Wydarzenia Sucha Beskidzka

Jordanów: O nieszczęście nietrudno

Fot. Edyta Łepkowska

Bezpowrotnie minęły już czasy, kiedy w Jordanowie dominowała drewniana architektura. Chata o konstrukcji zrębowej przy ulicy Mickiewicza mogłaby być miłym dla oka reliktem przeszłości, gdyby przed laty ktoś o nią zadbał. Teraz jest już na to za późno. Opuszczony dom chyli się ku upadkowi i stwarza zagrożenie dla ciekawskich dzieci.

 

Belki, z których zbudowano ściany są spróchniałe, dach się zapada, całość wygląda bardzo niestabilnie. – Kiedyś dojdzie tutaj do nieszczęścia, bo ten dom po prostu się wali. Nie wiem, dlaczego nadzór budowlany na to nie reaguje. Przecież takie rudery jak magnes przyciągają dzieci. Któreś z nich może wejść do środka, a wtedy nieszczęście gotowe – martwi się jedna z mieszkanek ulicy Mickiewicza w Jordanowie. Rzeczywiście kilkulatki bez problemu mogą się bawić koło chaty, bowiem stoi ona przy samej jezdni, na nieogrodzonej działce. A choć drzwi frontowe są zamknięte, z tyłu znajdują się drugie, przechylone pod ciężarem walącego się dachu. Powstała tam spora szczelina, przez którą ciekawskie dziecko może próbować przedostać się do wnętrza domu.

 

Jak się jednak okazuje, nikt z mieszkańców nie zawiadomił Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Suchej Beskidzkiej o stanie budynku. Pierwszą informacją na ten temat, która tam dotarła, były nasze pytania… – Zostanie w tej sprawie wszczęte postępowanie administracyjne – zapewniła nas Małgorzata Targosz z PINB. Próbowaliśmy skontaktować się również z właścicielem działki, na której stoi chata, ale w czasie naszych wizyt w Jordanowie nie zastaliśmy go w nowym murowanym domu, który wskazali nam mieszkańcy ulicy Mickiewicza. Jak się później dowiedzieliśmy, mężczyzna przyjeżdża do niego jedynie na weekendy, natomiast w tygodniu spędza czas w Gliwicach. Poprosiliśmy zaprzyjaźnionego jordanowianina, aby – jeśli go zastanie – przekazał mu wiadomość, że pragniemy z nim porozmawiać. Udało się to zrobić 27 października. Właściciel chaty zapisał sobie numer telefonu naszej dziennikarki i obiecał niezwłocznie zatelefonować, czego jednak do tej pory nie uczynił.

 

Fot. Edyta Łepkowska
Fot. Edyta Łepkowska
Fot. Edyta Łepkowska
Fot. Edyta Łepkowska
Fot. Edyta Łepkowska
navigate_before
navigate_next

google_news
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Franuś
Franuś
6 lat temu

Magistrat powinien znać nazwisko właściciela i poczuwać się do załatwienia z nim tematu. Właściciel chałupy wie o czym dziennikarka chce rozmawiać, nic nie ma do powiedzenia obiecującego i nie zadzwoni.