Sfora pięciu psów żywcem rozszarpuje sarny na oczach ludzi. Wygląda na to, że ktoś celowo je wypuszcza, by zabijały dla zabawy lub… dla mięsa. Były też dwa przypadki ataku na spacerowiczów. Koszmar w lasach na granicy Kóz i Bielska-Białej trwa od miesięcy, ale nikt nie jest w stanie go przerwać.
Sfora grasuje na stosunkowo dużym terenie – od Małych Kóz, przez Lipnik, do ulicy księdza Brzóski. Była widziana też w rejonie Chrobaczej Łąki. „Beskidzka24” dotarła do mieszkańców, którzy na własne oczy przekonali się, do czego zdolne są pozbawione kontroli zwierzęta.
Łapią za gardło
– Mieszkam w Kozach Małych. Mam też działkę pod samym lasem i bardzo dużo chodzę po lesie. 12 września rano uratowałam młodą sarnę, którą osaczyła grupa pięciu psów. Zawsze chodzę z lagą (kijem) w ręce i doprowadziłam do tego, że psy się spłoszyły i zostawiły zwierzę w spokoju – opisuje pani Maria. W tym samym miesiącu zbierała grzyby w rejonie młodnika. – Nagle rudy pies wyleciał z gęstwiny i zaczął na mnie ujadać. Jestem odważna. Krzyczałam do niego: „No, chodź tu!”. Przepędziłam go lagą i wrócił w gąszcz. Zaraz potem zadzwoniłam do policjantów z Kobiernic, ale usłyszałam, że nie są od tego, by łapać psy – relacjonuje. – Ileż to już pozagryzały saren. Widziałam jedną z całym bokiem wygryzionym. A potem zniknęła. Obława tych psów wygląda przerażająco. One nawet nie szczekają, tylko sprawnie polują. Rozszarpują zwierzę żywcem, łapią za gardło. Nawet jeśli nie dopadną sarny, to te wrażliwe zwierzęta po długiej ucieczce i tak umierają. To przerażające – stwierdza. – Jeszcze wczoraj (5 października) widziałam szczątki jakiegoś dzikiego zwierzęcia obok starej ambony w Kozach Małych – dodaje.
Podobne obserwacje ma bielszczanin, mieszkający pod lasem przy ulicy Hetmańskiej. Niedawno wraz z żoną kupił dom z 40-arowym ogrodem, który był opuszczony przez sześć lat. Jako że były dziury w płocie, sarny buszowały w ogrodzie, dobierając się do owoców z sadu. Prawie rok temu do mieszkańca zadzwonili robotnicy, że w ogrodzie znaleźli sarnę, której psy wyszarpały z ciała mięso. Sam, pracując w domu, był świadkiem jeszcze gorszego zdarzenia miesiąc temu. – O piątej rano obudził mnie potworny krzyk zaatakowanego zwierzęcia. Tą samą dziurą, którą do ogrodu wchodziły sarny, weszły też te psy. Najwyraźniej matka się poświęciła, bo młode zdołało uciec. Jednak ona została zagryziona – opisuje Aleksander Goniński. – Wcześniej w tym rejonie przebywało stado dziesięciu-piętnastu saren, a teraz widuję tylko pojedyncze sztuki. Ostatnio – łanię z trzema młodymi, w tym takimi, które nie mają swojej matki. Zgłosiliśmy to wszystko w komisariacie przy ulicy Składowej – dodaje.
Dominik Rydzewski mieszka pod lasem przy ulicy Macierzanki w Kozach. – Co jakiś czas pojawiają się te psy i zbierają w watahę. Biegną dwa małe i czekają w lesie na inną grupę, po czym razem atakują. Zgłaszałem ten problem kiedyś wójtowi gminy, ale rozłożył ręce. A tymczasem zwierzyna cierpi. Jeszcze dwa-trzy miesiące temu było tu pełno zajęcy i bażantów, a teraz ich nie ma – wskazuje kozianin.
– To bardzo duży problem. Podczas nagonki dwa psy biegną po bokach, a pozostałe duszą sarny albo też je rwą od tyłu czy szarpią za brzuch. To makabryczna sprawa. Co gorsza, te psy zaczynają atakować ludzi, gdy próbują je odgonić. Na policji jest już zgłoszenie od mężczyzny, którego pies zaatakował na drodze na Chrobaczą Łąkę – informuje Kazimierz Gajda, łowca z Koła Łowieckiego „Sokół” w Bielsku-Białej, który przypuszcza, że sfora grasuje na jeszcze większym terenie – zahaczając nawet o Bujaków i Łodygowice.
W końcu ucierpi człowiek
Mieszkańcy obawiają się, że tylko kwestią czasu jest, gdy psy pogryzą człowieka. – Dla ludzi też mogą być zagrożeniem – potwierdza łowczy. – Mamy tu górskie szlaki turystyczne i rowerowe, ale czasem wypadałoby po nich chodzić uzbrojonym. Zagrożone mogą być przede wszystkim dzieci – uważa Dominik Rydzewski. – Prędzej czy później będą atakować też ludzi, bo tak się rozzuchwaliły – ocenia mieszkaniec ulicy Hetmańskiej. Istnienie takiego zagrożenia potwierdza także Marek Czader, nadleśniczy Nadleśnictwa Bielsko.
