Stowarzyszenie Barmanów Polskich zorganizowało Mistrzostwa Polski sztuki barmańskiej classic oraz flair. Bardzo dobrze się zaprezentowała, a tę drugą konkurencję pośród kobiet wygrała Kornelia Lapczyk, 24-letnia mieszkanka Dębowca i studentka Akademii WSB w Cieszynie.
Jaka jest specyfika tej dyscypliny, tamtych zawodów, na czym polega trening i jakie są jego koszty sprzętowe? Zwyciężczynię zapytał o to red. Michał Cichy.
– Na czym polega „flair”, konkurencja, którą pani wygrała?
– Flair to sztuka barmańska, przy pomocy której przyrządza się w sposób efektywny koktajle za pomocą sprzętu barmańskiego, którym wykonujemy różnego rodzaju ewolucję butelkami, shakerami.
– Jak zatem przebiegają takie zawody?
– Na tych zawodach obowiązywały dwie kategorie. Styl klasyczny oraz flair. Kategoria klasyczna odbyła się 17 maja, a kategoria flair 18 maja. W konkurencji flair mieliśmy za zadanie przygotować własny koktajl w czterech porcjach. W moim przypadku był to drink deserowy after dinner. Mieliśmy 15 minut przed występem na przygotowanie ozdoby, a w jego trakcie musieliśmy pokazać swoje show, które trwało 5 minut. Każdy występ był oceniany pod względem interakcji z muzyką oraz interakcji z publicznością. Jurorzy również oceniali nas pod kątem technicznym, czyli patrzyli na rozlania oraz upadki.
– Był ranking ogólny, ale też konkretne kategorie?
– Ja zdobyłam mistrzostwo Polski w kategorii kobiet. Kiedyś w konkursach flair brało udział mało kobiet. Teraz jest ich więcej, więc stworzono osobną kategorię. Przede wszystkim w tym konkursie najważniejsze było pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej. Powód był bardzo oczywisty. Zwycięzca w rankingu ogólnym pojedzie reprezentować Polskę w mistrzostwach świata, które będą się odbywać na Kubie, w Hawanie. Ja zajęłam w rankingu ogólnym, czyli mężczyzn i kobiet, trzecie miejsce.
– To był pierwszy pani konkurs, czy temat jest już znany?
– Był to pierwszy mój konkurs od dwóch lat, czyli pierwszy po pandemii. Pierwszy raz na scenie wystąpiłam trzy lata temu. Ogólnie był to mój piąty albo szósty konkurs. Byłam na scenie pierwszy raz po dwóch latach, co wywołało dosyć duży stres. Na szczęście dałam sobie z nim radę. Mistrzostwa Polski, pod taką nazwą i taką rangą, ostatni raz organizowane były 10 lat temu. W międzyczasie w całej Polsce odbywały się różne imprezy i zawody, ale nie w takim formacie. Można powiedzieć, że były one organizowane na mniejszą skalę. Mistrzostwa Polski to jednak najważniejsza sprawa, duży prestiż w naszej branży. Z tego co mi wiadomo, Mistrzostwa Polski mają być teraz organizowane co roku. Przerwę widać było zresztą w tym, że startowało mniej uczestników niż kiedyś. Prawdopodobnie przez pandemię kilka osób zmieniło branżę, żeby się jakoś materialnie utrzymać na powierzchni. Jednak większość osób nadal trenuje, więc w dalszym ciągu będziemy promować i rozwijać sztukę flair.
– Flair to pani koronna konkurencja?
– Można powiedzieć, że koronna. Nie przez przypadek brałam udział w tym konkursie, ponieważ od paru lat trenuję tę dyscyplinę, więc wszystko było przemyślane gdy zapisałam się na konkurs. Chciałam się sprawdzić i zmierzyć z najlepszymi. Udałam się tam przede wszystkim, aby pokazać się z jak najlepszej strony i wypromować nasz zawód, aby ludzie wiedzieli, że również kobiety mogą rzucać butelkami. Przygotowując się do zawodów, w głowie cały czas sobie powtarzałam, że nie jadę wygrać konkursu, tylko jadę zrobić najlepszy pokaz w moim życiu. Końcowo udało mi się osiągnąć to co chciałam, a nawet trochę więcej. Jestem szczęśliwa i zadowolona, ponieważ jedno z moich marzeń barmańskich dzięki ciężkiej pracy została zrealizowane.
– Na czym polegają takie treningi?
