Po raz kolejny powrócił temat targowiska przy ulic Żabiniec w Komorowicach Krakowskich w Bielsku-Białej. Znowu pojawiły się plotki, że miasto zamierza sprzedać teren.
– W ostatnim czasie wśród mieszkańców pojawiły się informacje sugerujące, że teren ten może być przeznaczony na sprzedaż – napisał radny Rafał Leśków w interpelacji. Dodajmy, że podobne pogłoski pojawiają się od co najmniej 30 lat, budząc obawy lokalnej społeczności.
Ponadto miejsce to zwyczajowo nazywane jest targowiskiem, lecz w rzeczywistości nim nie jest. To po prostu spory plac, na którym co sobotę pojawiają się sprzedawcy i kupujący. Przyjeżdżający tu rolnicy oferują wprost z samochodów dostawczych płody rolne, owoce, warzywa itp. Nieruchomość jest własnością miasta, ale prowadzony tam handel odbywa się poza nadzorem Ratusza. Gmina nie pobiera też od sprzedawców żadnych opłat targowych, tak jak to ma miejsce na innych placach targowych na terenie miasta.
Targ w Komorowicach cieszy się sporą popularnością, plac na ogół szybko się zapełnia, a sprzedaż przenosi się też na okoliczne uliczki, gdzie parkują dostawczaki z towarem. Kupujący chwalą sobie przystępne ceny i możliwość zakupu towarów wprost od producentów. – Choćby takie ziemniaki. Jeszcze z ziemią, widać że dopiero co zebrane z pola, a nie te myte, nie wiadomo w jakiej chemii, oferowane w supermarketach – tłumaczy nam mieszkanka Komorowic, stała klientka targowiska.
Handel płodami roli kwitł na Żabińcu od dawna. Komorowice były przecież typowo rolniczą wsią. Teraz czasy się zmieniły i osób żyjących z roli pozostało niewiele. – Z tego co wiem, to w całych Komorowicach pozostało już chyba tylko trzech prawdziwych rolników, lecz sobotni targ pozostał – mówi inna z klientek targowiska. Na początku handlowano w tym miejscu głównie żywym inwentarzem. W sąsiedztwie placu targowego funkcjonowała rzeźnia, gdzie trafiało wiele z przywożonych na sprzedaż zwierząt. Ubojnia nie działa już od lat (pozostały zabudowania). Również żywego inwentarza nie widuje się na placu targowym już od dawna. Obecnie sprzedawane są tam prawie wyłącznie płody rolne, owoce, warzywa itp.
Z czasów świetności targowiska pozostało jeszcze tylko mocno zniszczone ogrodzenie otaczające cały plac. Bramy wjazdowej już nie ma, teren jest więc ogólnodostępny. Na co dzień korzystają z tego kierowcy, parkujący za darmo. Przez większość czasu na placu nic bowiem się nie dzieje. Auta pozostawiają tam gównie pracownicy firm i spółek działających na terenie dawnych zakładów Fiata. Dzięki kładce na Białej z Żabińca do zakładów jest dosłownie kilka kroków.
Trzy lata temu pojawił się pomysł uporządkowania handlu na placu. Targowisko miała przejąć miejska spółka Beskidzki Hurt Towarowy zawiadująca giełdą w Wapienicy. Prezes BHT Marcin Szarek (obecnie także radny wojewódzki) przyznaje, że nic z tego nie wyszło. Jak można wywnioskować z jego wypowiedzi, propozycja napotkała na duży społeczny opór. Poszło o opłaty targowe.
– Była koncepcja, abyśmy jako Beskidzki Hurt Towarowy przejęli to miejsce, uporządkowali prowadzony tam handel i wzięli za wszystko odpowiedzialność, lecz wyszło na to, że ludzie, którzy tam do tej pory handlowali, nie wyobrażają sobie, że będą teraz płacili czynsz za możliwość sprzedaży swoich towarów w tym miejscu. Tymczasem jesteśmy spółką prawa handlowego i nie możemy dotować targowiska, za utrzymanie którego bylibyśmy odpowiedzialni – tłumaczy Marcin Szarek. Handlujący byli za utrzymaniem dotychczasowego stanu rzeczy, więc BHT wycofał się z propozycji przejęcia terenu.
A co z obawami wyrażonymi w interpelacji radnego Leśkowa? – Do Urzędu Miejskiego nie wpłynął wniosek o nabycie nieruchomości stanowiącej własność Gminy Bielsko-Biała (…) i nie jest prowadzone żadne postępowanie związane z przygotowaniem ww. działki do zbycia – odpowiedział krótko radnemu wiceprezydent Przemysław Kamiński. Wychodzi więc na to, że wszystko pozostanie po staremu. Trzeba przyznać, że na placu targowym panuje raczej porządek. Co prawda wysypana kamieniem nawierzchnia placu jest pełna dziur, lecz nie ma tam śmieci czy innych pozostałości po prowadzonej tam co sobotę działalności handlowej. Wychodzi na to, że sprzedawcy sami dbają o porządek i sprzątają po sobie. Czystości na tym terenie – jak ustaliliśmy – nie utrzymują bowiem miejskie służby.