Zdawałoby się, że jeśli raz w życiu zobaczyło się widowisko jasełkowe, to można zrezygnować ze wszystkich innych. Bo przecież każde musi być podobne do pozostałych. Zazwyczaj jest to prawdą, ale nie w przypadku jasełek stryszowskiego Teatru Młodych im. Rudolfa Warzechy.
Ta amatorska grupa co roku przygotowuje nowe przedstawienie o narodzinach Jezusa Chrystusa, prawie nie powielając wykorzystanych raz pomysłów. Choć pewne powtórzenia są nieuniknione, niemniej każde kolejne jasełka stanowią oryginalną całość, która zawsze zdumiewa inwencją twórczą reżysera i scenarzysty Mirosława Płonki, szefa teatru. Tym razem są to aż dwa odrębne widowiska, oba zrealizowane po mistrzowsku. Jedno, zatytułowane „Witoj Jezu!”, wystawiane wyłącznie w obiektach sakralnych, ma formę adoracji szopki, drugie – „Jak to z Narodzeniem Boskim było?” – bardziej przypomina klasyczny spektakl teatralny. Przedstawienie pokazuje wizytę kolędników w wiejskiej chacie, ze swadą odtwarzających przed domownikami historię przyjścia na świat Jezusa. Przypomina też zapomniane tradycje wigilijne, na przykład zwyczaj straszenia drzew w sadzie siekierą, by w nowym roku rodziły więcej owoców. – Części tego spektaklu bazują na fragmentach jasełek odegranych przez dziadków i rodziców aktorów teatru przed pięćdziesięcioma laty – wyjawia Mirosław Płonka.
Autorką fotoreportażu jest Edyta Łepkowska.