Z nietypową interwencją mieli do czynienia wiślańscy policjanci. Mundurowi zostali wezwani w rejon potoku w Łabajowie, gdzie jedna z mieszkanek w nocy usłyszała rozpaczliwe odgłosy zwierzęcia. Okazało się, że to mały borsuk, który najprawdopodobniej stracił matkę. Dzięki szybkiej i sprawnej pomocy policjantów i strażaków z OSP w Wiśle przestraszone zwierzę trafiło pod specjalistyczną opiekę.
Dyżurny z Komisariatu Policji w Wiśle odebrał w nocy zgłoszenie od mieszkanki dzielnicy Łabajów, która była zaniepokojona odgłosami dobiegającymi z rejonu potoku. Kobieta przekazała, że były to odgłosy podobne do rozpaczliwego płaczu dziecka. Po sprawdzeniu okazało się jednak, że to mały borsuk. Dyżurny skierował na miejsce policjantów. Wezwani do pomocy strażacy z wiślańskiej OSP złapali zwierzę i przekazali pod opiekę mundurowych.
fot. Fot. udostępniona przez ośrodek “Mysikrólik”
Dyżurny skontaktował się Ośrodkiem Rehabilitacji „Mysikrólik” z Bielska Białej, którego właściciel przekazał jak pomóc zwierzęciu, aby nie narażać go na dodatkowy stres do czasu jego przyjazdu. Policjanci umieścili borsuka w skrzynce i przykryli kocem zapewniając mu dostęp świeżego powietrza. Właściciel ośrodka przekazał, że matka małego borsuka najprawdopodobniej nie żyje i dlatego było słychać jego skomlenie.
To zdarzenie pokazuje, jak ważne jest byśmy nie pozostawali obojętni na los dzikich zwierząt. Wszystko dobrze się skończyło dzięki szybkiej reakcji zgłaszającej i sprawnej interwencji mundurowych. Mały borsuk jeszcze tej samej nocy trafił pod opiekę specjalistów.
Mysikrólik działa na zasadzie dobrej woli wpłat darczyńców i żebrania w urzędzie miasta które nie chce go dotować
… Bo.jest Reksio (który dla betonowych głów nie.obsługuje dIkich zwierzat ) potrącone czy ranne dziki…borsuki…sarny…jelenie…ptaki…wydry…wiewiórki ratuje mysikrólik gdzie srodki.przeciwbólowe w zastrzykach…opatrunku…karma..oplaty za prad często energochłonnych lamp do wygrzewania ponosi.ta prywatna instytucja…w które po godzinach swojej pracy pomagają wlasciciele…a nawet robi sie.im.pod góre że przecież nie maja uprawnień do podawania zatrzyków itd.lepiej weterynarz i zastrzyk smierci-problem dla miasta z głowy.Dodam że jeden zastrzyk potrafi kosztować 160zł…a zwierzat jest wiele…
Ochrona zwierząt w urzędach gmin jest teoretyczna. Potem dzieją się takie przypadki jak swego czasu z chorym liskiem w Milówce, któremu nikt nie chciał pomóc. Bo przyszedł z lasu i nie wiadomo dlaczego nie chciał do lasu wracać, jego wina.
Ponieważ akcja działa sie nad potokiem to nie było potrzeby podania prądów wody
Dzielni strażacy zagasili stres małego borsuka, bezsikawkowo też się da.
Akurat w tej sprawie wytłumaczenie jest proste. Strażacy odłowili borsuka, pojechali i na tym skończyła się ich rola, a policjanci zostali ze zwierzęciem i z problemem komu go przekazać. Proszę wierzyć, załatwienie tej sprawy w nocy nie jest takie proste, jak na pierwszej chwili może wydawać. No i oczywiście pozostaje pytanie: kto ma za to zapłacić? Miasto, Nadleśnictwo?
Dlaczego na tym skończyła się ich rola? Jaka rola policjantów, którzy tym bardziej nie są od zajmowania się borsukiem. Na załatwienie tej sprawy i w nocy powinna być z Urzędu Gminy procedura bo tam jest referat d/s ochrony zwierząt różnorakich na terenie gminy. No ale gminy powielają tylko procedury (regulaminy) na opiekę nad zwierzętami bezdomnymi (psy) i dziko żyjącymi kotami. To nic, że z lasu ale na terenie gminy. Mi jak ktoś podrzuci śmieci na działkę – odpowiadam.
Oczywiście, że ma Pani rację. To jest obowiązek gminy, ale urząd jest zwykle czynny do 15.30, po tej godzinie urzędnicy wyłączają telefonu, idą do domu, a potem problem spada na inne służby, gdyż o ile gminy mają podpisane umowy o odławianie psów czy kotów, to w przypadku dzikich zwierząt to nie wiem, ile samorządów ma takie umowy. Co ma robić policjant czy strażak, kiedy wezwanie jest w nocy, gmina zamknięta, zwierzę cierpi, a ludzie domagają się szybkiej i skutecznej interwencji?
OSP jest stowarzyszeniem a organem prowadzącym OSP w gminie jest wójt. Oczywiście zawodowo współpracują z PSP. Dlaczego nie może być konkretna umowa z OSP, że jeśli urzędnik idzie do domu o 15:30 – OSP ma płacone za obowiązek urzędnika od a do z a nie takie jeszcze przekazywanie do policjantów. To się da uregulować, radni chętnie podpiszą uchwałę jeśli trzeba albo wystarczy tylko regulamin. Jest ustawa o ochronie zwierząt, która nie reguluje takich spraw w gminie. A zwyczaj ktoś wymyślił taki, że wszelkie stworzenia łapią strażacy z OSP, pracują też za hycli? I przekazują policjantom, po co?
Jeśli już też mundurowi z OSP złapali zwierzę, po co przekazanie do następnych mundurowych? Są mądrzejsi aby zadzwonić do Mysikrólika?