Niewidomi wędrują po górach, grają w kręgle, strzelają do tarczy, chodzą do kina, teatru i na wernisaże, biorą udział w rozmaitych zawodach, gotują i swobodnie poruszają się po mieście. Nieocenioną rolę w umożliwianiu im takiej aktywności odgrywa Koło Grodzkie Okręgu Śląskiego Polskiego Związku Niewidomych w Bielsku-Białej.
230 członków
Dzisiaj w bielskim kole, istniejącym od lat pięćdziesiątych, jest aż 230 członków. Jest ono wręcz wzorem integracji, bo tylko około dwudziestu mieszkańców Bielska-Białej, niewidomych lub słabowidzących, nie uczestniczy czynnie w jego życiu. Na czele bielskiej organizacji od 2014 roku stoi prezes Tadeusz Gierycz. W biurze przy ulicy Mostowej jest codziennie. Pracuje tam ponadto mieszkanka Zabrzega Estera Olek. W zarządzie koła są: Stanisław Szlagor (wiceprezes), Aneta Krywult (sekretarz), Urszula Kępys (skarbnik) oraz Ewa Świderska, Magdalena Wala i Maria Kucharska (członkowie zarządu).
Żyć samodzielnie
Jak mówi prezes, działania koła polegają przede wszystkim na tym, aby ułatwiać codzienne życie osobom niewidomym i słabowidzącym, pomagać im w samorealizacji i integrować to środowisko. Rozliczne zadania bielski związek realizuje nie tylko dzięki składkom, bo te wynoszą niespełna pięćdziesiąt złotych rocznie, ale na przykład dzięki pozyskiwaniu środków na swoje projekty z samorządu czy Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.
Podstawowym zadaniem koła jest umożliwienie niewidomym osiągnięcia jak największej samodzielności. Służą temu na przykład szkolenia z orientacji przestrzennej. – Instruktor uczy niewidomego bezpiecznego poruszania się po mieście. Niewiele osób wie, że gdy się idzie z białą laską, to co krok uderza się w podłoże. Gdy lewa stopa jest z przodu, to laska uderza tam, gdzie za chwilę postawi się prawą stopę. Uczy się też odpowiedniego zachowania na przejściach dla pieszych czy przystankach autobusowych – przybliża Tadeusz Gierycz. Co ciekawe, małe szkolenie przyda się i wszystkim mieszkańcom. Okazuje się bowiem, że czasem ludzie zastanawiają się, czy zaoferować pomoc na przykład w przekroczeniu ulicy. „Nie bój się zapytać, kiedy chcesz pomóc” – tak brzmi hasło kampanii informacyjnej Polskiego Związku Niewidomych. – Zdarzyło mi się, że ktoś mi pomógł zejść ze schodów czy nawet przeprowadził ładny kawałek przez miasto. Jeśli już niewidomy porusza się z laską po mieście, oznacza to, że potrafi być samodzielnym. Jednak zawsze w bardziej wymagających miejscach będzie mu łatwiej, gdy ktoś zaoferuje pomoc. Większość niewidomych podziękuje za taką propozycję i się uśmiechnie – tłumaczy prezes koła grodzkiego.
Dla osób niewidomych i słabowidzących nieoceniona jest możliwość poruszania się komunikacją miejską. Cieszą się, że większość autobusów jest dostosowana do ich potrzeb – przyciski mają symbole brajlowskie, a komunikaty o przystankach są nadawane głosowo. Sami podczas szkoleń uczą się odnajdywać w przestrzeni pojazdu danej marki. Co ciekawe, swego czasu zorganizowano szkolenie dla kierowców Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego i uczulano kierowców, że ich pasażerami są też osoby niewidome i żeby na przykład nie wyłączali głośników.
