiś produkt taniej, klienci kupują ich w ilości, która starcza im na wiele miesięcy. – Lubię makaron. W szafce mam 20 kg. Podobnie ryżu, a także mam – głownie dla dzieci – zapasy musli, rozmaitych orzechów, musów, masła orzechowego. Jednak na przykład cukru u nas nie używamy, więc nie rzuciłam się na ten produkt, jak inni. Kupuję też sporo chemii – tyle, że starcza na kilka miesięcy. To nie panika covidowa, tylko to są produkty, które i tak zużyję. A wiem, że gdybym kupowała je regularnie, to za każdym razem dziwiłabym się wzrostem cen. A tak robię zapas, gdy widzę, że produkt jest dobry i jest w promocji – o swojej strategii mówi pani Barbara. – Ale co z tego? Nie zarabiam nawet średnio. Coraz więcej mojej wypłaty idzie dosłownie na przeżycie – na rachunki i żywność. Zazdroszczę tym, których stać, by żyć jak dawniej – kupować to, na co ma się ochotę, w tym modne ubrania czy jeździć na zagraniczne wakacje. Sami odmawiamy sobie wielu rzeczy, tłumacząc, że trzeba oszczędzać, bo inflacja nie zwalnia. Ale życie nawet takiego dusigrosza zrobiło się tak drogie, że już nie sposób oszczędzać. Bochenek chleba na zakwasie, który kupowałam w ulubionej piekarni kosztuje już prawie 10 zł. Teraz chodzę do innej piekarni, gdzie chleb jest prawie dwa razy tańszy. I dwa razy gorszy. Pamiętam z dzieciństwa, że gdy się nie przelewało, to mama robiła mi kanapkę z masłem i cukrem. Dziś taka kromka to istny zbytek. Proszę zobaczyć, że nawet te trzy rzeczy, na cenę których nie zwracało się uwagi, zajęły w domowym budżecie sporo miejsca – rozkłada ręce.
Przy kasach rozmawia się nie tylko o cenach, ale i politykach, którzy zdają się nie mieć pojęcia, jak działa gospodarka. Chyba że ta centralnie planowana. – Rządzący nami ekonomiczni analfabeci tylko dodrukowują pieniądze pod publiczkę i jeszcze potęgują kryzys. Niedługo nawet najwierniejsi wyznawcy tego rządu wyjdą przeciw niemu na ulicę, jeśli nie będzie ich stać na chleb i ogrzanie mieszkania – irytuje nasz rozmówca. – Co pan opowiadasz. Inflacja jest w całej Europie i co ma do tego rząd. To sprawka Putina – odparł mu inny. – Przecież wasz Glapiński jeszcze niedawno mówił, że żadnej inflacji nie będzie. Morawiecki uratował jednak swoje miliony. Kto normalny wierzy tym ludziom? Oni mają kasę na wszystko i dla wszystkich, jeśli są „swoi” i tylko udają, że dają ją ludziom. Może dadzą „500+” do portfela, ale zabiorą „2000+” z tylnej kieszeni – zripostował mu bielszczanin.
Zadłużenie Polski za rzadów marksistów PiS wzrosło do 1,5bln.
To się nazywa ‘rozwój’ zgodnie z oczekiwaniami nowego Pana Polski – forum Dawos.
Teraz najważniejsze to przemiksować nas ze wsch sąsiadem bo potencjał narodowy Polski jest jednak przeszkodą w zRESETOWANIU nas ..do UPADŁEGO.
spokojnie, na upadłego się da ale jednak przez prawdziwego Pana z Polski, nie likwidujmy Davos.
żartuj sobie Waćpanna dalej. Od jesieni areszt uznaniowy nakazem niższego urzędnika i siłowy nastrzyk, wiosną zachęta do czipunku.
Lager – spełnienie marzeń?
Nic siłowo ze mną nie robili, nastrzyknąłem się po raz czwarty dobrowolnie i zapłaciłbym gdyby było trzeba, Jeśli będzie areszt – wiadomo czyja będzie wina, Ukraińców słabo nastrzykniętych.
nie siłowo?