Nadleśniczy wskazuje, że problem nie jest łatwy do rozwiązania. – Myśliwy nie może zastrzelić psa w lesie. Dopiero wójt Kóz musiałby wydać decyzję o odstrzale – wskazuje. – Na pewno żaden myśliwy psa w lesie nie zastrzeli. To nie wchodzi w rachubę. Po co myśliwym, którzy i tak są atakowani z różnych stron, kolejne wystawianie się na strzał… Dopiero wójt mógłby uruchomić procedurę, by można to było legalnie zrobić – tłumaczy łowczy „Sokoła”. – Myśliwi mają związane ręce, bo teraz nic nie można – potwierdza Dominik Rydzewski.
Jednak w Urzędzie Gminy w Kozach chcą do problemu podejść bardziej humanitarnie. Ale na razie tylko… czekają. Urzędnicy podkreślają, że formalnie wpłynęło tylko jedno zgłoszenie o sforze. Mimo to, porozumiano się z bielskim schroniskiem „Reksio” i gdy tylko pojawi się informacja o miejscu przebywania sfory, pracownicy schroniska mają natychmiast ruszyć do akcji i wyłapać psy.
Przerwać zmowę milczenia
Wszyscy rozmówcy „beskidzkiej24” są przekonani, że psy mają swoich właścicieli. Wyglądają na zdrowe i dobrze odżywione. Wśród małych są charakterystyczne – jeden rudy średniej wielkości, a drugi – większy – czarny. Pani Maria przypuszcza, że psy pochodzą z rejonu Lipnika lub Małych Kóz, bo w te strony uciekały, gdy je przeganiała. Nie wyklucza, że psy może wypuszczać kłusownik, który po zagryzieniu sarny zabiera najbardziej wartościowe części mięsa, a resztę zostawia psom.
Nadleśniczy Marek Czader apeluje do mieszkańców, by pomogli w identyfikacji psów i ich właścicieli. Mieszkańcy powinni mieć na względzie nie dobro swojego nieodpowiedzialnego sąsiada, ale dobro dzikich zwierząt i bywalców lasów, którzy mogą ucierpieć w przypadku zaatakowana przez sforę. Wszystkie swoje podejrzenia mieszkańcy powinni kierować na policję, do urzędów gmin w Kozach i Bielsku-Białej oraz schroniska „Reksio”. To najlepsza recepta na rozwiązanie problemu.
Nadleśniczy przypomina, że za wypuszczenie psa w lesie grozi 500-złotowy mandat. Jednak jeśli uda się ustalić właścicieli zwierząt, mogą ponieść o wiele surowsze konsekwencje z powodu fatalnych szkód przez nie spowodowanych. Pod warunkiem, że policjanci będą w stanie im cokolwiek udowodnić.
27 03 2019 dzisaj około 13 psy były w kozach
Dzisiaj w nocy psy zagryzły całe stado (10 sztuk) danieli. Został tylko jeden, który uciekł. Potrafią przegryźć nawet podwójne ogrodzenie.
Psy dziś w nocy znowu zaatakowały! Zagryzły dwa daniele w pobliżu Kozy Gaje, kiedy ktoś wreszcie zareaguje??? Strach wyjść z domu z dziećmi!
Te bestie na żywca żarły sarenkę.
Właściacieli odszukać i kary finansowe im wlepić.
A te bestie potopić.
Policja to się weźmie do swoich obowiązków jak pogryzione nie daj Boże zostanie dziecko wtedy to wszystkim wmówią że tyle co oni zrobili to nie zrobił nikt, a co na to koło łowieckie w sumie poza miastem lub wsią to ich obowiązek i oczywiście taki twór jak straż leśna
Niech myśliwi zrobią polowanie na te psie bestie.
Zdjęcie należy usunąć, jest zbyt drastyczne. Nie musi być zobrazowana krew, rozszarpane zwłoki, odgryziona noga. Nie tu mowa obrazkowa.
To trzeba dzwonic do hycla .
Ciebie Adam trzeba nakarmić takim mięsem d****u,za to Dziad Borowy ma całkowitą racje,to właściciele tych zwierząt ponoszą odpowiedzialność za to co one robią,a głupota i nieodpowiedzialność ludzi prowadzi do sytuacji jaka jest przedstawiona w artykule.Jak ktoś nie potrafi zająć się odpowiednio zwierzęciem to powinien sobie kupić słodziaka w biedronce,a nie psa bo potem dochodzi do tragedii i wini się je a nie ludzi.
Jak ciebie pogryzą to zmienisz zdanie
Wystawić mięso z trutką i będzie spokój.
W tym momencie ucierpiec mogą również inne zwierzęta w tym te które spacerują z właścicielami
Te psy to istne bestie. Ale dużo większymi bestiami są ich właściciele. Lasy pełne są od idiotów, którzy puszczają psy bez smyczy, zamęczających zwierzynę i straszących ludzi.