Wydarzenia Bielsko-Biała Żywiec

Nad wodę zabierz głowę

Już do stu zbliża się liczba osób, które w tym roku utonęły w rozmaitych polskich akwenach. Co trzeba zabrać nad wodę, by nie przyczynić się do zwiększenia tej fatalnej statystyki? Przede wszystkim – rozum!

Gdy tylko nastały upalne dni, mieszkańcy tłumnie ruszyli nad wodę. Na jeziorach pojawili się żeglarze, wędkarze, miłośnicy kajakarstwa czy spacerowego pływania rowerami wodnymi. Coraz cieplejsza woda zachęca także do pływania wpław. Jak co roku można spodziewać się najgorszego. – W zeszłym sezonie mieliśmy trzy utonięcia na naszych jeziorach – Żywieckim i Międzybrodzkim – przypomina Jerzy Ziomek, koordynator grup interwencyjnych Beskidzkiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego oraz szef Bazy Ratownictwa Wodnego. – Podstawą bezpiecznego pobytu nad wodą jest rozsądek i trzeźwość. A tego najbardziej brakuje. Już mieliśmy pierwsze nieodpowiedzialne wyczyny. Na przykład 6 czerwca łowiący z łodzi wędkarz dobrze widział, że nadchodzi potężna burza. Ale ważniejsze było to, że może mieć jeszcze branie. A nagle zerwał się wiatr, zrobiły ogromne fale i z wielkim trudem dopłynął do brzegu – mówi.

Podstawowy problem z podpitymi żeglarzami i pływakami miały rozwiązać regulacje prawne, ale wypoczywający nad wodą zdają się nimi nie przejmować. Choć sternik, nie tylko żaglówki, ale nawet kajaka czy rowerka wodnego, który pływa z „bagażem” powyżej 0,2 promila naraża się na grzywnę, której wysokość określa sąd. Na dodatek musi liczyć się z poniesieniem kosztów odholowania łódki do brzegu. – Sternik powinien być całkowicie trzeźwy, bo on bierze na wodzie odpowiedzialność i za siebie, i za załogę. Cieszę się, że mijają czasy, kiedy picie na łódce było czymś naturalnym. Widziałem wiele tragedii na wodzie i rzadko się zdarzało, by ginął ktoś trzeźwy. Plagą jednak ciągle jest wypożyczanie rowerków wodnych przez młodzież, picie na środku jeziora, a później skakanie do wody – komentuje. Przypomnijmy, że to właśnie młodzi ludzie wyskakujący z rowerów wodnych najczęściej ginęli w ostatnich latach. – Policjanci patrolują nasze jeziora, ale przecież nie na okrągło. A niektórzy wiedzą, kiedy patrol kończy pracę i, bez ceregieli, na wodzie sięgają po alkohol. My im zwracamy uwagę, ale tylko na nas… krzyczą. Nie mamy uprawnień do kontrolowania, ale zapewniam, że kiedy trzeba będzie, to zaczniemy wzywać policję – tłumaczy woprowiec.

Jak zawsze przed rozpoczęciem letniego sezonu policjanci prowadzą kampanię, mającą na celu ostrzeżenie miłośników rekreacji nad wodą przed zagrożeniami. Radzą, by nie wskakiwać do wody o temperaturze poniżej 14 stopni Celsjusza oraz by schłodzić organizm, jeśli przed wejściem do wody jesteśmy rozgrzani. Ostrzegają przed tymi miejscami rzek i jezior, gdzie występują zdradliwe prądy, jest mnóstwo podwodnej roślinności i mieszczą się budowle hydrotechniczne. Nie powinno się pływać tuż po jedzeniu, a z drugiej strony – nie na czczo. Skakanie do wody czy pływanie na materacach czy innych basenowych zabawkach to również głupota, która może zakończyć się kalectwem lub śmiercią. Należy używać tylko atestowanych kapoków i ich używać, jeśli płynie się łodzią. Dzieci powinny bawić się nad wodą tylko pod czujną opieką dorosłych. Powinny mieć na sobie kamizelki czy pływaczki. Warto też sprawdzić prognozę pogody i obserwować warunki atmosferyczne, by nie dać się zaskoczyć burzy czy mgle. Trzeba zwracać uwagę na innych, czy przypadkiem nie potrzebują pomocy. Jerzy Ziomek z kolei przypomina żeglarzom, że powinni mieć na pokładzie kamizelkę dla każdego członka załogi oraz jedną dodatkową. Nie zaszkodzi też posiadanie koła ratunkowego. Gdy wiatr przybiera na sile albo zbliża się burza, należy zrefować żagle (zmniejszyć ich powierzchnię) i zmierzać do portu, zamiast się popisywać umiejętnościami. Gdy już się przydarzy wywrotka, nie wolno oddalać się od jachtu, tylko trzeba się na niego wdrapać i spokojnie czekać na pomoc. A najlepiej poćwiczyć wcześniej wywracanie żaglówki pod okiem fachowców i ratowników. – Do tych, którzy lubią pływać wpław apelujemy o to, aby robili to bliżej brzegu. Po pierwsze, będą bezpieczniejsi, gdy zabraknie im sił. A po drugie, nie będą się narażać na to, że zderzą się z żaglówką, której sternik może ich nie zauważyć, bo skupia uwagę na żaglach i wietrze – mówi ratownik.

W praktyce ratownicy spotykają się na co dzień z przykładami skrajnej bezmyślności. W zeszłym roku woprowcy zauważyli na przykład na środku jeziora… golasa, który po paru piwach zasnął na materacu i już powoli zaczął się „przypalać”. Nie widział nic złego w swoim „rejsie”. I jeszcze ratownikom zrobił awanturę, że śmią go niepokoić…

Jerzy Ziomek przypomina, że bezpieczeństwo korzystających z uroków kąpieli zależy przede wszystkim od ich rozsądku. Utonąć można w parę chwil i nikt nie zdąży z ratunkiem. W tym roku, tak jak i w poprzednim, woprowcy dysponują tylko skromnym budżetem. – Kiedyś ciągle patrolowaliśmy Jezioro Międzybrodzkie i Jezioro Żywieckie. Dzisiaj nie wypływamy, bo nie stać nas nawet na paliwo. Reagujemy przeważnie wtedy, gdy sami zaobserwujemy z brzegu niebezpieczną sytuację albo otrzymamy wezwanie – ostrzega szef Bazy Ratownictwa Wodnego.

google_news