– Ogólnie każdy barman ma swoje własne wyznaczone metody i harmonogram treningu. Nikt nie ćwiczy tak samo. Jeśli chodzi o moje treningi, to staram się je realizować po 2-3 godziny dziennie. Zazwyczaj zaczynam od rozgrzewki, ponieważ trening flair wymaga ode mnie dużo wysiłku fizycznego, więc moje ciało musi być odpowiednio rozgrzane, aby nie nabawić się kontuzji. Następnie przechodzę do rzucania, rozpoczynając od najprostszych do coraz trudniejszych numerów.
– To zapewne wymaga dużo zręczności manualnej. Chyba nie jest to dla każdego?
– Tak. Trzeba dużo czasu poświęcić na to, aby nauczyć się samych podstaw, gdyż na nich opierane są trudniejsze numery. Czy nie dla każdego? Powiedziałabym, że jest to dla każdego, kto ma dużo cierpliwości. Wiadomo, wymaga to zręczności manualnych, ale jest to do wytrenowania. Dla mnie flair to taki jakby rodzaj sportu, w którym trzeba się liczyć, że nie wszystko będzie wychodzić od razu tak jak w sporcie. Najlepsi sportowcy muszą również poświęcić sporo swojego czasu, aby być najlepszym tak samo jest we flair.
– Ile butelek się przy tym stłukło?
– Przestałam już liczyć, ale pewnie poszło kilkaset. Jak zaczyna się trenować, rzuca się specjalnymi plastikowymi butelkami. Potem przechodzi się do szklanych (z płynem), żeby finalna waga butelki była taka sama, którą mamy za barem. Oczywiście na salkach mamy specjalne maty rozłożone na podłodze, które mają na celu amortyzować upadki. Jednak wiadomo, że nie każdy upadek zostanie odpowiednio zamortyzowany, więc butelki się tłuką.
– Flair to tylko oprawa i styl wizualny przyrządzania, czy ta technika ma też wpływ na smak drinka lub inne jego cechy?
– Tak, oczywiście, to styl podawania. Przy flair najważniejsze są nalania, ponieważ to od nich zależy finalny smak naszego koktajlu. Najczęściej przy tej technice robimy nalania z ręki. Aby dobrze lać „z ręki” musimy mieć dobrze wyćwiczoną technikę pouring, która polega na odliczaniu sekund w głowie np. 4 s to 40 ml alkoholu. Jednak musimy pamiętać, że nie każdy alkohol czy syrop ma tą samą gęstość, więc czas nalania również będzie się różnić. Sam flair jako rzucanie nie zmienia smaku tylko smak może zmienić końcowe nalanie. Flair dodaje efekt wizualny i przyrządzanie drinka jest bardziej atrakcyjne dla gości przy naszym barze.
– Jak długo trzeba trenować, żeby flair stosować?
– Zależy od osobowości. Każdy ma większe lub mniejsze zdolności manualne. Ale każdy musi poświęcić temu kilkadziesiąt godzin, żeby przyswoić podstawy, a kilka lat, żeby osiągnąć poziom mistrzowski, żeby być jednym z najlepszych.
– Pani zaznajamiała się z tą techniką gdzieś tutaj, w regionie?
– Tak, chodziłam do technikum hotelarskiego w Wiśle, tam właśnie rozpoczęła się moja przygoda z barmaństwem. W szkole zaczęłam jeździć na swoje pierwsze konkursy barmańskie w kategorii klasycznej. Po zakończeniu szkoły pojechałam na pierwsze swoje szkolenie flair. Od tamtej pory zaczęłam się przykładać do treningów i również rozpoczęłam swoją przygodę z konkursami flair.
– Mamy piątek, czyli dzień kojarzony z luzem, rozrywką. Jest ciepłe lato. Jakiego drinka na wieczór takiego dnia by pani polecała?
– Myślę, że mogę polecić najbardziej znane i lubiane mojito.
Piękna kobieta, cieszymy się.
No i co dalej, podszywacz, pięknych jest wiele.
Noo, też kiedyś myślałeś że kobietą jesteś ???
Piękniejsza blondyna z długimi nogami, a przede wszystkim z poukładaniem w głowie.
Realizuj, podszywacz, ćwiczenie dziennie przez 2 – 3 godziny umysłu – będziesz mistrzem. Póki co umiesz się cieszyć co chwilę i nie wiesz z czego.
A to zapewne i na WSB przydają się umiejętności z butelkami, wiadomo Wyższa Szkoła Butelkowa.
ale my Moja Droga z rana tą drogą nie pójdziemy;)
Przekonująco, prawda?
://youtu.be/4-43lLKaqBQ
Mam nadzieję, że redaktor, w imieniu czytelników rzecz jasna, wypróbował umiejętności mistrzyni i zaordynował sobie polecane przez nią mojito.