Wydarzenia Bielsko-Biała

Na zamku zuchwałego księcia

Fot. Marcin Płużek

Nie ma tu strzelistych wież, potężnych murów czy podziemnych lochów, ale pozostałości zamku na Wołku w Kobiernicach są przesiąknięte fascynującą historią.

Pozostałości warowni znajdują się na wzniesieniu piętrzącym się na wysokości blisko 400 m n.p.m. nad doliną Soły. To część masywu Bujakowskiego Gronia oddzielonego od niego niewielką przełączką. Swoimi początkami zamczysko sięgało XIV wieku, a wzgórze, na którym go wzniesiono zasiedlono znacznie wcześniej.

Udokumentowane są ślady osady kultury łużyckiej znajdującej się niegdyś na Wołku, datowanej na 600 lat przed naszą erą. Poniżej wzgórza, bliżej koryta Soły, znaleziono w XIX wieku liczący sobie 1100 lat przed naszą erą, wykonany z brązu miecz (znajduje się on obecnie w Muzeum Archeologicznym w Krakowie). Słowem – obszar ten zamieszkany był od tysięcy lat.

Dwa mury obronne

Nie powinno to dziwić, bo od tysięcy lat wzdłuż Soły wiódł szlak handlowy prowadzący z południa Europy nad Morze Bałtyckie. Nie bez powodu książę oświęcimski Jan I właśnie na Wołku wzniósł zamek, który w tamtym czasie miał kontrolować szlak kupiecki prowadzący na Węgry. To miejsce posiadało doskonałe walory obronne, a jego usytuowanie pozwalało na obserwację sporego obszaru doliny rzecznej wcinającej się w tym miejscu w pasmo Beskidu Małego.

Pierwsza wzmianka o warowni pochodzi z 1396 r. Zamek powstawał w kilku etapach. Na początek wyrównano wierzchołek wzgórza, tworząc płaską platformę. Wokół niej usypano wały obronne oraz wykopano głębokie fosy. Ich zarys i ukształtowanie pozostałych fortyfikacji widoczne są do dzisiaj. Początkowo zabudowania mieszkalne oraz brama wjazdowa wykonane były najpewniej z drewna. Dopiero później, gdzieś na przełomie XIV i XV wieku, rozbudowano mury obronne, wzniesiono kamienną basztę oraz budynek bramny. Powiększono też zabudowania mieszkalne.

Ostatecznego wyglądu górska forteca nabrała podczas kolejnej rozbudowy, w połowie XV wieku. Jak ustalili historycy i archeolodzy, w tym czasie wzniesiono m.in. drugi pierścień murów obronnych wraz z wieżą komunikacyjną łączącą mur wewnętrzny z zewnętrznym. Ten pierwszy był potężny, miał u podstawy około 2,5 m szerokości. Twierdza posiadała owalny kształt i zajmowała teren o promieniu około 40 metrów. Mniej masywny mur zewnętrzny dodatkowo ochraniała przed atakiem głęboka fosa. Do środka można było dostać się przez bramę, do której prowadził zwodzony most. W północno-wschodnim narożniku stała górująca nad budowlą baszta. Był też obszerny budynek mieszkalny mający połączenie z murem zewnętrznym. Zabudowania posiadały murowane z kamienia fundamenty, choć reszta konstrukcji mogła być częściowo wykonana z drewna. Trudno jednoznacznie określić, jak dokładnie prezentował się obiekt, bo wszelkie informacje na jego temat opierają się wyłącznie na ustaleniach archeologów. A badali oni pozostałości twierdzy wiele wieków po tym, jak została zburzona.

Uważa się, że ostatnim władcą, który rozbudował i wzmocnił zamek na Wołku był książę oświęcimski Jan IV. Z jego postacią należy też wiązać zmierzch tej fortecy. W tym czasie Księstwo Oświęcimskie nie było jeszcze częścią Korony Polskiej. Jego książęta byli lennikami królów czeskich i – mówiąc w uproszczeniu – tereny te były jeszcze częścią Śląska. W 1452 r. książę Jan IV najechał i złupił tereny zachodniej Małopolski. W odwecie król Polski Kazimierz Jagiellończyk wysłał zbrojną ekspedycję mająca powstrzymać grabieżcze zapędy nieobliczalnego sąsiada i jego popleczników. Wojska królewskie zdobyły wtedy m.in. zamek w Oświęcimiu, będący stolicą księstwa. Książę Jan poddał się i zawarł ugodę z królem. Nie dotrzymał jej jednak i próbował nawet odbić oświęcimski zamek. Gdy mu się to nie udało uciekł i ukrył się w zamku Wołek, skąd nadal organizował grabieżcze wypady na tereny Małopolski. Chciał ponoć w ten sposób odebrać należne mu, a niewypłacone przez króla pieniądze za udział jego rycerzy po stronie Polski w wojnie z Krzyżakami.

