Wydarzenia Bielsko-Biała Żywiec

Niezwykłe odkrycie bielskich archeologów. Sól solą stała od tysiącleci

To może być największe odkrycie archeologiczne na Podbeskidziu. Ponad 2,5 tysiąca lat temu – a może nawet jeszcze dawniej – warzono tu na ogromną skalę sól. Tutejsze warzelnie mogły produkować jej nawet więcej, niż te działające w tamtym czasie w okolicach Wieliczki czy Bochni!

Było to możliwe dzięki solankom, wyjątkowo zasobnym w ten cenny minerał, tryskających z gór. Warzelnictwo, a później górnictwo soli w Wieliczce czy Bochni rozkwitło i na dobrą sprawę sól pozyskiwana była tam do lat 90. ubiegłego wieku. Warsztaty solowarskie w Beskidach tyle szczęścia nie miały, a pamięć o latach ich świetności przepadła gdzieś w mrokach dziejów. Dopiero teraz, dzięki pracy archeologów z Muzeum Historycznego w Bielsku-Białej, udało się uchylić nieco rąbka tajemnicy.

Dwie studnie

Sól to niewielka, urokliwa miejscowość w Beskidzie Żywieckim. Już jej nazwa sugeruje, iż z solą musi mieć coś wspólnego. Zwłaszcza, że tuż przy drodze biegnącej dnem doliny, w której ulokowały się zabudowania, „od zawsze” istniały dwie drewniane studnie z solanką. Ta zalega bowiem w tym miejscu bardzo płytko, nawet pół metra pod powierzchnią ziemi. Nie trzeba więc wykonywać głębokich odwiertów, aby ją pozyskać. Cenna solanka jest dosłownie na wyciągnięcie ręki. Mimo to w ostatnich dziesięcioleciach (przynajmniej od połowy XIX w.) nie była ona na szerszą skalę wykorzystywana.

Zmieniło się to nieco dopiero całkiem niedawno, gdy w pobliżu studni uruchomiono tężnię solankową. Poza tym wysiłkiem gminy jedną z nich przebudowano, tworząc coś na kształt zadaszonej altanki, w której za pomocą ręcznej pompy każdy może zaczerpnąć wypływającą z ziemi solankę. Druga studnia została zlikwidowana.

Solanka z Soli oprócz tego, że zalega tak płytko, ma też inną zaletę. Jest wyjątkowo stężona. W jednym jej litrze znajduje się od 40 do 45 gramów soli. Tak zmineralizowanej solanki nie ma nigdzie indziej w zachodnich Karpatach. Nawet ta występująca w okolicach wspomnianych Wieliczki czy Bochni zawiera niekiedy mniej soli.
Tymczasem – co potwierdziły badania naukowe – już w okresie neolitu, czyli jakieś 6 tysięcy lat temu pozyskiwano tam sól. Ba, ówczesnym solowarom opłacało się eksploatować nawet uboższe źródła. Wydaje się więc logicznym, że tak cenne i bogate beskidzkie złoża nie powinny umknąć uwadze dawnym i bardzo dawnym mieszkańcom tych ziem.

O tym, że w minionych czasach sól była czymś wyjątkowo cennym wie chyba każdy, kto choć trochę interesuje się historią. Przez całe tysiąclecia sól uważana była za „białe złoto”, za środek płatniczy i źródło bogactwa. Wystarczy wspomnieć, że w średniowieczu jedna trzecia dochodów królewskiego skarbca pochodziła właśnie ze sprzedaży soli wydobywanej w podkrakowskich żupach. Jej ogromna wartość brała się nie tylko stąd, iż doprawione nią potrawy były smaczniejsze, lecz głównie z tego, że była w praktyce głównym (oprócz wędzenia czy suszenia) konserwantem żywności. To od niej w dużym stopniu zależało przetrwanie całych społeczeństw. Można powiedzieć, że była zasobem o znaczeniu strategicznym. Pozyskiwano ją więc wszelkimi sposobami, najczęściej właśnie z solanek, poprzez ich gotowanie, czyli warzenie.

