Wydarzenia Bielsko-Biała Cieszyn Czechowice-Dziedzice Oświęcim

(Na)Gminna niemoc. Zabrzeg musi się wstydzić przed światem przez drogę PKP

Zdjęcia: Jerzy Bożek, Marcin Kałuski

To wielki wstyd dla gminy Czechowice-Dziedzice, że droga, po której przebiegają uczęszczane przez tysiące rowerzystów znane szlaki „Kraków – Morawy – Wiedeń Greenway” i Wiślana Trasa Rowerowa, w zasadzie przestała istnieć. Dziur już nie da się ominąć, tak samo jak bezczynności PKP, która to spółka wylewa żale na władze gminy w sprawie własnej drogi. Jedynym wyjściem wydaje się… zmiana przebiegu popularnych tras rowerowych, by ominąć zrujnowaną ulicę w Zabrzegu.

(nie)Gminna

Ulica Gminna w Zabrzegu na terenie gminy Czechowice-Dziedzice to specyficzna trasa, bowiem w większej części służy nie standardowemu ruchowi samochodów, ale kolei i – przede wszystkim – rowerzystom. Jest odnogą ulicy Sikorskiego, w rejonie skrzyżowania z ulicą Maciejowicką biegnie na wysokości stacji kolejowej Zabrzeg, która jest po drugiej stronie torów, a następnie do Czarnolesia, czyli dużego kompleksu leśnego przylegającego do południowego brzegu Jeziora Goczałkowickiego. Tuż przed stacją Zabrzeg Czarnolesie można skręcić prosto w stronę zapory.

To właśnie tędy biegną trasy dla cyklistów „Kraków – Morawy – Wiedeń Greenway” i Wiślana Trasa Rowerowa. Pierwsza, jak łatwo wywnioskować, ma międzynarodowe znaczenie, a druga służy rowerzystom w południowej części kraju.

Władze gminy Czechowice-Dziedzice mają spory problem z nazwą drogi, bowiem ulica Gminna tylko na krótkim odcinku jest drogą gminą, a większością „gospodaruje” spółka Polskie Koleje Państwowe SA. To sprawia, że za stan drogi wielu przyjezdnych może winić gminę.

Należący do samorządu odcinek między ulicami Sikorskiego a Maciejowicką jest w nienagannym stanie, ale dalej zaczyna się krajobraz księżycowy. Droga dla samochodów stała się w zasadzie nieprzejezdna, bo wielkich dziur nie ma jak ominąć. Są śmiałkowie, którzy się tędy przeprawiają, by pospacerować po Czarnolesiu, ale pracownicy kolei i ich podwykonawcy muszą to robić stale. Żeby nie zniszczyć samochodu, trzeba jechać z prędkością spacerowicza. Problem pojawi się, gdy na przykład do pożaru lasu lub do jakiegoś zdarzenia na terenie stacji rozrządowej Zabrzeg Czarnolesie będą musiały dojechać służby.

W lesie gładki asfalt

– Należąca do kolei część ulicy Gminnej jest zdegradowana. Wiele razy gmina podejmowała działania zmierzające do tego, by kolej ją wyremontowała. Powinno jej na tym zależeć, bo jest tam cała infrastruktura stacji w Czarnolesiu, łącznie z PKP Cargo. Są też firmy, które świadczą usługi na rzecz kolei i muszą niszczyć tu samochody – komentuje Krzysztof Jarczok, czechowicki radny i sołtys Zabrzega.

Szef sołectwa zapowiada kolejne działania, aby właściciel drogi zrobił z nią porządek. – Mieliśmy na to nadzieję, gdy Budimex prowadził remont linii kolejowej, ale – niestety – nie doszło do tego. Droga jest w coraz gorszym stanie. Dziś nawet na rowerze trudno nią przejechać. A rowerzysta może oberwać kamieniem od przejeżdżającego samochodu, bo dziury są czasem zasypywane kruszywem. Niestety, nikt nie patrzy na kwestię bezpieczeństwa. Przecież tam musi też dojechać straż pożarna, bo przy wjeździe do lasu są punkty czerpania wody – uważa.

Radny przekonuje, że to kolej powinna podjąć rękawicę i sprostać temu zadaniu. – Nie może to tak dłużej wyglądać. Rozmowy z koleją są zawsze trudne i długotrwałe, ale trzeba doprowadzić sprawę do końca. Zrujnowana droga rujnuje wizerunek naszej miejscowości – stwierdza Krzysztof Jarczok. Paradoksalne jest to, że w środku lasu spacerowicze i piesi korzystają już z – będącej w dobrym stanie – drogi asfaltowej…

Radny, będący przewodniczącym komisji gospodarki i rozwoju Rady Miejskiej w Czechowicach-Dziedzicach, rozumie argumenty stojące za tym, aby to gmina przejęła drogę od kolei. – Dzisiaj gmina, nie będąc właścicielem, nie może nic zrobić. Ale samo przejęcie drogi w tym stanie to żadna sztuka, bo ona nadaje się tylko do zupełnej odbudowy. Drogiej odbudowy – tłumaczy Krzysztof Jarczok.

