Sześć lat temu mieszkańcy Makowa Podhalańskiego zapewniali, że jeśli nie doprowadzą do budowy obwodnicy miasta prośbą, zrobią to groźbą. Ale choć nie pomogły pokojowe metody walki, nie zdecydowali się wprowadzić w czyn zapowiadanej blokady drogi krajowej. Dziś nawet sam burmistrz twierdzi, że bez takich drastycznych rozwiązań się nie obejdzie…
W godzinach szczytu przejazd samochodem przez centrum Makowa Podhalańskiego to proces bardzo powolny i irytujący dla kierowców. Jeszcze gorzej sytuacja wygląda w piątkowe i niedzielne popołudnia, czyli w czasie największego nasilenia weekendowych wyjazdów i powrotów, kiedy korki na drodze krajowej nierzadko sięgają daleko poza granice miasta. Poważny problem mają również wszyscy, którzy mieszkają przy tak ruchliwym trakcie. Mury ich domów pękają na skutek drgań, a hałas i kurz uniemożliwiają otwieranie okien w mieszkaniach.
W 2012 roku makowianie postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i zrobić wszystko, co w ich mocy, by doprowadzić do budowy obwodnicy. Na nic jednak zdały się wszystkie kroki, które podjęli – zebranie tysięcy podpisów pod petycją, zainteresowanie problemem parlamentarzystów z regionu, naciski na lokalne władze, by wsparły oddolne działania. Mieszkańcy zapowiadali wcześniej, że jeśli takie metody zawiodą, zorganizują blokadę drogi krajowej, ale w chwili próby zabrakło lidera, który mógłby poprowadzić akcję. Zmarła bowiem Katarzyna Onak, była przewodnicząca zarządu osiedla Maków Centrum, która od początku stała na czele walki o obwodnicę.
Nie oznacza to jednak, że nikt już nic nie robi, by rozwiązać problem korków w mieście. Jesienią ubiegłego roku, gdy osiem gmin z powiatów suskiego i nowotarskiego sprzymierzyło się przeciw planom tworzenia nowych parków krajobrazowych, została spisana rezolucja, w której zawarto również apel o budowę obwodnicy Makowa. Zainteresował on radnego wojewódzkiego Filipa Kaczyńskiego. Samorządowiec skierował do marszałka województwa małopolskiego Jacka Krupy interpelację w tej sprawie, która zaowocowała pismem do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Ale szef krakowskiego oddziału tejże instytucji Tomasz Pałasiński odpisał tylko, że ponieważ budowy obwodnicy nie ma w rządowych planach do roku 2025, niemożliwe jest pozyskanie środków nawet na wykonanie jej projektu.
Radny uderzył zatem wyżej, do Ministerstwa Infrastruktury. Ale i tym razem nie dostał budującej odpowiedzi. Agnieszka Krupa, zastępca dyrektora Departamentu Dróg Publicznych ministerstwa stwierdziła, iż budowa obwodnicy Makowa nie jest przedsięwzięciem strategicznym dla właściwego funkcjonowania transportu drogowego w skali całego kraju, a brak jest pieniędzy nawet na przeprowadzenie wszystkich tych zadań, które zostały uznane za priorytetowe… – Nie oznacza to jednak rezygnacji z tej inwestycji. Ministerstwo Infrastruktury będzie dokładało starań, by jej realizacja była możliwa w kolejnej perspektywie finansowej Unii Europejskiej – dodała na zakończenie.
Do tych samych instytucji z apelem o budowę obwodnicy niejednokrotnie zwracał się także burmistrz Makowa Paweł Sala, uzyskując równie wymijające odpowiedzi. Dowiedział się z nich między innymi, że natężenie ruchu na drodze krajowej nr 28 w jego mieście spadło… – Ministerstwo Infrastruktury powołuje się na przeprowadzone badania, ale trudno mi się z nimi zgodzić. Jestem przekonany, że podane wyliczenia rażąco rozmijają się z rzeczywistością, bo samochodów jest teraz nieporównanie więcej niż pięć lat temu. Rządzący nie biorą jednak pod uwagę takich subiektywnych odczuć. Zastanawialiśmy się nawet, czy nie przeprowadzić własnych badań, ale zapewne ani ministerstwo, ani Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad nie będą respektować ich wyników – mówi włodarz.
Paweł Sala jest przekonany, że jedyne, co mogłoby skłonić decydentów do przyznania środków na budowę obwodnicy Makowa, to radykalny ruch społeczny. Taki, jaki niegdyś zapowiadali makowianie. – Bez tego na nic się zdadzą wszelkie pisemne apele. Patrząc przez pryzmat tego, co się działo na Zakopiance, widzę, że protesty mieszkańców przynoszą konkretne rezultaty. Przez całe lata nie było tam kładek dla pieszych, zaczęły powstawać dopiero po zorganizowaniu blokad drogi. Wymiana pism takich skutków nie przyniesie, ale niewiele więcej mogę zrobić – podkreśla burmistrz.