Wydarzenia Czechowice-Dziedzice

Mija miesiąc od zaginięcia Karoliny Wróbel. Siostra: “Dalej nie wierzymy, że ona tam gdzieś jest”

Mija miesiąc od momentu, gdy po raz ostatni widziana była Karolina Wróbel z Czechowic-Dziedzic. Rodzina zaginionej z dużym niepokojem, ale też pewnego rodzaju nadzieją regularnie przychodzi nad staw Błaskowiec, gdzie od tygodni trwają zakrojone na szeroką skalę poszukiwania. – Dalej nie wierzymy, że ona tam gdzieś jest, że zeznania tego chłopaka są prawdziwe – mówi siostra zaginionej 24-latki. Pani Daria mówi także o fali bezinteresownej pomocy, jaką otrzymali jej siostrzeńcy.

– Nadzieja umiera ostatnia?

Daria Skoczylas: My cały czas wierzymy, że może ten chłopak był pod wpływem narkotyków, że podaje jakieś fałszywe zeznania, że tak naprawdę do niczego większego nie doszło. Człowiek już ma naprawdę różne myśli. Staramy się cały czas myśleć, że to się może jeszcze wszystko pozytywnie zakończyć.

– Jak wygląda teraz Wasze życie? Cały czas jesteście przecież atakowani informacjami i komentarzami w Internecie.

Na pewno jest to męczące. Ludzie nas atakują, praktycznie z każdej strony padają oszczerstwa i ocenianie. Prawda jest natomiast taka, że nikt z tych ludzi nas osobiście nie zna i nikt nie wie, jak ta sytuacja naprawdę wyglądała i jak wyglądało nasze życie rodzinne przed zaginięciem siostry. Bo w zasadzie ludzie wiedzą tyle, co zobaczyli w telewizji. Jakieś urywki sklejonych materiałów i naszych wypowiedzi. Osoby, które znają nas osobiście już lata i w naszym otoczeniu, wiedzą, jaką jesteśmy rodziną.

Natomiast te osoby, które mają swoje wnioski, oczywiście mają prawo do swoich wypowiedzi, ale nie jest to dla naszej rodziny ani miłe, ani przyjemne, ani łatwe. Bardzo to wszyscy przeżywamy i troszkę gdzieś już próbujemy się nastawiać na ten najgorszy scenariusz. Natomiast ludzie nam „dokładają” jeszcze z każdej strony co chwilę. Ale niestety tak wygląda dzisiejszy świat, że każdy potrafi ocenić drugiego w przeciągu chwili.

– Czy da się przy tym wszystkim normalnie funkcjonować?

Nie da się… Człowiek cały czas o tym wszystkim myśli, cały czas liczy na jakieś nowe informacje, na to, że służby będą więcej działać, że w końcu znajdą jakiś trop. Jeżeli okaże się po aktualnych poszukiwaniach, że Karoliny nie ma w tym stawie, to dla nas znowu to będzie jakaś szansa na szczęśliwe zakończenie tego całego szaleństwa.

– Zostaliście z tym wszystkim sami czy ruszyła jakaś fala pomocy?

Mamy bardzo dużą pomoc. Największą dla dzieci siostry, bo one teraz najbardziej tej pomocy potrzebują. Mamy psychologa. Ludzie ze środowiska, znajomi, sąsiedzi, szkoła, przedszkole zadeklarowały zbiórki, dzieci dostały też żywność. Założyliśmy publiczną zbiórkę finansową, bo sporo ludzi chciało wpłacać pieniądze. Pomocy jest bardzo dużo. Ludzie są bardzo życzliwi i też chcą pomóc dzieciom, bo w tym wszystkim tak naprawdę o nie chodzi. Tylko one na tym najbardziej ucierpiały w tym momencie. Są to małe dzieci, ciężko jest im tę sytuację logicznie wytłumaczyć. Dwoje dzieci zostało bez mamy i tak naprawdę bez środków do życia.

Moja mama, a ich babcia na tyle, ile jest w stanie, to utrzymuje i siebie, i dzieci w tym momencie. Jeszcze do tego opłaca aktualnie dwa mieszkania – wynajmuje swoje, a musi jeszcze opłacać to drugie mieszkanie, w którym są dzieci. Do rozwiązania sprawy tak musi zostać, bo przychodzi tam pani kurator, jest MOPS i asystent rodziny. To nie jest tak, że zostaliśmy bez pomocy, bo zostaliśmy od razu zaopiekowani przez znajomych, ale też obcych ludzi i instytucje.

– Jak przeżywają to dzieci? Pewnie tęsknią za mamą.

Tęsknią i pytają cały czas, czy już znaleźliśmy mamę. Musieliśmy im też coś powiedzieć, więc usłyszały, że mama się zgubiła i cały czas jej szukamy. Codziennie pytają, czy już ją znaleźliśmy. Kiedy ktoś przychodzi do drzwi mieszkania, biegną, bo myślą, że mama wróciła. Jest to dla nich ciężka sytuacja, dlatego są pod opieką psychologa.

– Czy służby Was informują o postępach?

W zasadzie od początku nie mieliśmy żadnych informacji. Kiedy próbowaliśmy się czegoś dowiedzieć od czechowickich czy bielskich komendantów policji czy poprzez komendę wojewódzką w Katowicach, ciągle dostawaliśmy tylko odpowiedź, że trwają działania operacyjne, że oni cały czas działają, że jak coś będzie wiadomo, to oczywiście nas poinformują.

