Maków Podhalański jest drugą po Zembrzycach miejscowością w powiecie suskim, która posiada niewielką tężnię solankową. Powstała już kilka miesięcy temu, ale z jej otwarciem miasto musiało się wstrzymać z niezależnych od siebie powodów.
Makowska tężnia solankowa powstała z inicjatywy i woli mieszkańców. Wybudowano ją bowiem w ramach środków budżetu obywatelskiego, co oznacza, że najpierw grupa osób musiała zgłosić projekt takiej inwestycji, a następnie w wyniku głosowania zyskał on poparcie całej społeczności miasta, a już na pewno tej żywo interesującej się jego życiem i angażującym się działania wpływające na kreowanie rzeczywistości. Obiekt, który co prawda swoimi rozmiarami nie dorównuje najbardziej znanym tężniom w Ciechocinku, czy Inowrocławiu, ale podobnie jak one będzie spełniał swoją rolę, powstał przy ul. Jodłowej na skraju istniejącego już placu zabaw. Obok znajduje się także siłownia plenerowa, więc treningi na niej powinny przynosić jeszcze więcej korzyści.
Pokryty tarniną grzybek stanął już kilka miesięcy temu i co najwyżej cieszył oko. – „Zalanie” tężni solanką w zimie mijało się z celem, gdyż po prostu ta zamarzłaby, więc zdecydowaliśmy się z otwarciem wstrzymać się do wiosny – mówi makowski burmistrz Paweł Sala. I gdy uruchomienie tężni wydawało się zbliżać wielkimi krokami w Polsce ogłoszono stan zagrożenia epidemiologicznego. – Otrzymaliśmy od wojewody rekomendację, która nakazuje zastanowić się nad uruchamianiem fontann tworzących mgłę i stanowiących urządzenia inhalacyjne, ponieważ w ocenie epidemiologów może to generować dodatkowe zagrożenie – mówił jeszcze na kwietniowej sesji Rady Miasta Paweł Sala. Wspomniał, że w jego ocenie działanie dwóch fontann na miejskim rynku nie stanowi zagrożenia, gdyż te nie powodują rozpraszania się wody. Uznał, że z uruchamianiem tężni należy wstrzymać się do zluzowania obostrzeń. Liczył, że w drugiej połowie maja tężnia zacznie spełniać swoją funkcję. Jednak tej nie udało się uruchomić nawet w pierwszych dniach czerwca. – Gdy chcieliśmy zalać tężnię solanką to okazało się, że tej po prosu nie sposób kupić. Chyba wszystkie miejscowości posiadające tężnie zaczęły składać zamówienia. Niemniej udało się już zamówić – powiedział „Kronice” w ubiegłym tygodniu makowski burmistrz.
Nie odważe się tam usiąśc i inhalować. Ryzyko.Taki wirus usiadzie na tych galązkach i może się udzielac wszem i wobec. Nie wiadomo kto się wcześniej tam inhalował. To u fryzjera tyle fartuchów, masek iplynów dezynfekcyjnych. To nie na czasie. Ryzykowne jak w kopalni.