Osoby płacące składki na ubezpieczenie zdrowotne w razie potrzeby mają zagwarantowane bezpłatne leczenie finansowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Tak przynajmniej jest w teorii. A jak wygląda praktyka?
Nasza Czytelniczka (personalia do wiadomości redakcji) od wielu lat pracuje i z jej wypłaty regularnie ściągana jest składka na ubezpieczenie zdrowotne. Kobieta mówi, że dotąd chorowała sporadycznie, raz na dwa, trzy lata i wówczas odwiedzała lekarza podstawowej opieki zdrowotnej. W szpitalu (nie licząc porodu), na krótkim zresztą pobycie, była raz w życiu, z opieki stomatologicznej i ginekologicznej korzysta prywatnie. Więc choć co miesiąc od lat wpłaca pieniądze do kasy Narodowego Funduszu Zdrowia, to dla ubezpieczyciela nie była kosztowna.
– Pod koniec lipca z powodu bólu i lekkiej opuchlizny odwiedziłam mojego lekarza rodzinnego, który podejrzewając pewne dość poważne schorzenie, wystawił mi skierowanie do lekarza specjalisty. Choć skierowanie było w trybie pilnym, terminy wizyty „na NFZ” wynosiły miesiąc lub nieco dłużej. Nie chciałam tyle czekać, więc umówiłam się prywatnie do dobrego specjalisty. Czekałam tydzień. Koszt wizyty – 150 zł. Lekarz zlecił badanie USG. Skierowanie było prywatne, więc badanie również musiałam pokryć z własnej kieszeni – 60 zł. Z badaniem ponowna wizyta u specjalisty – znowu 150 zł. I diagnoza – potrzebna będzie operacja. W przypadku wykonania przez tego lekarza zabiegu refundowanego przez NFZ, czas oczekiwania wynosił… blisko trzy lata! Więc zapytałam o zabieg zrobiony prywatnie – termin do ustalenia, ale szybki, tyle że koszt w granicach 7 tysięcy zł. Przed decyzją o zabiegu postanowiłam skonsultować się z innym specjalistą z tej samej dziedziny. Też prywatnie, bo sprawa jest poważna i nie ma na co czekać. Tym razem 130 zł nie moje. Ocenił, że warto jeszcze spróbować leczenia farmakologicznego. Recepta oczywiście 100 procent płatna – ponad 100 zł. Gdy skończę brać leki, czeka mnie kolejna wizyta, tym razem za 200 zł, bo z ponownym badaniem USG. I wtedy okaże się, czy będę operowana, czy też nie – mówi nasza Czytelniczka, która w razie potrzeby – co oczywiste – chce być operowana szybko, więc liczy się z wydatkiem rzędu 7 tysięcy zł. A wiedza o tym, co jej dolega i czy konieczna jest operacja będzie ją kosztować łącznie ponad 700 zł. – Z mojej perspektywy bezpłatna służba zdrowia dla osób ubezpieczonych to fikcja. Bo, gdy sytuacja jest poważna, to nie zamierzam czekać na jedną diagnozę miesiąc, na drugą – potwierdzającą lub negującą wcześniejszą – następny miesiąc, a potem trzy lata na zabieg. Bo od dziecka słyszę, że szybka diagnoza i szybkie leczenie diametralnie zwiększają szanse wygrania z chorobą. Tyle tylko, że to szybkie leczenie wymaga sporych pieniędzy – mówi rozgoryczona kobieta.
Ponieważ Narodowy Fundusz Zdrowia prezentuje w Internecie informator o czasie oczekiwania na świadczenia medyczne w tych poradniach specjalistycznych oraz szpitalnych oddziałach, z którymi ma podpisane umowy, więc sprawdziliśmy, jak wyglądają medyczne kolejki na Śląsku Cieszyńskim. I tak przykładowo w Cieszynie na wizytę w poradni otolaryngologicznej trzeba czekać – w zależności od placówki medycznej – średnio od 51 dni do trzech miesięcy. Czas oczekiwania na spotkanie ze specjalistą dermatologiem to średnio 58-88 dni, z alergologiem – około 50 dni (czasami jednak nawet dwa razy dłużej), a z okulistą – ponad 100 dni. Na wizytę w pracowni tomografu komputerowego trzeba przeciętnie czekać około 80 dni, w poradni endokrynologicznej średnio około 200 dni, a w pracowni fizjoterapii może być 200 dni, a nawet ponad rok. W jednej z poradni kardiologicznych najbliższy wolny termin to listopad przyszłego roku. Jeśli chodzi o kolejki do szpitalnych oddziałów w Cieszynie, to w przypadku chirurgii ogólnej wynosi ona średnio 90 dni, w przypadku okulistyki – około 130 dni, a w przypadku chirurgii urazowo-ortopedycznej – 178 dni. Na oddziałach rehabilitacyjnych trzeba na miejsce czekać aż do 2026 roku! Na wykonanie endoprotezy stawu biodrowego do 2021 roku, a stawu kolanowego do 2022 roku.
W Ustroniu na przyjęcie do poradni rehabilitacyjnej trzeba czekać średnio 46-58 dni, do kardiologicznej ponad 140 dni, a do poradni chirurgii urazowo-ortopedycznej (na świadczenia z zakresu ortopedii i traumatologii narządu ruchu)… dwa i pół roku! W Ustroniu padł też powiatowy rekord czekania na wolny termin w szpitalnym oddziale. Chodzi o rehabilitację narządu ruchu. W kolejce czeka tam aż 7,5 tysiąca pacjentów, a o przyjęciu – według informacji zamieszczonej w Internecie przez NFZ – można myśleć dopiero latem 2033 roku! Kolejka na oddział rehabilitacji ogólnoustrojowej sięga roku 2023, na oddział reumatologiczny 2021 roku, a na oddziały rehabilitacji neurologicznej i rehabilitacji pulmonologicznej 2019 roku. W Skoczowie na wizytę w poradni okulistycznej trzeba czekać średnio od 66 do 101 dni, w poradni neurologicznej około 135 dni, w poradni endokrynologicznej mniej więcej 272 dni, a w poradni fizjoterapii od 135 dni do roku. W Wiśle wolny termin do poradni urologicznej jest za 153 dni, a do poradni fizjoterapii za 317 dni. Przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia uważają, że wprowadzana właśnie sieć szpitali skróci kolejki zarówno do szpitalnych oddziałów, jak i do lekarzy specjalistów. Część ekspertów medycznych uważa jednak, że efekt sieci szpitali może być odwrotny, to znaczy kolejki jeszcze się wydłużą…