Wydarzenia Bielsko-Biała

Odcięci od światła

Najwięksi pechowcy w regionie bielskim przez prawie tydzień byli pozbawieni prądu! I to w trudnych zimowych warunkach. Mieszkańcy czuli się zwodzeni przez Tauron Dystrybucję, jednak w spółce zapewniają, że rzucono prawdziwą armię do usuwania szkód.

Problemy z dostawami energii elektrycznej zaczęły się 10 grudnia w nocy, gdy z prędkością ponad stu kilometrów na godzinę zaczął wiać halny. I wiał niemal dwie doby, niszcząc wszystko na swoje drodze. W najgorszym momencie prądu nie było u kilkunastu tysięcy odbiorców na terenie województwa. Łukasz Zimnoch, rzecznik prasowy Tauronu Dystrybucji, zajmujący się województwem śląskim podkreśla, że wiatr spowodował szkody na niespotykaną od dawna skalę. I że sytuację pogorszyło to, iż drzewa i ich konary były już osłabione po przejściu wcześniejszych dwóch wichur.

Halny z początku grudnia najwięcej szkód narobił w Bielsku-Białej i powiecie bielskim. W sąsiednich powiatach straty były nieporównywalnie mniejsze. Dlatego lwia część zgłoszeń z całego województwa płynęła z rejonu Bielska-Białej. – A tych zgłoszeń od klientów mieliśmy aż trzy tysiące! – oszacował rzecznik. – Mieliśmy prawdziwy wysyp awarii „na niskim napięciu”. Czyli na tych liniach, które bezpośrednio zasilają budynki. Jednak usuwanie awarii prowadzi się „od góry”. Dopiero po usunięciu awarii na liniach średniego napięcia mogliśmy zająć się pozostałymi – objaśnia.

Sęk w tym, że wielu mieszkańców prądu nie miało prawie przez tydzień. Jeszcze pod koniec tygodnia z „beskidzką24” kontaktowali się oburzeni czytelnicy. – To, co się dzieje, jest nieludzkie. W życiu nie zostałem tak poniżony. Mam 63 lata, niepełnosprawność, a już piąty dzień w moim domu w Straconce nie mam prądu. Gdyby nie sąsiedzi, nie dałbym rady tak żyć. Nie ma światła, ogrzewania. Po prostu cierpimy – irytuje się Mieczysław Obolewicz. – Do Tauronu dzwonię od niedzieli. I czuję się oszukiwany. Bo tylko słyszę, że za dwie godziny przywrócą mi prąd, że za cztery, że następnego dnia. Ciągle muszę rozmawiać z kimś innym, kto nie zna sprawy i nie chcą mnie przełączyć do przełożonego. W mojej sprawie interweniowali pracownicy zarządzania kryzysowego w bielskim ratuszu, ale też zostali spławieni – dodaje. – U mnie trzeba tylko naprawić kabel biegnący do budynku. To piętnaście minut roboty, ale nikt jej nie podejmuje! Widocznie są równi i równiejsi – ocenia bielszczanin.

– Żyjemy jak w średniowieczu. Cały tydzień roboczy bez prądu. Producenci świec zarobią na nas majątek. Dobrze, że nie ma siarczystych mrozów, bo nie wiem jakbyśmy przetrwali. Przecież od tygodnia nie mamy też ogrzewania. A energetyka tylko nas zwodzi. Jesteśmy wściekli i bezradni – denerwuje się inny mieszkaniec, tym razem powiatu bielskiego.

Mieszkanka Bielska-Białej prądu nie miała jeszcze w piątek po południu. – A wszyscy wokół mają. We wtorek rano przyszedł pracownik Tauronu i po prostu nas odłączył bez podania dokładnych przyczyn. Codziennie w Tauronie mówią nam: „Cierpliwości, do 23.00 będzie”. Ale nie ma! – irytuje się Teresa Marek mieszkająca obok bielskiego lotniska. – Jesteśmy już skostniali z zimna, bo do działania ogrzewania gazowego potrzebny jest prąd. Wszystko z lodówki i zamrażarki trzeba było wyrzucić do kosza. Syn prowadzi tu firmę i musiał sprowadzić agregat. Nasze straty rosną. Z zimna jesteśmy już skostniali. Marzną nam koty i nawet pies chodzi w ubranku. A brak prądu to niejedyny nasz problem, bo na naszej działce leży 64 sosen i jodeł. To jakiś kataklizm – dodaje.

Z informacji Tauronu wynika, że w piątek, 15 grudnia, prąd mieli już niemal wszyscy odbiorcy. – Przepraszamy naszych klientów, ale prosimy o zrozumienie, bo aura nas nie rozpieszcza. Zapewniam, że robiliśmy co w naszej mocy. Ściągnęliśmy dodatkowe ekipy z Częstochowy, Będzina i Gliwic. W tej kryzysowej sytuacji wynajęliśmy też ekipy zewnętrzne. Wysłaliśmy dosłownie wszystkich i przywracamy zasilanie w tak szybkim tempie, jak to tylko możliwe. Teren jest niby niewielki, ale skala zniszczeń ogromna. W samym Bielsku-Białej mamy sto ekip monterskich – informuje Łukasz Zimnoch. Przedstawiciel Tauronu tłumaczy, że duża część awarii wynika z tego, że sadzi się drzewa albo montuje rozmaite banery reklamowe przy samych liniach.

google_news