A przemoc psychiczna poprzez wzbudzenie strachu u osłabionych, czy gwałcenie infantylnych obietnicą hulajnogi to jest co? Siła argumentu może?
H.
Strach jest odczuciem normalnym u ludzi myślących, nie u gierojów. Tak tak, mam w domu 4 hulajnogi, za każde zaszczepienie się. Zaszczepiłem się, moja dobra i nieprzymuszona wola i hulaj dusza piekła nie ma. Szczepię się na jesieni też przeciw grypie i widzę u mnie pożądany skutek.
to niech dobry Pan Bóg, a jak woli Waćpanna – Pan Wisielec z kompanią felczerów ma Ją w swojej opiece.
nie musi, szczepiłem się też kiedyś choć nieświadomie i na ospę (a nie chciała się szczepionka przyjmować) a na Heinego-Medina nie bo nie było szczepionki, podawano wypluwany przez dzieci tran. Dziś nie ma problemów a pamiętam ile dzieci chodziło pokrzywionych.
cz Ty czasem nie uwierzyłaś ze 4x wstrzykujesz sobie prawdziwą szczepionkę?
jak np tą na H.-M. , itp normalne?
Starego pana polski, Watykanu
Tak rozpoczyna się prawdziwy kryzys! Carlsberg wstrzymuje produkcję piwa w związku ze wstrzymaniem dostaw dwutlenku węgla.
spoko, wezmą z emisji, którego jest nadmiar w powietrzu, bez piwa nie da się żyć, na początku będzie bez piany
Jest pytanie. Czy CO2 da się tak łatwo z komina wyłapać?
jeśli zwiększą ilość kominiarzy… A także trzeba zwiększyć ilość hycli aby podstawiali worki pod rury wydechowe samochodów w korkach w mieście.
inflacja towarzyszu Kałuski jest na całym świecie
chciałbym jeszcze wiedzieć czy taka sama
U jednych mniejsza, u innych większa.
Czyli wychodzi, że największym problemem jest brak kasy na kawior i gorzołę…. Ciężkie czasy towarzyszu Kałuski.
Nie zmienia to faktu że stare raszple PiSdu ani angielski ani niemiecki… Dno!! A do aborcji czy in vitro młodych kobiet się rwą jak by o ich sprawy szło…
Ciężko nazwać hekatombą, idei tutaj nie widać a i życia na razie nikt nie traci.
Dalej trzymajcie stronę tych starych dziadów z PiSdu to powiedzenie że będziecie w zimie chodzić w sandałach nabiera realnego brzmienia. Tusk przynajmniej umie rozmawiać po angielsku bo te stare baby z PiSdu nawet się nie potrafią przywitać. DRAMAT!!!
Mało tego, że nauczył się mówić po angielsku! Także szprecha po niemiecku jak mało kto. Angela Makrela tak wyćwiczyła, że jej rękę za każdym razem wycałowywał .
ale nie wiadomo czy wycałowywał rękę po angielsku czy po niemiecku, a może polskim zwyczajem i może Polak?
Jest remedium na zaistniałą inflacyjną sytuację – to głosowanie w wyborach na KO. Tusk wyłączy inflację: przy jednoczesnym zachowaniu 500+, trzynastych i czternastych emerytur, czterodniowym tygodniu pracy i dwudziestoprocentowej podwyżki dla wszystkich pracowników budżetówki. Ja mu ufam, bo nikt tak dobrze nie obiecuje jak wizjonerzy z lewicy.
Tusk jaka lewica, bity lewak. Po co głosowanie jak wiadomo czyja wina.
Większa prawda i należałoby porównać ile więcej kosztuje budżety domowe inflacja 15,3 %, stopy procentowe, inne – czyli kryzys.
Pensja nauczyciela dyplomowanego W TYM KRAJU 3500 netto dwa lata temu i 3500 netto w 2022 r. I tyle w temacie.
“Dwa tysiące na mym koncie to jak strzał z pioruna w prącie”.
To i tak za dużo za taką robote
To za cały etat masz 7000 netto. Czy to mało?
Jakie tam 7 tysięcy, trzeba 3,5 tys. pomnożyć przez 12 i dodać przez 2 lata. no nie?