Wydarzenia Bielsko-Biała Cieszyn Żywiec Sucha Beskidzka Wadowice Oświęcim

Piły pójdą w odstawkę?

Zliberalizowane na początku roku przepisy dotyczące wycinki drzew na prywatnych posesjach miały tyluż zwolenników, co przeciwników. Od dziś gminni urzędnicy znowu będą mieli sporo pracy. To efekt nowelizacji ustawy o ochronie przyrody, która znacznie zaostrza obowiązujące zaledwie nieco ponad pół roku wymagania wobec chcących wyciąć drzewa.

Do końca ubiegłego roku osoby fizyczne nie musiały zgłaszać wycinki drzewa jeżeli to na wysokości 5 cm nie przekraczało 25 cm obwodu, a w przypadku niektórych gatunków 35 cm. Po zliberalizowaniu przepisów piły poszły w ruch bo każdy na własnej działce mógł ciąć na potęgę i nikogo o zgodę pytać nie musiał. O ile oczywiście wycinka prowadzona była na działce niezwiązanej z prowadzeniem działalności gospodarczej.

O ile obowiązujące od stycznia przepisy weszły w  życie z wielkim hukiem, tak prezydent Andrzej Duda kolejną nowelizację ustawy o ochronie przyrody podpisał po cichu. Zgodnie z nimi ponownie wiele osób będzie musiało pofatygować się do urzędu gminy lub miasta, by uzyskać zgodę na wycinkę, choć normy są łagodniejsze niż jeszcze w 2016 roku. O pozwolenie trzeba będzie zabiegać gdy obwód drzewa na wysokości 5 cm wynosi 80 cm w przypadku  topoli, wierzb, klonu jesionolistnego i klonu srebrzystego, 65 cm dla kasztanowca zwyczajnego, robinii akacjowej, platanu klonolistnego i 50 cm dla pozostałych gatunków drzew. W ciągu 21 dni od złożenia wniosku urzędnik musi dokonać inspekcji nieruchomości i drzewa do usunięcia, a potem w ciągu dwóch tygodni wydać ewentualny zakaz. Brak decyzji oznacza tzw. milczącą zgodę.  Co ważne. Nowelizacja zakłada, że jeśli w ciągu pięciu lat od wycinki właściciel gruntu wystąpi o wydanie pozwolenia na budowę na cele związane z prowadzeniem działalności gospodarczej to wówczas będzie musiał wnieść opłatę za ścięte drzewa.

 

google_news