Jakie centrum przesiadkowe?

Bielskim włodarzom zamarzyło się nowoczesne centrum przesiadkowe, na miarę potrzeb i aspiracji stolicy regionu. To, że taki obiekt jest w Bielsku-Białej potrzebny nie podlega dyskusjom. Pod tym względem – chociażby w porównaniu z sąsiednimi miastami – stolica Podbeskidzia jest daleko w tyle. Z marzeniami bywa jednak tak, iż bardzo łatwo popuścić wodze fantazji… Tymczasem w tym wypadku wypadałoby mocno stąpać po ziemi.

Pierwsze wstępne koncepcje, jak centrum mogłoby wyglądać pojawiły się ponad rok temu. Zaprezentowano wtedy wyjątkowo futurystyczną wizję obiektu, przywodzącą bardziej na myśl terminal jakiegoś ogromnego portu lotniczego niż połączenie dworca autobusowego z kolejowym (w bądź co bądź średniej wielkości mieście).

Ostatnio natomiast został rozstrzygnięty konkurs na opracowanie koncepcji urbanistyczno-architektonicznej takiego obiektu (ogłoszony przez bielski Ratusz, a zorganizowany przez bielski oddział Stowarzyszenia Architektów Polskich). Jego celem było wybranie najlepszej koncepcji, a konkursowe rozwiązania „miały pomóc w planowaniu i wyznaczaniu kierunków rozwoju przestrzennego miasta”. W konkursie wzięło udział 10 pracowni projektowych. Jury nie przyznało pierwszej nagrody, za to aż dwie drugie (autorzy otrzymali po 47,5 tys. zł), jedną trzecią (15 tys. zł) i dwa wyróżnienia (po 5 tys. zł).
Nagrodzone projekty to – powtórzmy – tylko koncepcje urbanistyczno-architektoniczne, dające jedynie wyobrażenie o tym, jak architekci wyobrażają sobie taki obiekt w centrum miasta. Do konkretnego projektu budowlanego droga jeszcze daleka (nie mówiąc o samej budowie).

Można odnieść wrażenie, że projektanci popuścili wodze wyobraźni planując dla bielszczan naprawdę nietuzinkowe obiekty. Problem w tym, że w ubiegłym roku własną wizję centrum przesiadkowego zaprezentowała Komunikacja Beskidzka (dawny PKS Bielsko-Biała). Centrum miałoby powstać na tak zwanej dolnej płycie dworca autobusowego. Oba projekty – miejski i Komunikacji Beskidzkiej – powinny współgrać ze sobą, a właściwie powinien to być jeden ogólny projekt wspólnego centrum przesiadkowego. Zwłaszcza, że projekty miejskie „zahaczają” także o tereny obecnego dworca autobusowego. Tymczasem wygląda na to, że Komunikacja Beskidzka sobie, a miasto sobie.

Maksymilian Pryga z Komunikacji Beskidzkiej wyjaśnia, że Komunikacja zamierza realizować swój projekt. Przyznaje jednak, że prędzej czy później musi dojść do jakiegoś porozumienia pomiędzy Ratuszem a Komunikacją Beskidzką, co do kształtu i funkcji przyszłego centrum przesiadkowego dla Bielska-Białej. Na razie jednak nie zanosi się na szybką realizację obu przedsięwzięć. Potrzeba na to bowiem dużych pieniędzy, które zarówno miasto, jak i Komunikacja Beskidzka chcą pozyskać z Brukseli.

Może byłoby jednak lepiej, gdyby miasto, kolejarze i Komunikacja Beskidzka najpierw usiedli i uzgodnili, jak mają wyglądać w przyszłości okolice bielskiego dworca kolejowego i autobusowego, a dopiero później „zawracali” głowę architektom?