Dariusz Gajny został tak zwanym miejskim ogrodnikiem. Tak zwanym, bo nie jest to odrębna funkcja, a jedynie etat w Wydziale Gospodarki Miejskiej bielskiego ratusza. Czy nowego urzędnika od zieleni zadowala takie rozwiązanie? Z Dariuszem Gajnym rozmawia Kuba Jarosz.
– Bielscy aktywiści spod znaku „Bielszczanie dla Drzew” zauważyli na portalach społecznościowych, że trudno się doszukać na stronach urzędu miejskiego informacji o rozpisanym konkursie na stanowisko ogrodnika miejskiego. Przyniesiono pana w teczce?
– Skądże znowu. Był konkurs, jak najbardziej. Jest przecież ogłoszony jego wynik. Ale przyznaję, że sam nie znalazłem dzisiaj informacji o konkursie. Pewnie została zdjęta, nie wiem. To kwestia techniczna samego urzędu, nie moja.
– Wygrał pan więc konkurs, a z km pan walczył o to stanowisko?
– Cóż. Była tylko moja kandydatura.
– Rozumiem, że ma pan odpowiednie kwalifikacje.
– Jestem z wykształcenia architektem krajobrazu. Od blisko dziesięciu lat uczestniczę też w Bielsku-Białej społecznie prawie we wszystkich sprawach związanych z kontrowersjami wokół zieleni. Uważam więc, że sobie poradzę.
– Wielu bielszczan ma taką nadzieję. Ale czy będzie pan w pełni niezależny, skoro ogrodnik miejski nie jest odrębnym stanowiskiem Został pan, można tak powiedzieć, przyklejony etatowo do Wydziału Gospodarki Miejskiej. Podlega pan więc naczelnikowi.
– To ze względów proceduralnych. Dla mnie najważniejszy jest efekt mojej pracy, jej zakres i kompetencje. Nie sądzę, żeby obecne rozwiązanie mogło mi w tym przeszkadzać.
– Jak będzie wyglądała pańska praca? Siedzenie za biurkiem i przekładanie papierków?
– W żadnym razie! Teren, teren i jeszcze raz teren. Spotkania przede wszystkim z ludźmi, reagowanie na ich uwagi, wsłuchiwanie się w to, co bielszczanie mówią, czego chcą. Ale też, rzecz jasna, opiniowanie wszelkich wniosków już na etapie ich projektowania, zanim zapadną konkretne decyzje.
– Ma pan jakiś plan działania? Co należałoby zmienić w kwestii terenów zielonych w mieście?
– Trzeba rzeczywiście opracować spójny, sensowny plan zarządzania zielenią miejską. Podzielić miasto na sektory. Może nie każdy to wie, ale na przykład drzewa w centrach miast żyją krócej. Trzeba więc sadzić tam bardziej odporne odmiany. Musimy też wziąć pod uwagę zmiany klimatyczne. Dzisiaj nasadza się zieleń w sposób przypadkowy, tradycyjne odmiany. A trzeba patrzeć długofalowo. Może wprowadzać gatunki, które za chwilę będą się czuły lepiej w cieplejszym klimacie.
– Chce pan sadzić w Bielsku-Białej palmy?
– Nie przesadzajmy. Mówię jedynie o jakimś kierunku, o nowym myśleniu w tej kwestii.
– Zaczyna pan pracę od grudnia, więc nie powinienem teraz o to pytać. Ale zapytam. Wie pan ile drzew wycięto w mieście w ciągu ostatnich dwóch lat?
– Przyznaję, że nie.
– Ponad piętnaście tysięcy. To dużo, pana zdaniem?
– To zależy, do czego to odnosimy. W każdym razie dla mnie każde drzewo jest cenne. Niemniej są sytuacje, że nie ma innego wyjścia i drzewo trzeba ściąć. Ważne jest to, aby działać rozsądnie i tam, gdzie to możliwe, dać przyrodzie swobodę, zachować dla niej przestrzeń, pamiętać o tym, że razem współistniejemy na planecie.
Drzewa muszą być prawnie chronione, inaczej żaden ogrodnik nic nie pomoże
Facet robi sobie zdjęcie na grobach nieprawdopodobne
Szumi dokoła las,
czy to jawa, czy sen?
Co ci przypomina,
co ci przypomina
widok znajomy ten?
Konkurs z jedną kandydaturą i został zdjęty z informacji. Nic dziwnego bo to nie konkurs. Czy “ogrodnik” ma pod sobą ludzi wykonawczych? Z kim będzie współpracował w wykonaniu pomysłów? Z ogólności wypowiedzi słabo to widzę.