Nie dostaliśmy żadnych informacji na temat tego, co zeznał zatrzymany, czy jakie zarzuty zostały mu postawione. Nie wiedzieliśmy kompletnie nic, dopóki naszym pełnomocnikiem nie został pan Rafał. Można powiedzieć, że do tej pory żyliśmy w niewiedzy i tak naprawdę żyliśmy tymi rzeczami, które pojawiały się w mediach. Żadna ze służb nam, jako rodzinie nic oficjalnie nie przekazała.

– Często bywacie nad stawem?

O poszukiwaniach nad stawem informują nas sąsiedzi. Nie mieliśmy i nie mamy żadnych oficjalnych komunikatów, którego dnia i o której będą poszukiwania. Znajomi dzwonią i przekazują, że zjeżdża się straż, policja, że chyba będą szukać. Więc każdy wsiada w samochód i jedzie patrzeć, czy czegoś może się dowiemy, czy może nam coś przekażą. Czekanie, oglądanie tego wszystkiego nie jest łatwe. Nikt do nas nie podszedł, nikt nam nie powiedział, jak wygląda sprawa, czego szukają, co już przeszukali. Więc możemy tylko sobie tam stać nad stawem i w zasadzie oglądać jak wszyscy…

– Ciężko się patrzy na działania służb? W każdym momencie mogą tak naprawdę na coś natrafić.

Trudno to opisać… Kiedy wyławiali różne rzeczy, za każdym razem musieliśmy iść i je identyfikować jako rodzina. Nie jest to ani miły, ani przyjemny widok dla nikogo. Możemy patrzeć i mieć cały czas nadzieję, że jednak nic nie znajdą.

– Wiele razy powtarzaliście, że nie wierzycie w wersję ze stawem, że Karoliny tu nie ma.

Dalej nie wierzymy, że ona tam gdzieś jest, że zeznania tego chłopaka są prawdziwe. Kiedy zaczęły wychodzić fakty i dowiedzieliśmy się, kim jest ten chłopak, jak się zachowywał, w jakim środowisku przebywał, że miał styczność z używkami, to wzbudziło nasze wątpliwości. Wiemy, że on mógł sobie po prostu powiedzieć różne rzeczy podczas zeznania, a oni w to uwierzyli… Bo w zasadzie to jest ich jedyny trop. W pobliże tego miejsca doprowadziły też psy tropiące, więc tam cały czas szukają.

My twierdzimy jednak, że może warto byłoby sprawdzać też jakieś inne wątki. Wszystko opiera się jednak o procedury, a my nie mamy na to wpływu. Najlepiej byłoby, gdyby wszystko działało dwukierunkowo. Powinni szukać tam, gdzie mają poszlaki, ale też powinni działać w innych miejscach i sprawdzać inne teorie. Wziąć pod uwagę, że wydarzyło się coś innego.

– Czy siostra zachowywała się dziwnie już wcześniej? W programie TVN Uwaga przyznała Pani, że końcem grudnia usłyszała bardzo niepokojące pytanie od Karoliny.

Siostra na moim weselu pytała o to, czy gdyby coś jej się stało, to zaopiekujemy się jej dziećmi. Próbowaliśmy się dowiedzieć w jakiś sposób, o co może chodzić, ale ona nie chciała powiedzieć. Wzbudziło to we mnie jakiś niepokój, próbowałam ją podpytać. Zaoferowałam jej pomoc, że gdyby się cokolwiek działo, to zawsze może do mnie przyjść i jej z mężem pomożemy. Stwierdziła tylko, że tak, jej się wymsknęło. Nie ukrywam, że jak to na weselu siostra trochę alkoholu wypiła i może dlatego też nikt nie wziął tych słów na tyle poważnie, że faktycznie może się coś wydarzyć.

Później doszły nas słuchy, że ktoś mógł ją szpiegować, że jakiś samochód za nią jeździł, o czym mówiła sąsiadom. Żałuję, że o tym nie wiedziałam, bo nikt by jej nie zostawił bez pomocy. Jednak w dzisiejszych czasach ciężko ludziom się otworzyć, nawet przy bliskiej rodzinie. Może to było takie ciche wołanie o pomoc. Wychodzi na to, że czegoś się bała… Kilka dni przed zaginięciem zniszczyła też telefon, więc wszystko wskazuje, że czuła się śledzona. O tym wszystkim dowiedzieliśmy się już po zaginięciu Karoliny.

– Czy znaliście Patryka B., który został zatrzymany w sprawie?

Nie mieliśmy pojęcia, że ktoś podnajmuje od nich pokój. Nigdy tego człowieka nawet na oczy nie widziałam. Mimo że wielokrotnie byłam u siostry w mieszkaniu. Podobno wychodził rano, przychodził wieczorem i głównie tylko nocował w tym mieszkaniu.

– Współpracujecie z prywatnym detektywem. Jego praca przynosi efekty?

Pan Dawid skontaktował się z nami, że pomoże, że ma swoje metody działań. Ma już jakieś swoje wnioski, ale na razie tego nie dajemy do wiadomości publicznej. Są to jego działania, a on nam pomaga nieodpłatnie, więc też nie chcemy się wychylać. Jest skuteczny, bo z tego co wiem, to o tym, że w mieszkaniu w dniu zaginięcia Karoliny była impreza dowiedział się właśnie pan Dawid, a nie policja. To też o czymś świadczy, że działał troszkę szybciej niż oni…

Rozmawiał: Artur Jarczok

google_news