Wydarzenia Wadowice

Orliki czy kukułcze jaja?

Budowa wielofunkcyjnych boisk, czyli popularnych orlików była sztandarowym programem poprzednich władz w zakresie kultury fizycznej. W Polsce powstało ponad ćwierć tysiąca takich obiektów. Obecnie rządzący przekazują w mediach, że było to swoiste „kukułcze jajo” podrzucone samorządom i władzom centralnym, bowiem ich zdaniem połowa tych boisk wymaga remontów, a więc – nakładów finansowych.

„Dziennik Gazeta Prawna” oraz portal money.pl. informowały, że w skali kraju naprawa zaniedbanej połowy orlików wymagałaby nakładów na poziomie 500 mln zł. Ministerstwo Sportu i Turystyki zadeklarowało pomoc finansową dla samorządów, które zechcą je remontować. A jak to wygląda w naszym regionie? Czy rzeczywiście stan boisk jest zły? Przyglądnęliśmy się najstarszym i najbardziej wykorzystywanym obiektom, a więc tym szczególnie narażonym na ewentualne zniszczenia.

Zacznijmy od przypomnienia, że w budowie orlików partycypowały – resort sportu, urzędy marszałkowskie oraz zainteresowane samorządy gminne. Wszystkie przekazywały po 333 tys. złotych. Inwestycje powstawały w latach 2008 – 2012. Orlik to ogrodzony i oświetlony obiekt obejmujący dwa boiska o sztucznej nawierzchni (do piłki nożnej i wspólne do koszykówki, siatkówki, piłki ręcznej) oraz niewielki budynek sanitarny z szatniami. Do najstarszych orlików w naszym regionie należy obiekt w Wieprzu (foto). Powstał przed dziewięciu laty. Nauczyciel wychowania fizycznego, a zarazem opiekun orlika i grup tu przebywających, Jacek Kocemba, podkreśla, że całość znajduje się w dobrym stanie, niewymagającym żadnych większych napraw. Wprawdzie boiska powstały na słabszym podłożu, widać małe nierówności, ale nie wpływa to na starzenie się kompleksu. Wykorzystywany jest niemal bez przerwy od rana do wieczora. – Dwa razy w roku przeprowadzana jest konserwacja naszego orlika – stwierdza opiekun obiektu. – Po tych dziewięciu latach potrzebna była jedynie wymiana żarówek.

 

Kilka miesięcy po orliku w Wieprzu powstał obiekt w Mucharzu. Pozostaje on pod opieką miejscowej szkoły. Wójt Wacław Wądolny zagląda tu regularnie i informuje, że boiska oraz budynek socjalny utrzymane są w należytym stanie. Nie zanosi się na żaden większy remont. – Psikusa sprawił nam jakiś czas temu wiatr, łamiąc słupki – mówi wójt. – Doraźne drobne naprawy na orliku, w tym na przykład malowanie linii, kosztują nas rocznie nie więcej niż tysiąc złotych, z czego 600 – 700 zł wydajemy na tak zwane czesanie nawierzchni. Wójt zadowolony jest nie tylko z opieki szkoły nad tym kompleksem sportowym, ale utrzymującą się tutaj wysoką frekwencją, bo boiska tętnią życiem do późnych godzin wieczornych.

Do starszych obiektów należy również kompleks w Kalwarii Zebrzydowskiej, dobrze wkomponowany w otoczenie na stadionie Kalwarianki. Orlikiem zawiaduje od dwóch lat Centrum Kultury Sportu i Turystyki. Wcześniej pozostawał pod pieczą Ośrodka Administracyjnego Szkół Samorządowych. – Obiekt jest w stanie dobrym – mówi dyrektor CKSiT Andrzej Burdek. – Nasz orlik wykorzystywany jest przez siedem dni w tygodniu. Co więcej – w zimie na jednym boisku uruchamiamy lodowisko. Tak więc jest to potężnie obciążony obiekt. Musimy prowadzić zapisy dla grup chcących z niego korzystać. Stan obiektu monitorowany jest na bieżąco. Dyrektor zapowiada przeprowadzenie w tym roku remontu dachu na budynku socjalnym za kwotę około 25 tys. zł. To jedyny większy wydatek po siedmiu latach istnienia kalwaryjskiego orlika. Całość znajduje się w stanie niewymagającym kompleksowych napraw czy modernizacji.

Bez mała osiem lat ma orlik w podandrychowskich Rzykach. Administruje nim i opiekuje się miejscowa szkoła. – Według mnie obiekt znajduje się w bardzo dobrym stanie – mówi dyrektor placówki Andrzej Janus. – Ostatnio popsuły nam się tylko piłkochwyty, ale są już zamówione nowe. Oczywiście co roku mamy wydatki na bieżące utrzymanie. Wymalowaliśmy budynek socjalny, kupiliśmy też kamerę monitoringu. Nigdy nie zabrakło mi na utrzymanie orlika pieniędzy, które otrzymuję z Urzędu Miejskiego w Andrychowie. Dyrektor nie przewiduje żadnych dużych napraw, choć obłożenie jest spore, bo dziennie korzysta tu z orlikowych boisk do stu osób. Nawet są grupy starszych chętnych, które przychodzą nie zważając na niepogodę. Wiele wskazuje więc na to, że orliki na naszym terenie, mimo zastrzeżeń obecnie rządzących, nie są „kukułczymi jajkami” generującymi spore wydatki.

google_news