Wracając do zachodnich Beskidów – przez wiele dekad w świecie nauki pokutowało przekonanie, iż przez tysiąclecia był to trudno dostępny, porośnięty gęstymi lasami niegościnny teren, na którym nic ciekawego się nie działo. Uważano, że cały ten obszar w okresie prehistorycznym nie był zamieszkany. Jeśli już to zapuszczali się tam jedynie jacyś łowcy czy zbieracze, lecz stałego osadnictwa nie było. Jedynie wzdłuż rzek prowadziły szlaki handlowe z południa na północ Europy.

Pogląd ten zmienił się dopiero w ostatnich – powiedzmy – trzydziestu latach, za sprawą badań archeologicznych prowadzonych na tym obszarze między innymi przez bielskich archeologów z Muzeum Historycznego w Bielsku-Białej – Bogusława i Bożenę Chorążych. Przebadali oni dość dokładnie pod względem wczesnego osadnictwa dolinę Soły oraz jej dorzecze, a także Kotlinę Żywiecką czy obszar Bramy Morawskiej; ogólnie rzecz ujmując – Żywiecczyznę, Pogórze Cieszyńskie i okolice Bielska-Białej.

Okazało się, iż już w przedhistorycznych czasach tereny te były mocno zasiedlone. Szczególnie widoczne są ślady osadnictwa ludzi tak zwanej kultury łużyckiej (to oni zbudowali Biskupin), których obecność na tych obszarach dostrzec można dosłownie na każdym kroku. Zasiedlali nie tylko tereny podgórskie, lecz także same Beskidy. Na osi dziejów należy ich umiejscowić mniej więcej w latach od 1300 do 400 przed naszą erą (okres młodszej epoki brązu i wczesnej epoki żelaza). Zamieszkiwali wtedy tereny obecnej Polski oraz krajów sąsiednich.

Coś nie pasowało

Na początku archeolodzy nie podejrzewali, że eksploatowali oni złoża solanki występujące na terenie obecnej Soli. Powód tego był dość banalny. Otóż pod koniec lat 60. ubiegłego wieku Sól odwiedził Antoni Jodłowski, znany archeolog zajmujący się prehistorycznym solowarstwem w okolicach Krakowa i odnalazł co prawda na terenie tej górskiej miejscowości kilka fragmentów naczyń ceramicznych, które mogły świadczyć, że niegdyś warzono tam sól, lecz dalsze badania w tym kierunku nie były kontynuowane.

Co gorsza, gdy w latach 70., 80. i 90. zeszłego wieku na terenie kraju realizowany był zakrojony na szeroką skalę prekursorski program powierzchniowych badań archeologicznych nazwany Archeologicznym Zdjęciem Polski, uczestniczący w nich zespół badający teren Soli nie odnalazł tam żadnych śladów prehistorycznego osadnictwa, a także prowadzenia działalności solowarskiej. Realizacja AZP polegała na tym, iż cały obszar kraju podzielono na niewielkie prostokąty o bokach mniej więcej 5 na 7 kilometrów. Były one następnie sprawdzane powierzchniowo metr po metrze przez zespoły archeologów. Chodziło zwłaszcza o obszary rolnicze, gdzie znajdujące się pod ziemią przedmioty są podczas orki wydobywane na powierzchnię. Tyraliery archeologów i studentów archeologii dosłownie przeczesywały dany obszar, zbierając leżące na ziemi przedmioty, które przedstawiały jakąś historyczną wartość. Na tej podstawie tworzono mapy odkryć, dające pewien obraz osadnictwa i wydarzeń rozgrywających się na przestrzeni wieków na danym obszarze. Skoro w Soli w trakcie tych prac nic nie odkryto i nie potwierdzono wyników wcześniejszych badań terenowych, archeolodzy przez kolejne dekady nie interesowali się tym obszarem.