Kolej na odbijanie piłeczki

Przedstawiciele kolei nie zechcieli się wytłumaczyć ze swej wieloletniej bezczynności w sprawie drogi. Wolą wytykać palcami… gminę. – PKP SA wielokrotnie proponowały gminie Czechowice-Dziedzice przekazanie części ul. Gminnej należącej do spółki, a w szczególności jej fragmentu położonego na działce o powierzchni 0,185 ha w okolicy skrzyżowania z ul. Maciejowicką. Jednak samorząd nie przyjął tych propozycji. Uważamy, że droga ma charakter lokalny i jest istotna dla mieszkańców, stąd gmina powinna być zainteresowana jej przejęciem. Zwłaszcza, że w jej ciągu samorząd wytyczył część Wiślanej Trasy Rowerowej i zgodnie z przepisami jest odpowiedzialny za rozwój dróg lokalnych – stwierdza Bartłomiej Sarna z biura komunikacji Polskich Kolei Państwowych.

Czy kolej jednak weźmie się choćby za prowizoryczny remont drogi? Nie wiadomo, bowiem odpowiedź jest lakoniczna. – Faktem jest również to, że w części stanowi ona dojazd do terenów kolejowych, dlatego nie wykluczamy w dłuższej perspektywie przeprowadzenia ewentualnych prac remontowych – to tyle, co do powiedzenia mają w PKP.

Władze Czechowic-Dziedzic informują z kolei o wieloletnich staraniach o zmianę tego stanu rzeczy. – Od 2018 r. ze Spółką Polskie Koleje Państwowe SA Oddział Gospodarowania Nieruchomościami w Katowicach, prowadzone są rozmowy oraz korespondencja w sprawie konieczności poprawy nawierzchni ul. Gminnej w Zabrzegu, której właścicielem na odcinku od skrzyżowania z ul. Maciejowicką (w kierunku gminy Chybie) są wyłącznie PKP SA. Co do stanowiska przekazanego przez PKP SA, należy sprostować, że pierwsza propozycja nieodpłatnego przekazania gruntu zajętego pod ww. drogę na rzecz gminy Czechowice-Dziedzice została zawarta w piśmie PKP SA Oddziału Gospodarowania Nieruchomościami w Katowicach z 2 lipca 2024 r. We wcześniejszej korespondencji proponowano wyłącznie odpłatne zbycie na rzecz gminy, co z uwagi na status drogi wewnętrznej nie było – i nie jest – możliwe do realizacji – wyjaśniają w ratuszu.

Gmina uzależnia nieodpłatne przejęcie gruntu, zajętego pod ten fragment drogi od partycypacji w kosztach remontu (szacowanego na ok. 2 mln zł) głównego jej użytkownika – Zakładu Napraw Taboru spółki PKP CargoTabor sp. z o.o., bowiem droga stanowi dojazd do zakładu.

– Według aktualnego stanu prawnego i faktycznego, grunt zajęty pod drogę nie jest geodezyjnie wydzielony. Jest częścią ok. 120-hektarowej działki, zajętej pod układ torowy w terenach zamkniętych, a więc nie został dotychczas przygotowany do obrotu i zbycia. Obowiązujący miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego dla tego obszaru nie przewiduje drogi o charakterze lokalnym, publicznym. Droga położona jest w obszarze o przeznaczeniu na tereny zamknięte. Tylko niewielka część o powierzchni ok. 2 arów (a nie 0,185 ha jak wskazuje PKP SA) zajęta jest pod fragment skrzyżowania ul. Maciejowickiej (gminnej drogi publicznej) z ul. Gminną – tłumaczą w Urzędzie Miejskim.

„Niech sami tam jeżdżą”

Turystyka rowerowa to oczko w głowie innego czechowickiego radnego – Jerzego Bożka. Dlatego stan ulicy, która ulicy już nie przypomina, spędza mu sen z powiek. Gmina się musi wstydzić tego, z czym jest kojarzona przez turystów korzystających z tras rowerowych. – Pomimo wielu starań gminy u właściciela tej drogi, jej stan od dziesięcioleci nie ulega zmianie. W związku z tym, w moim przekonaniu, powinniśmy zrobić wszystko, aby przynajmniej cykliści – lokalni, jak również z całego kraju i zagranicy – przemierzający przez naszą gminę odcinek międzynarodowej trasy „Greenway” i krajowej WTR byli bezpieczni. Dlatego w interpelacji do burmistrza poprosiłem o podjęcie działań. Zaproponowałem nowy przebieg tych tras z pominięciem ul. Gminnej, a z wykorzystaniem przyjaznej pieszo-rowerowej ścieżki edukacyjnej, która biegnie przez las w Zabrzegu, i to bez uciążliwego ruchu zmotoryzowanych – informuje Jerzy Bożek. Jak dodaje, zmiana przebiegu trasy jest już konsultowana ze służbami marszałka województwa.

– Tym sposobem my – cykliści, chcemy podziękować PKP. Natomiast fatalny stan techniczny ul. Gminnej chcemy pozostawić nadal grupie PKP na następne dziesięciolecia oraz – co nie cieszy – wszystkim służbom ratunkowym w nagłych przypadkach, z Lasami Państwowymi włącznie. PKP niech sobie i sto lat jeździ po tym czymś, bo my już w kolej nie wierzymy. I tak nic nie zrobią – kończy gorzko Jerzy Bożek.

google_news