Przez lata w gminie Maków Podhalański obowiązywała wprowadzona niezgodnie z prawem stawka za przyłączenie do urządzeń wodociągowych oraz kanalizacyjnych. Trzeba było dopiero interwencji prokuratora rejonowego i Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, by opłata została usunięta z cennika.
Co roku Rada Miejska w Makowie Podhalańskim podejmuje uchwałę zatwierdzającą taryfy za wodę i ścieki, w której przez lata ustalała także stawkę za przyłączenie do urządzeń wodociągowych oraz kanalizacyjnych. W ubiegłym roku wynosiła ona 82,74 zł brutto. Mieszkańcy, którzy uważnie śledzą cenniki, niechybnie zauważyli, że w tegorocznym już takiej opłaty nie ma. Nie jest to jednak wynik dobrej woli władz gminy czy zarządu spółki wodno-kanalizacyjnej „Eko-Skawa”, lecz efekt postępowania sądowego, które toczyło się w sprawie tej stawki. Kilka miesięcy temu prokurator rejonowa w Suchej Beskidzkiej Stanisława Stanek wniosła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie skargę na obowiązującą w 2017 roku uchwałę makowskiej Rady Miejskiej o wysokości taryf za wodę i ścieki, z tego właśnie powodu, że zawierała ona opłatę za przyłączenie do urządzeń wodociągowo-kanalizacyjnych.
Była to konsekwencja pisma skierowanego w ubiegłym roku do wszystkich prokuratorów regionalnych przez zastępcę prokuratora generalnego Roberta Hernanda, który apelował o dokonanie analizy warunków podłączenia do gminnych sieci wodociągowych i kanalizacyjnych. Jak podkreślał, obowiązek ponoszenia opłat przyłączeniowych nakładany jest na mieszkańców bez upoważnienia ustawowego i narusza przepisy Konstytucji RP. Sędziowie WSA w Krakowie również nie dopatrzyli się żadnych podstaw prawnych, które umożliwiałyby makowskiemu samorządowi narzucanie ludziom takiej „daniny publicznej”, jak to ujęli. Niedawno wydali wyrok unieważniający uchwałę w części dotyczącej stawki za przyłączenie do sieci. Jest on jeszcze nieprawomocny.
Burmistrz Makowa Paweł Sala podkreśla, że podstawą do wprowadzenia opłaty był paragraf 5 rozporządzenia ministra budownictwa z 28 czerwca 2006 roku. Zgodnie z jego treścią, taryfy za wodę i ścieki zawierają między innymi stawkę opłaty za przyłączenie do urządzeń wodociągowo-kanalizacyjnych, będących w posiadaniu przedsiębiorstwa, wynikającą z kosztów przeprowadzenia prób technicznych przyłącza wybudowanego przez odbiorcę usług. Jednak zdaniem WSA w Krakowie (który powołał się również na inne wyroki, w tym Naczelnego Sądu Administracyjnego), zapis ten należy interpretować w kontekście przepisów ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków, a te nie dają podstawy do nakładania na mieszkańców obowiązku ponoszenia takiej odpłatności. – Jeszcze zanim zapadł wyrok w tej sprawie, to wiedząc, jak zapatruje się na nią prokuratura, przy uchwalaniu taryf na dwa tysiące osiemnasty rok nie uwzględniliśmy już stawki za przyłączenie do sieci – mówi włodarz.
Prezes zarządu spółki „Eko-Skawa” Marek Guzik dodaje, że takie opłaty obowiązywały we wszystkich dużych firmach wodno-kanalizacyjnych w całej Polsce. – Ich wzorem również ją wyliczyliśmy, a Rada Miejska zatwierdziła. Nie była to w istocie opłata przyłączeniowa, tylko stawka za stricte wykonaną pracę. Pracownik musiał pojechać na miejsce, wykonać próbę szczelności, następnie trzeba było przyłącze zinwentaryzować i przyjąć na stan. W ubiegłym roku mieliśmy tylko pięć osób, które taką opłatę poniosły, bowiem za przyłącza, które wykonywaliśmy w ramach inwestycji nie była ona pobierana. Jeżeli orzeczenie sądu już się uprawomocni, mieszkańcom, którzy ją wpłacili, zwrócimy pieniądze. Choć według mnie to trochę niesprawiedliwe, bo przecież ustalając tę stawkę kierowaliśmy się obowiązującym rozporządzeniem ministra budownictwa – twierdzi Marek Guzik.
Wydaje się jednak, że w zaistniałej sytuacji o zwrot opłaty upomnieć się będą mogli również wszyscy, którzy we wcześniejszych latach płacili za przyłączenie do sieci wodociągowej lub kanalizacyjnej. Choć unieważniona została jedynie uchwała z taryfami na 2017 rok, poprzednie też zawierały niezgodną z prawem stawkę. Tyle tylko, że prokuratura nie analizowała ich treści… Mimo to Marek Guzik uważa, iż osoby, które opłatę poniosły przed 2017 rokiem, nie będą miały podstaw do ubiegania się o jej zwrot. – To, czy we wcześniejszych latach ta kwota również była naliczana nieprawnie, musiałaby ustalić sąd. A tego nie zrobił, ponieważ zaskarżona została tylko ubiegłoroczna uchwała – podkreśla.