Bogusław Chorąży wskazuje, że coś tu jednak nie pasowało. Skoro okazało się (już w późniejszych latach), że na okolicznych terenach kwitła niegdyś kultura łużycka, to wydawało się mało prawdopodobnym, aby ludzie ci nie zainteresowali się tak łatwo dostępnymi pokładami solanki. Zwłaszcza, że potrafili pozyskiwać z niej cenną sól. Bielscy archeolodzy – Bogusław i Bożena Chorążowie wraz Robertem Skoczylasem – archeologiem-amatorem, postanowili więc sprawdzić swoje przypuszczenia i wybrali się do Soli. Działo się to jakieś dwa lata temu. Bardzo szybko okazało się, że w okolicach solankowych studni znaleźć można setki zalegających na ziemi fragmentów glinianych skorup, świadczących o tym, że sól była tu pozyskiwana w czasach prehistorycznych, a także tych nam bliższych.

Pomocne w tych terenowych badaniach okazały się… krety. Wiele odłamków glinianych naczyń, można było znaleźć bowiem w kretowinach. – Postanowiliśmy przeprowadzić na tym terenie prace wykopaliskowe – mówi Bożena Chorąży. Udało się je zrealizować dzięki wsparciu finansowemu udzielonemu przez Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Katowicach – początkiem września. Nie było to łatwe zadanie, bo teren, gdzie przeprowadzono badania jest współcześnie bardzo mocno przekształcony. Stąd też archeolodzy tak naprawdę przekopywali się przez współcześnie usypane w trakcie licznych robót niwelacyjnych warstwy gleby. Poza tym działali w trudnym terenie, na szczycie wysokiej skarpy, stromo opadającej do rzeki, co ograniczało rozmach wykopalisk. Mimo tych trudności udało się im odnaleźć dosłownie tysiące drobnych fragmentów ceramiki pochodzącej z różnych okresów. To ogromny materiał badawczy, który dopiero będzie poddawany analizie. Jednak już teraz można bezspornie stwierdzić, iż na terenie tym działały na przestrzeni dziejów ogromne pracownie solowarskie.

Wiek najstarszych z odkrytych „skorup” – sądząc po ornamentyce czy sposobie wykonania – szacowany jest wstępnie na 800-500 lat przed naszą erą. Później najwyraźniej działalność ta została na długi czas zarzucona, bo kolejne archeologiczne ślady solowarstwa na terenie Soli przypadają już na okres średniowiecza, mniej więcej na okres pomiędzy XIII a XV wiekiem. Później także sól tam warzono, o czym dowiedzieć się można już ze źródeł historycznych. – Przykładowo zachowały się zapiski, że w 1664 roku do Soli zostali sprowadzeni solowarzy z Wieliczki, którzy przez dwa lata produkowali tam sól. Musiała to być opłacalna produkcja, bo w ciągu doby pozyskiwano jej tam około 50 kilogramów. Na ówczesne czasy było to bardzo dużo – tłumaczy Bogusław Chorąży.

Dlaczego sól z Soli nie zawojowała ówczesnych rynków zbytu i słuch o niej zaginał? Zdaniem archeologów powodem mogło być to, że spora domieszka rudy żelaza, jaką zawierają tamtejsze solanki sprawiała, iż pozyskiwana z nich sól miała lekko czerwonawe zabarwienie, co sprawiało, że mogła być mniej popularna od białej soli pochodzącej z Wieliczki czy Bochni. Jednak powody jej wyrugowania z rynku mogły być całkiem inne. Może po prostu tutejsza sól stanowiła zbyt dużą konkurencję dla innych producentów, w tym żup królewskich, chcących zmonopolizować rynek obrotu solą. Sól jako miejscowość miała więc pecha, jeśli chodzi o wykorzystanie jej największego bogactwa. W latach 20. XIX wieku Austriacy (czas zaborów) zakazali nawet urzędowo pozyskiwania soli z tamtejszych solanek i nakazali zasypanie studni. Najwyraźniej jeszcze wtedy sól z Soli stanowiła konkurencję dla innych – koncesjonowanych przez państwo – producentów. Później – nie licząc pozyskiwania solanki na własne potrzeby przez okolicznych mieszkańców – złoża nie były eksploatowane. Przy czym pod koniec XIX wieku pojawił się pomysł stworzenia na ich bazie uzdrowiska, jednak i z tych planów nic nie wyszło.