Kazimierz Jagiellończyk nie mógł tolerować ciągłych najazdów na ziemie koronne i w 1454 r. wysłał kolejną wyprawę przeciwko zuchwałemu księciu. Wojska królewskie pod dowództwem Jana Tęczyńskiego długo oblegały zamek w Wołku, lecz nie udało się go zdobyć, co najlepiej świadczy o tym, jak potężna i dobrze ufortyfikowana była ta średniowieczna twierdza. Choć są i takie opinie, że Tęczyński nie chciał otwarcie szturmować fortecy, szanując w ten sposób życie swoich ludzi. Wolał oblegać zamek i nękać załogę. Konflikt udało się ostatecznie rozwiązać polubownie. Książę Jan, widząc, że nie jest w stanie wygrać z królem, poddał się jesienią 1454 r., a następnie sprzedał Księstwo Oświęcimskie królowi za 50 000 grzywien groszy praskich. W ten sposób zamek na Wołku, podobnie jak inne twierdze książąt oświęcimskich, przeszedł we władanie króla Kazimierza Jagiellończyka i został obsadzony przez wojska koronne. Właśnie wtedy granica między Małopolską a Śląskiem została przesunięta na zachód i oparła się m.in. na rzece Białej.

Wołek do 1474 był zamkiem królewskim, aż do czasu, kiedy Kazimierz Jagiellończyk podarował go (a także inne twierdze) Piotrowi Komorowskiemu. W ten sposób król chciał przeciągnąć na swoją stronę związanego wcześniej z Koroną Węgierską magnata. Szybko okazało się, że był to błąd, bo Komorowski ponownie zaczął sprzyjać Węgrom. Mogło to oznaczać wzrost wpływów węgierskich na terenie Księstwa Oświęcimskiego, tuż przy granicy Rzeczpospolitej. Dlatego po śmierci Piotra Komorowskiego król zaproponował jego bratu Mikołajowi, że odkupi od niego przygraniczne zamki, w tym Wołek.

Komorowski nie przystał jednak na tę propozycję. Skutek był taki że w 1477 r. na tereny te ponownie wyruszyła zbrojna ekspedycja królewska, która zdobyła, a następnie spaliła i doszczętnie zburzyła wszystkie fortece Mikołaja Komorowskiego, tak aby nie przeszły one w ręce węgierskie. W ten sposób zamek na Wołku, podobnie jak zamek w Żywcu czy Barwałdzie, zostały całkowicie zniszczone.

Poszukiwacze skarbów

Nie wiadomo dokładnie, co później działo się z resztkami fortecy. Do dzisiaj nie zostało z niej wiele, jedynie resztki fundamentów budynku mieszkalnego oraz baszty. Tu i ówdzie zobaczyć można też fundamenty murów obronnych i fortyfikacji bramnych. Widoczny jest też ogólny zarys budowli, w tym usytuowanie poszczególnych jej części. Chociażby tylko z tego powodu warto odwiedzić to miejsce.

Wokół zamku narosło też wiele legend i opowieści, w tym o ukrytych gdzieś skarbach czy Białej Damie pojawiającej się ponoć na Wołku w Noc Świętojańską.

Miejsce jest odludne, otacza je stary las, co przydaje mu tajemniczości, ale nie jest zapuszczone. Wołek stał się lokalną atrakcja, o którą troszczy się samorząd Porąbki. Na dawnym zamkowym dziedzińcu, pod starym drzewem, przygotowano nawet miejsce z paleniskiem przeznaczone do biwakowania. Ustawiono też tablice z informacjami na temat historii zamku. Prowadzi do niego kilka oznakowanych ścieżek. W jego pobliże można też dojechać samochodem, asfaltową wąską drogą.

Dodajmy, że po raz pierwszy prace archeologiczne były tam prowadzone już pod koniec XIX wieku. To głównie na ich podstawie określono ogólny wygląd i zarys warowni. Ponownie ruiny były badane w pierwszej połowie lat 80. ubiegłego wieku, lecz do teraz nie opublikowano wyników tamtych prac archeologicznych. Podczas wykopalisk odkryto liczne artefakty z okresu średniowiecza, w tym groty strzał i bełty do kusz, resztki oporządzenia oraz broni, gliniane naczynia oraz bogato zdobione kafle. W latach 90. i później Wołek przeżywał prawdziwy najazd detektorystów i innych poszukiwaczy skarbów, którzy z wykrywaczami w ręku (na ogół nielegalnie) próbowali odnajdować pozostałości po burzliwej przeszłości zamku, przede wszystkim śladów z czasów jego oblężenia w 1454 roku. Pojawiły się też nieśmiałe pomysły częściowej rekonstrukcji dawnej warowni. Obecnie jednak nic nie słychać o takich planach.

google_news