Przed pobiciem niechlubnego rekordu ilości narciarskich wypadków uchroni nas prawdopodobnie tylko kiepska zima. Choć i tak liczba akcji goprowców zbliża się do tysiąca, a od rozpoczęcia serii ferii zimowych pomagają nieszczęśnikom co najmniej trzydzieści razy dziennie.
Większość z prawie 900 zdarzeń dotyczy wypadków na stokach – narciarzy i snowboardzistów. Stosunkowo niewiele było zdarzeń związanych z kłopotami turystów przemierzającymi górskie szlaki. Odnotowano na przykład zabłądzenia, jak zawsze głównie w rejonie Babiej Góry.
W styczniu dwóch narciarzy zmarło – na Białym Krzyżu i w Korbielowie. Wedle informacji goprowców, obaj mężczyźni nagle zasłabli, a mogło mieć to związek z kłopotami zdrowotnymi, które spotęgował wysiłek fizyczny. Pozostałe groźne wypadki narciarzy to przeważnie złamania, zwichnięcia i urazy głowy. Tuż po rozpoczęciu ferii przez mieszkańców między innymi województwa mazowieckiego zapełniły się izby przyjęć lokalnych szpitali, w tym w bielskim szpitalu pediatrycznym. W około jednej piątej poszkodowani są narciarze bawiący w Szczyrku, gdzie trwa intensywny rozwój infrastruktury.
Tomasz Jano, zastępca naczelnika Grupy Beskidzkiej Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego zastrzega, że każdy wypadek należy rozpatrywać jednostkowo. Ale namawia narciarzy, by dostosowywali swój styl jazdy do umiejętności i by uważali na innych korzystających ze stoku, bowiem dochodzi też do zderzeń. Przypomina, że narciarze i snowboardziści do intensywnej jazdy powinni się przygotowywać już przed sezonem, a na stoku nie mogą zapominać o rozgrzewce. – Cieszy mnie to, że większość narciarzy ma na głowie kask, a przede wszystkim przestrzegany jest obowiązek noszenia kasku przez narciarzy do 16. roku życia – mówi Tomasz Jano.
Nad bezpieczeństwem narciarzy w Beskidach czuwa – przynajmniej w weekendy – od stu do stu dwudziestu goprowców z Grupy Beskidzkiej. Są obecni nie tylko w centralnej stacji w Szczyrku, ale też na Markowych Szczawinach, Hali Miziowej i Klimczoku. Ponadto dyżurują na terenie dwudziestu ośrodków narciarskich. Tomasz Jano zapewnia, że rąk do pracy nie brakuje, bo co roku przybywa nowych ratowników. Wskazuje, że w kwestii ilości wypadków mogłoby być… dużo gorzej. Jednak zbyt mała ilość śniegu odstraszyła turystów przed masowym napływem w Beskidy.
Nad bezpieczeństwem miłośników spędzania czasu na stokach czuwają również policjanci. Patrolują stoki między innymi w Korbielowie, Wiśle, Ustroniu i Międzybrodziu Żywieckim.
Ich zadanie polega na wspieraniu ratowników GOPR-u, pilnowaniu, czy narciarze nie szusują na podwójnym gazie i zapobieganiu kradzieżom sprzętu, pieniędzy czy komórek. Do takiej służby wyznaczono aż pięćdziesięciu funkcjonariuszy – głównie z Katowic, ale także z Samodzielnego Pododdziału Prewencji Policji z Bielska-Białej.