Dokładnie nie wiadomo, jak przebiegał proces warzenia soli w czasach prehistorycznych w beskidzkich warzelniach. Więcej na ten temat będzie można powiedzieć, gdy uda się „posklejać” solowarskie naczynia. Generalnie polegało to jednak na gotowaniu solanki nad ogniskiem, najpierw w dużych naczyniach. Uzyskiwano w ten sposób tak zwaną melasę, czyli mniej więcej 50-procentowy rozwór soli. Był on następnie podgrzewany i odparowywany w wysokich lejkowatych „kielichach”, na ściankach których krystalizowała się sól.

Najciekawsze w tej historii wydaje się jednak to, że złożami w Soli zainteresowali się już ludzie prehistoryczni i sądząc po ilości odkrytych artefaktów stworzyli tu bardzo prężny ośrodek solowarstwa.

Turystyczna szansa

Dokładne badania zebranego materiału pozwolą z pewnością ustalić od jak dawno sól była w tej beskidzkiej dolinie warzona. Jak wspomnieliśmy przyjmuje się wstępnie, że była pierwsza połowa tysiąclecia przed naszą erą. Trzeba jednak pamiętać, że na terenie Soli w latach 60. odkryto narzędzie krzemienne z okresu neolitu sprzed około 6 tysięcy lat. Czy już w tym okresie dziejów ludzie zapuszczali się po sól w te odludne tereny? Możliwe że analiza zebranych próbek da na to odpowiedź.

Może uda się też ustalić, skąd przybywali po sól prehistoryczni solowarzy. Możliwe jest bowiem, że nie mieszkali tam przez cały rok, a jedynie pojawiali się w okresie wiosenno-letnim, gdy w górach nie zalegał już śnieg, a szlaki komunikacyjne były drożne. – W zebranych fragmentach skorup widoczne są odłamki miki lub pirytu, dodawane celowo do gliny. W okolicy Soli te minerały nie występują. Jeśli uda się ustalić, skąd pochodziły minerały wykorzystywane do wyrobu tych naczyń, będzie można z dużą dozą prawdopodobieństwa wskazać także miejsce, z którego pochodzili ludzie, którzy się nimi posługiwali – mówi Bogusław Chorąży.

Znalezione na stanowisku przedmioty mogą świadczyć też o tym, że praca solowara była nie tylko ciężka, lecz także niebezpieczna. Wśród fragmentów skorup znaleziono bowiem również XV-wieczny grot od bełtu kuszy. Niewykluczone więc, że warsztat rzemieślnika warzącego sól „odwiedził” jakiś rycerz-rozbójnik, jakich w tym okresie działało wielu na tym terenie. Przebadanie całego zebranego w ciągu dwutygodniowych wykopalisk materiału potrwa z pewnością wiele lat. Przy czym archeolodzy chcą jeszcze do Soli wrócić. Tym razem ze sprzętem geofizycznym, aby za pomocą nowoczesnych georadarów i innych urządzeń przebadać w sposób bezinwazyjny cały obszar wokół źródeł solanki. Jeśli badania te wykażą, że pod ziemią znajduje się coś ciekawego, niewykluczone, że prace wykopaliskowe będą tam jeszcze prowadzone.

Jednak już teraz z punktu widzenia archeologii można mówić o jednym z najważniejszych odkryć w tej części Karpat. Do tej pory uważano bowiem, iż w czasach prehistorycznych sól warzono tylko w okolicach Krakowa i nad Sanem. Teraz okazuje się, iż robiono to też w Soli na Żywiecczyźnie i możliwe, że był to w tamtym okresie jeden z największych ośrodków jej produkcji na terenach dzisiejszej Polski. To odkrycie stanowi bez wątpienia wielką turystyczną szansę dla miejscowości.

Czy lokalne władze z niej skorzystają? Dla samych mieszkańców już obecność archeologów w cichej i ukrytej wśród gór beskidzkiej wiosce była sporym zaskoczeniem i nie lada sensacją. – Wszyscy byli nam bardzo życzliwi i bardzo nam pomagali, choć do tych „tysięcy” lat historii tutejszego solowarstwa, o których im mówiliśmy, podchodzili z dużą rezerwą i raczej nam nie wierzyli. Jeśli już, to byli skłonni przyjąć, że sól pozyskiwano tu w okresie średniowiecza – opowiada Bogusław Chorąży.

google_news