Członkowie bielskich Rad Osiedli domagają się od ratusza większej władzy i samodzielności w decydowaniu o tym, co dzieje się na osiedlach, w których działają w imieniu lokalnej społeczności. Chcą także większej samodzielności finansowej we współdecydowaniu o tym, na co wydawane są gminne pieniądze przeznaczane na inwestycje realizowane w poszczególnych jednostkach administracyjnych miasta.
Mówiąc w skrócie, Rady chcą decydować o tym, która osiedlowa ulica czy chodnik zostanie naprawiona, gdzie powstanie plac zabaw lub uruchomiona będzie świetlica. Teraz – jak twierdzą osiedlowi działacze – większego wpływu na to nie mają. O wszystkim decyduje Rada Miejska oraz prezydent. Rady nie dysponują także własnym budżetem inwestycyjnym, który mogłyby przeznaczyć – według własnego uznania – na realizację ważnych dla danego osiedla przedsięwzięć (nie licząc 8 tysięcy złotych, które każda z nich ma rocznie do dyspozycji na – nazwijmy to – drobne wydatki).
Wyposażenie Rad Osiedli w takie prerogatywy powinno być – zdaniem ich przedstawicieli – logicznym następstwem tego, co stało się dwa lata temu, gdy Rada Miejska zadecydowała, iż członkowie Rad Osiedli będą wybierani przez mieszkańców w wyborach bezpośrednich. Teraz przyszedł więc czas, aby wybrani w pełni demokratyczny sposób przedstawiciele lokalnych społeczności mieli też realny – a nie tylko pozorny – wpływ na bieg spraw dotyczących przyszłości swoich dzielnic.
W tym celu w połowie listopada Kolegium Przewodniczących Rad Osiedli przedstawiło przewodniczącemu Rady Miejskiej listę postulatów, na spełnienie których liczą. Posiłkowali się przy tym przykładami innych miast, w których niektóre z zaproponowanych rozwiązań już funkcjonują. Ich postulaty były przedmiotem dyskusji Komisji Bezpieczeństwa i Samorządności Rady Miejskiej. Przedstawiona przez kolegium lista zawiera sześć propozycji. Czego domagają się osiedlowi samorządowcy? Po pierwsze, lepszej współpracy i lepszego przepływu informacji pomiędzy Radą Miejską a Radami Osiedli. Po drugie, władze miasta powinny powiadamiać RO o swoich zamiarach (w tym inwestycyjnych) dotyczących danego osiedla, zanim jeszcze zostaną wydane przez ratusz konkretne decyzje w tych sprawach. Po trzecie, RO – zdaniem ich członków – powinny posiadać inicjatywę uchwałodawczą w sprawach dotyczących danego osiedla. Po czwarte, Kolegium RO powinno mieć wpływ na decyzje Rady Miejskiej w sprawach dotyczących funkcjonowania Rad Osiedli. Po piąte, wydatki RO powinna rozliczać jedna jednostka organizacyjna gminy, a nie jak jest to obecnie wiele wydziałów UM (według właściwości). Po szóste – i chyba najważniejsze – Rady chcą dostać do własnej dyspozycji wydzielone w budżecie miasta znacznie większe fundusze z przeznaczeniem na inwestycje i remonty przeprowadzane na terenie osiedli.
Konkretnej odpowiedzi władz miasta jeszcze nie ma. Jedyny konkret jest taki, iż w niedalekiej przyszłości ma zostać powołana komisja, która zajmie się dokładną analizą zaproponowanych rozwiązań. Jednak już na gorąco – podczas obrad Komisji Bezpieczeństwa i Samorządności – przewodniczący Rady Miejskiej Jarosław Klimaszewski nie krył, że część postulatów – jak chociażby te dotyczące poprawy komunikacji między Radami Osiedli a Rada Miejską – można zrealizować bez większych problemów. Inne wymagają doprecyzowania i wnikliwych analiz, a także przeprowadzenia ewentualnych zmian w statutach Rad Osiedli. Jeszcze inne – jak te dotyczące chociażby sposobu dokonywania rozliczeń finansowych, czy ustanowienia własnych osiedlowych budżetów – są mało realne do spełnienia z uwagi na uwarunkowania prawne. Jednak co naprawdę z tego wyniknie – pokaże przyszłość.