Bielsko-Biała Kultura i rozrywka

Nowy sezon teatralny. Iluzja i rzeczywistość

Najnowsza premiera Teatru Polskiego w Bielsku-Białej ma kilka oryginalnych wyróżników. Musical Zygmunta Koniecznego pt. „Sztukmistrz z miasta Lublina” powstał na podstawie powieści literackiego noblisty Isaaca Bashevisa Singera, a teksty piosenek wyszły spod pióra Agnieszki Osieckiej. Spektakl jest w dodatku pięćdziesiątą realizacją artystyczną bielskiej placówki Melpomeny w okresie dotychczasowych 9-letnich rządów Witolda Mazurkiewicza.

Jubileuszowy charakter – pierwszego w obecnym sezonie teatralnym – przedstawienia uznawanego dość powszechnie za polski odpowiednik sławnego „Skrzypka na dachu” nie uczynił z niego jednak scenicznego arcydzieła, jak niektórzy oczekiwali. Zaprezentowane w sobotę, 8 października, muzyczne widowisko w reżyserii Mazurkiewicza było momentami fascynujące, ale chwilami – po prostu nużące. Dawny świat kultury żydowskiej został pokazany w specyficzny sposób, który nie wszystkim musiał przypaść do gustu.

Egzystencjalne pytania

Autorami libretta musicalu są Michał Komar i Jan Szurmiej, których chyba nie trzeba bliżej przedstawiać. Fabuła spektaklu jest opowieścią o powikłanych losach mistrza sztuki iluzji, który pełen życiowych dylematów poszukuje obsesyjnie prawdziwej wolności i nieustannie pyta: kim ja właściwie jestem? Spektakl był w przeszłości wystawiany z powodzeniem na deskach teatrów Wrocławia, Warszawy czy Olszyna.

Bielska inscenizacja różni się od reżyserskich wizji tamtych twórców. Fundamentalne pytania o sens ludzkiej egzystencji padają w różnych okolicznościach – w domowych pieleszach, w cyrkowym kręgu magicznych sztuczek, podczas biznesowych rozmów z potencjalnymi pracodawcami, a także w żydowskiej bożnicy, stanowiącej najważniejsze pod względem duchowym miejsce dla chasydów.

Ich religijne ceremonie z udziałem ważnych dla świata judaizmu przedmiotów i eksponatów są – jak można ocenić – zbyt długie i monotonne. Swoją nadmiernie celebrowaną formą sceniczną przytłaczają w sensie dramaturgicznym całość przedstawienia.

Ekscytujący erotyzm

Wielce rozrywkową postać mają natomiast – dla odmiany – inne sceny musicalu, przesycone wręcz erotyzmem. Tytułowy sztukmistrz Jasza Mazur (w tej roli – znakomity Mateusz Wojtasiński) pozostaje bowiem w bliskich relacjach męsko-damskich z pięcioma różnymi niewiastami, które dniami i nocami marzą ochoczo o wspólnym życiu z nim.

Bohater zwodzi je i oszukuje, składając obietnice, których nie potrafi potem dotrzymać. Pod pewnym względem jest jednak fenomenalny. Prezentuje niesamowitą sprawność fizyczną, jak przystało na rasowego cyrkowca. Sceniczna zwinność Mateusza Wojtasińskiego nie ma sobie równych. Rzadko można spotkać aktora o takich wyczynowych umiejętnościach sportowo-gimnastycznych.

Kreatywna projektantka

Atutem musicalu jest nie tylko gibki odtwórca głównej roli. Uwagę publiczności przyciągają również wyjątkowo efektowne kostiumy zaprojektowane przez Ingę Sylwestrzak. Wykazała się ona szczególną pomysłowością w tym względzie.

Warto przypomnieć, że w przeszłości przygotowywała już oprawę kostiumową takich spektakli, jak „Pomoc domowa”, „Wyspa Kalina”, „Nikt nie kocha tak jak tenor”. Przed trzema laty zaś stworzyła kostiumy wykonawców, uczestniczących w popularnym teledysku „Pola” Muńka Staszczyka, wokalisty grupy rockowej T.Love.

Sceniczne perełki

W bielskim przedstawieniu o dużym rozmachu realizacyjnym występuje liczna grupa aktorów TP. Niektórzy z nich pokazują się w jak najlepszym świetle. Do tego grona warto przede zaliczyć wszystkim Martę Gzowską-Sawicką (Zewtel) i Orianę Soikę (Magdusia) – dwie oblubienice bohatera sztuki.

Świetnie prezentuje się Anita Jancia-Prokopowicz (tancerka Rejca), paradująca w lubieżnym stroju scenicznym i wzbudzająca niemałe zainteresowanie męskiej części widowni. Michał Czaderna (Herman) złowieszczo kreuje zaś rolę upiornego łowcy naiwnych kobiet mających trafić do domów uciech cielesnych w Argentynie.

Rodzinne tradycje aktorskie

Co ciekawe – w widowisku występują też popularni bielscy aktorzy wraz ze swoimi utalentowanymi dziećmi. Takiego przypadku nie było od dawna w dziejach teatru. Jedną ze scenicznych partnerek iluzjonisty jest 14-letnia tancerka Halinka. Ta sugestywna kreacja aktorska jest dziełem Marty Suprun, córki znanej dobrze bielskim widzom Marii Suprun, która również gra w tym widowisku. Marta jest artystką z Wybrzeża, która ukończyła m.in. Studium Wokalno-Aktorskie im. Danuty Baduszkowej w Gdyni.

W scenach fabularnej retrospekcji można natomiast obejrzeć 13-letniego Krzysztofa, syna Tomasza Lorka, odtwórcy ważnej roli chasydzkiego Kantora w żydowskiej bożnicy. Chłopak gra rolę młodego Jaszy z okresu jego dzieciństwa. Robi to całkiem nieźle.
Gołym okiem widać, że to nie jest dla niego debiut sceniczny. I rzeczywiście recenzencka intuicja znajduje potwierdzenie w faktach: trzynastolatek jest od dluższego czasu wokalistą dziecięco-młodzieżowego zespołu wokalno-tanecznego „Włóczykije”, działającego w Bielsku od 2006 roku.

Sceniczna aktywność uzdolnionych dzieci znanych aktorów to swoiste SIGNUM TEMPORIS rodzimej kultury. Rodzinne tradycje artystyczne jednak istnieją!

Zbigniew LUBOWSKI
(fotografie pochodzą ze zbiorów Teatru Polskiego w Bielsku-Białej)

google_news
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Babcia
Babcia
2 lat temu

Tęsknię za Teatrem, gdy występował p. Cezary Chrapkiewicz, p. Kazimierz Czapla i p. Jerzy Dziedzic. Nikt już nie potrafi mowić wiersza tak, jak Oni. Przekazać takie emocje to wielka sztuka. Do tej pory pamiętam ich kreacje. Dziś takich artystów już nie ma.