Rozmaite zajęcia organizowane przez koło pozwalają niewidomym nabyć szereg innych codziennych umiejętności, takich jak poruszanie się we własnym domu i utrzymanie w nim porządku oraz dbanie o własny wizerunek. Rzecz jasna, nie brakuje też kursów nauki alfabetu Braille’a, choć coraz więcej osób radzi sobie bez tej umiejętności, bo wielką pomocą w pisaniu i czytaniu służą komputery i specjalne oprogramowanie. Jednak podstawowa znajomość tego alfabetu pomaga na przykład w sporządzeniu szybkiej notatki czy oznaczeniu pojemników na lekarstwa czy przyprawy.
Członkowie koła mają świetne wspomnienia ze szkolenia kulinarnego, na które zaprosiła ich Jolanta Wikło, dyrektor Zespołu Szkół Gastronomicznych i Handlowych w Bielsku-Białej. – Zaangażowała do tego nauczycieli i uczniów. Gotowanie w profesjonalnych warunkach było prawdziwą przyjemnością – robiliśmy zupy, drugie dania, surówki, a nawet deser. Cieszymy się, że otrzymaliśmy już zaproszenie na kolejne takie warsztaty – opowiada Tadeusz Gierycz, który sam w domu z pasją przyrządza posiłki.
Na wystawy czy koncerty
Wielkie wrażenie robi aktywność kulturalna członków bielskiego koła PZN. Dzięki dużemu zaangażowaniu aktywnych członków organizacji i ich współpracy z wieloma organizacjami kulturalnymi, dla niewidomych nie ma żadnych barier.
Dość powiedzieć, że uczęszczają na spektakle do Teatru Polskiego. I to czasem w stuosobowym składzie! Zakładają słuchawki i słyszą głos lektora, który opowiada im, co się dzieje na scenie – o mimice i gestach aktorów, strojach czy ruchu scenicznym. Podobnie jest w kinie „Helios”, gdzie dialogi są uzupełniane głosem lektora przybliżającym to, czego nie mogą zobaczyć. Dzięki współpracy z Galerią Bielską BWA, uczęszczają z kolei na wystawy, podczas których nie dość, że mogą słuchać opisów eksponatów, to jeszcze mogą ich dotykać. Dużą przychylność w stosunku do środowiska osób niewidomych wykazuje też Bielskie Centrum Kultury, organizujące mnóstwo koncertów. Członkowie związku są częstymi gośćmi Książnicy Beskidzkiej, a szczególnie Filii Integracyjnej, gdzie korzystają z działu „książek mówionych”. Raz w miesiącu organizują tam też spotkania czytelnicze. Nie brakuje też konkursów czytelniczych, podczas których Estera Olek układa pytania, a najbardziej uważni czytelnicy mogą liczyć na nagrody. – Bardzo cenimy sobie współpracę z lokalnymi placówkami kultury i jesteśmy im wdzięczni za otwartość na nasze potrzeby – zaznacza Tadeusz Gierycz.
Grają, strzelają i zwiedzają
Wielu mieszkańców jest zdumionych, gdy dowiaduje się, jaką aktywność sportową podejmują bielscy niewidomi. Sferę tę skupia w dużej mierze Klub Sportu i Rekreacji Niewidomych i Słabowidzących „Pionek” przy Kole Grodzkim PZN, prowadzony przez Ireneusza Kaczmarka. Zaczęło się od szachów i warcabów. – Plansze od zwykłych różnią się tym, że umożliwiają – dzięki specjalnej konstrukcji i wypustkom na pionkach – czytanie gry dotykiem. Nasza plansza do warcabów liczy nie sześćdziesiąt cztery, ale sto pól, dzięki czemu rozgrywka jest może trudniejsza, ale ciekawsza – opowiada szef koła grodzkiego. W klubie w „Sferze” bielszczanie grają w kręgle, a co więcej – uczestniczą w zawodach. Gra w ich przypadku różni się tym, że wzdłuż toru jest barierka, która ułatwia rozbieg i wyrzut oraz mają pomocnika, który instruuje ich, w jakich elementach muszą się poprawić przy kolejnym zagraniu. Chyba największe wrażenie robi udział osób niewidomych w zmaganiach strzeleckich. Korzystają z broni pneumatycznej i wyposażonej w promień lasera. Dzięki dźwiękowym sygnałom wiedzą, kiedy na muszce mają „dziesiątkę”. Szkopuł w tym, żeby potrafić utrzymać broń w takiej pozycji i nie zerwać strzału. Bielszczanie nie dość, że systematycznie trenują, to jeszcze nie stronią od zawodów.
