Bielsko-Biała Sport Cieszyn Czechowice-Dziedzice Żywiec Sucha Beskidzka Wadowice Oświęcim

Nie tylko TVN. Jak Adam Małysz rozmienia się na drobne | FELIETON

Fot. Adam Małysz FB

Nie twierdzę, że wiślanin Adam Małysz nie jest dobrym prezesem PZN, jednak są w jego postawie w ostatnich miesiącach elementy, których nie uważam za korzystne dla związku, a więc i polskiego narciarstwa. Owszem, to elementy leżące głównie po stronie życia prywatnego, ale w przypadku takiej osoby te sfery – zawodowa i prywatna – często się przenikają.

O ile jestem niemal psychofanem kariery sportowej Małysza i w pewnym sensie rozwoju jego osobowości, o tyle – a może właśnie dla tego – nie podoba mi się jego wielka aktywność reklamowa. Prywatne social media byłego mistrza świata pęcznieją od reklam, które bywają częstsze niż inne posty. Tak, rozumiem, że to jego prywatne. Rozumiem, że zarobki w PZN, to może być dla niego mało, nie jest to jednak kwota głodowa. Bierzmy pod uwagę, że to związek obejmujący pieczą ledwie kilku województw, a w większości dyscyplin sportowych, jakimi się zajmuje, nie tylko nie mamy sukcesów, ale wręcz reprezentantów. Uzasadnienie dla takiej wypłaty – Apoloniusz Tajner zarabiał ponad 70 tys. zł miesięcznie, Małysz pewnie nie mniej – widzę więc w oddaniu się dla tej pracy. Nie uważam częstej bytności szefa PZN w reklamach, nawet jako osoby prywatnej za korzystne, bo obniża prestiż funkcji, grozi konfliktem interesów, może być też wykorzystywaniem stanowiska dla prywatnej rozpoznawalności medialnej (przy wielkim uznaniu dla sławy osoby). Wolałbym też, żeby prezes związku sportowego nie reklamował piwa, nawet jeśli to piwo bezalkoholowe.

Pod koniec zimy zaistniała sytuacja nieco inna, choć podobnie kontrowersyjna. Manager słowackiego Tatry Mountain Resort poinformował na swoim profilu FB o pięciodniowej imprezie, organizowanej przez jedno z biur podroży, w ośrodku narciarskim Jasna pod słowackim Chopokiem, w Niżnych Tatrach. Określone to zostało jako największy polski event, organizowany przez polskie biuro podróży, a – cytując jeden z wpisów na FB- „główną gwiazdą 5-dniowej imprezy, w której udział wzięło ponad 200 osób, był Adam Małysz”. Wydarzenie to w praktyce było akcją promocyjną narciarstwa na Chopoku, w której udział wzięli – obok Małysza – polscy dziennikarze, którzy potem ochoczo i w sposób bardzo skomasowany zachwalali stację we wszelkich możliwych mediach. Działo się to tuż po zawodach PŚ w skokach w Vikersund, a przed finałem cyklu Pucharu Świata w Planicy. Pojawiły się w związku z tym komentarze, czy to odpowiedni czas dla szefa PZN na takie rozluźnienie? Przyjmijmy, że jest on w stanie być tu, tam i jeszcze w Planicy, bez szkody dla poważnego traktowania swojej roli. Da się to obronić. Osobiście dziwiło mnie natomiast, że szef Polskiego Związku Narciarskiego promuje słowacką stację narciarską, będącą naturalną konkurencja dla oddalonych o 100 – 150 km polskich ośrodków na Podhalu, w Szczyrku czy Wiśle, bliskich nie tylko geograficznie przyszłym polskim narciarzom.

Przyszło lato i Adam Małysz trochę nadrobił tym, że nie pojechał na olimpiadę w Paryżu za państwowe, czyli nasze pieniądze, mimo że mógł, bo podobno był zapraszany przez PKOL. Ale cóż? Easy come, easy go. Chwilę później okazało się, że prezes PZN będzie prowadzącym program „Dzień dobry TVN”. Znów to wykorzystywanie prestiżu publicznego stanowiska, dla prywatne działalności. Do tego pytanie, dlaczego wyróżnia jedno medium. A przede wszystkim, jak to? Czterokrotny mistrz świata i czterokrotny zdobywca Kryształowej Kuli, ikon naszych sportów zimowych będzie „adorowała” przykładowych: wójta jakiejś gminy letniskowej, czy kolekcjonera kapsli do butelek (nie ujmując nic wójtom, ani kolekcjonerom kapsli do butelek)?

google_news