Wydarzenia Bielsko-Biała Cieszyn Żywiec Sucha Beskidzka Wadowice Oświęcim

Ostrzejsze kary dla oprawców zwierząt

Nawet na pięć lat można trafić do więzienia za znęcanie się na zwierzętami. I zapłacić nawet sto tysięcy złotych nawiązki na cel związany z ich ochroną. Czy zaostrzenie przepisów cokolwiek zmieni w kwestii losu zwierząt? Zdaniem organizacji prozwierzęcych – nie, jeśli organy ścigania w dalszym ciągu będą umarzać tego rodzaju sprawy.

Od 19 kwietnia obowiązują nowe przepisy Ustawy o ochronie zwierząt. Odpowiedzialni za cierpienia zwierząt mają ponosić dużo większe konsekwencje. Według ustawodawcy już sama wysokość kar ma zniechęcać do popełnienia przestępstwa. Stoi on też na stanowisku, że konieczne było wzmocnienie ochrony prawnej zwierząt, bo do tej pory nie była adekwatna do szkodliwości czynu.

Pięć lat więzienia…

Przede wszystkim, za zabijanie zwierząt i znęcanie się nad nimi grożą już nie dwa, a trzy lata więzienia. Co więcej, jeśli sprawca działał ze szczególnym okrucieństwem, to trafi do więzienia minimum na trzy miesiące, a maksymalnie na pięć lat. Sąd może też orzec dwuletni zakaz posiadania zwierząt. Będzie on obligatoryjny w przypadku działania ze szczególnym okrucieństwem. Na dodatek może być zasądzony w przypadku umorzenia sprawy.

Największe konsekwencje poniosą ci przestępcy, którzy znęcali się nad zwierzętami w ramach swojej pracy lub zajęcia związanego z wykorzystywaniem zwierząt, na które potrzebne jest zezwolenie. Sąd może im zabronić takiej działalności na okres od roku do piętnastu lat. Taki zakaz jest obligatoryjny, jeśli sprawca działał ze szczególnym okrucieństwem.

…i po kieszeni

Odstraszyć mają nie tylko kary więzienia i zakazu wykonywania „zwierzęcych zawodów”, ale również wysokie kary finansowe. Skazani za zabicie zwierzęcia lub znęcający się nad nim będą musieli w każdym przypadku sięgnąć do kieszeni. Wysokość nawiązki to minimum tysiąc, a maksimum sto tysięcy złotych. Ma ona trafić na cel związany z ochroną zwierząt.

„Beskidzka24” regularnie informuje m.in. o kolejnych przypadkach strzelania do kotów. Jak pokazuje doświadczenie, sprawcy nie stają przed sądem przede wszystkim dlatego, że nie udaje się ich złapać organom ścigania. A lokalne organizacje zajmujące się ochroną zwierząt zauważają, że rozliczenie sprawców jest trudne nawet wtedy, gdy… udaje się ich złapać. – Każda zmiana, która zwiększa ochronę zwierząt, istot definiowanych przez Ustawę o ochronie zwierząt jako zdolnych do odczuwania cierpienia, jest krokiem do poprawy ich losu. Jednak wprowadzone zmiany mają sens jedynie wtedy, gdy są egzekwowane. Niestety w praktyce bardzo często zgłoszone sprawy o znęcanie czy rażące zaniedbanie zwierzęcia są umarzane przez policję, a prawa zwierząt lekceważone. To także doświadczają inne prozwierzęce organizacje. Nasza fundacja złożyła dotychczas dwie sprawy na policję: jedną o postrzelenie kota, drugą o rażące zaniedbanie psa. Obie zostały umorzone, na co składaliśmy zażalenie najpierw na policjanta do prokuratury, potem na prokuratora do sądu. Pierwszą ostatecznie wygraliśmy, drugą przegraliśmy i nie mogliśmy się odwołać – mówi Anna Sztender, prezes Fundacji Mam Kota na Punkcie Psa z Czechowic-Dziedzic. – Czy podwyższenie kary pozbawienia wolności z trzech na pięć lat jest skutecznym narzędziem? Może działać odstraszająco, ale pod warunkiem, że będzie stosowane. Obecnie prowadzimy trzecią sprawę o znęcanie się nad psem ze szczególnym okrucieństwem, tym razem już przy pomocy prawnika. Zobaczymy, jaki będzie efekt. Jeżeli powodzenie sprawy ma być uzależnione od szczęścia, czyli czy od spotkania empatycznego policjanta, sędziego czy prokuratura, to zdecydowanie jest to za mało, jeżeli chodzi o respektowanie praw zwierząt w tym kraju. Jesteśmy zaskoczeni, że problem trzymania psów na łańcuchu został pominięty. A tak naprawdę to byłby milowy krok w poprawie życia tychże zwierząt. Kwestie zakazu posiadania zwierzęcia i wykonywania zawodu są jak najbardziej słuszne. Tylko znowu wraca pytanie: Czy będzie to egzekwowane? Kary mogą być bardzo surowe, ale jaki mają sens, jeżeli są tylko papierowym zapisem…

Prezes czechowickiej fundacji ma też mieszane uczucia w kwestii zasądzania nawiązek na cele ochrony zwierząt. – Przepis, że kary pieniężne mają obligatoryjnie, a nie jak dotąd fakultatywnie trafiać do organizacji prozwięrzecych, brzmi rewelacyjnie. Tylko z tego, co my obserwujemy, a mamy za sobą kilkanaście interwencji, bardzo często trudno byłoby wyegzekwować od sprawcy choćby złotówkę, gdyż są to z reguły ludzie będący w kiepskiej sytuacji finansowej. Podsumowując, lepsze mniejsze kary, ale odczuwalne dla kieszeni sprawcy, niż wysokie, ale nigdy niewyegzekwowane – ocenia.

Co sąsiedzi powiedzą?

Fundacja Mam Kota na Punkcie Psa sama znalazła sposób na wymierzanie „kar”, które naprawdę działają. – Staramy się szukać rozwiązań, negocjując warunki poprawy życia, a w szczególnych przypadkach doprowadzić do zrzeczenia się zwierzęcia. Praktyka wykazała, że skuteczne okazuje się nagłośnienie zaniedbywań właścicieli zwierząt na naszym fundacyjnym facebookowym profilu. Bo „co sąsiedzi powiedzą?” jest najbardziej motywujące do zmian. Naszym celem jest realna pomoc zwierzętom poprzez brak zgody na ich niehumanitarne traktowanie. Jeżeli litera prawa będzie służyć jako faktyczne narzędzie, to będziemy się cieszyć, a z nami wszystkie te istoty, których jesteśmy głosem i bardzo często ostatnią deską ratunku – podsumowuje Anna Sztender.

google_news