Jedną z ulubionych aktywności członków koła jest turystyka górska. Wybierają się zarówno na jednodniowe wycieczki, jak i na kilkudniowe rajdy. – I to o każdej porze roku i w każdą pogodę. Towarzyszą nam wolontariusze z fundacji Pogranicze bez Barier, którzy prowadzą nas i opowiadają o wszystkim, co widzą. Gdy natrafiamy na przykład na jakąś ciekawą formację skalną, to nie tylko możemy słuchać o tym, jak ona wygląda, ale także na nią wejść, dotknąć ją i obejść, by oszacować rozmiar – opowiada szef koła. Niektórym niewidomym samo chodzenie po górach w zimie nie wystarcza i – z wolontariuszami – przemierzają Beskidy na nartach ski-tourowych.
Działają wspólnie
W kole są osoby w różnym wieku i różnych profesji. Co więcej, jedni są niewidomi od urodzenia, a inni stracili wzrok później. Jeszcze inni są słabowidzący. Nie jest to przeszkodą w integracji, a wręcz zaletą. – Osoby niewidome od urodzenia świat pojmują inaczej – poznały go tylko poprzez dźwięk, dotyk, zapach i smak, ale nigdy poprzez wzrok. Jednak są w stanie sprawnie nauczyć osoby, które straciły wzrok w późniejszym wieku, gry w szachy, alfabetu Braille’a czy obsługi komputera. Ci drudzy z kolei pamiętają na przykład dobrze różne miejsca z poprzedniego okresu swojego życia, więc mogą się sprawniej poruszać po mieście i opowiadać o tym, co niegdyś widziały. Wymiana doświadczeń jest więc korzystna dla obu stron – opisuje Tadeusz Gierycz.
Uczestnicy życia bielskiego koła spotykają się przy rozlicznych okazjach. Najdłużej czas spędzają ze sobą podczas turnusu nad morzem. W sierpniu byli w Sianożętach. Wspólnie wyjeżdżają też na wycieczki, zawody i turnieje. W lipcu bawili się podczas kolejnego pikniku Polskiego Związku Niewidomych. Co roku przybywa na tę imprezę około 70 osób. Świętują także na październikowym spotkaniu z okazji Dnia Białej Laski, a bawią się razem jeszcze w sylwestra czy andrzejki. Uwielbiają organizowane w Bielsku-Białej konkursy, które wyłaniają na przykład najlepszych wokalistów. – Ciągle coś się u nas dzieje, tym bardziej że współpracujemy jeszcze z szeregiem organizacji i stowarzyszeń. Na tych wspólnych inicjatywach można tylko skorzystać. Muszę przy tym podziękować wszystkim członkom koła, którzy bardzo sprawnie realizują powierzone im działania. Można na nich liczyć – zaznacza prezes.
Jak dodaje Tadeusz Gierycz, szefowanie bielskiemu kołu przynosi mu wiele satysfakcji. A organizowaniem życia społecznego niewidomych i słabowidzących zajmuje się już od 2004 roku. Czuje, że warto działać tak aktywnie. – Najlepszą formą wdzięczności jest dla mnie to, gdy ktoś mówi, że dobrze się czuł na naszym spotkaniu. Bo najczęściej to, co robimy, to naprawdę radosne rzeczy! – puentuje.
A tylu zdrowych ludzi siedzi całymi dniami z piwem przed TV. Szacunek!
Tylko podziwiać. Super że takie tematy również podejmujecie.