“Nasze więzi są jak te nici, które przez dziesięć miesięcy splatałyśmy…” – tak o pierwszej edycji Szkoły Rzemiosł powiedziała jedna z absolwentek, Anna Jarosz. 55 adeptów różnych sztuk odebrało 10 grudnia swoje unikalne dyplomy.
To był emocjonujący czas. Przez 10 miesięcy uczyli się tradycyjnych cieszyńskich rzemiosł. Nie było łatwo, ale pobudzili kreatywność, zbudowali więzi i inspirowali. W pierwszej edycji Szkoły Rzemiosł Zamek Cieszyn, wraz z mistrzami i rzemieślnikami, postawili na naukę aż sześciu popularnych i tradycyjnych rzemiosł. Były to plecionkarstwo, koronczarstwo koniakowskie, snycerstwo, rusznikarstwo, obróbka wełny i introligatorstwo. Chętnych do nauki nie brakowało. Zwłaszcza, że nauczycielami zostali cenione osoby, profesjonaliści, w tym Paulina Adamska, Katarzyna Kowalska i Łucja Cieślar z cieszyńskiej “Serfenty”, stowarzyszenia zajmującego się ochroną i promocją dziedzictwa kulturowego w kraju i za granicą, a konkretnie tradycji plecionkarskiej i wikliniarskiej, Mariola Wojtas – koronczarka z Koniakowa, rzeźbiarz z Wisły Grzegorz Michałek, cieszyński rusznikarz Jerzy Wałga, a ponadto Agnieszka Macoszek z Koniakowa- etnolog z Muzeum Beskidzkiego w Wiśle, zajmująca się obróbką wełny oraz introligatorzy Leszek i Anna Samińscy i Jarosław Gołaszewski z Muzeum Drukarstwa w Cieszynie. – Udało nam się stworzyć markę, przyciągnąć do szkoły i z tego jesteśmy dumni. Na 30 zaledwie miejsc zgłosiło się 260 osób. To sporo, choć i tak mieliśmy już w trakcie roku pełno telefonów, e-maili od chętnych. Zainteresowanie było na prawdę ogromne. Część osób nawet przyszła na dni otwarte pytając gdzie i kiedy można się zapisać, jak wysłać zgłoszenie – mówi Magdalena Chorąży-Suchy, dyrektor Zamku Cieszyn.
I tak zamiast 30 uczniów na lekcje przychodziło bowiem ich aż 55. Część jako wolni słuchacze szlifowali swoje umiejętności pod okiem mistrzów. – Chcieliśmy w ten sposób zmniejszyć nieco liczbę osób odrzuconych – uśmiecha się Magdalena Chorąży – Suchy. I to się udało. Uśmiechów i radości podczas finału Szkoły Rzemiosł nie brakowało. Zwłaszcza, że na zakończenie uczestnicy mieli okazję zobaczyć film autorstwa Michała Kapniszyna z udziałem pierwszych absolwentów. To zrobiło wrażenie. – Żadnego rzemiosła nie da się wyróżnić. Każde jest wyjątkowe, ma swoją niepowtarzalną charakterystykę. Są takie jak plecionkarstwo, które można co zjazd zachwycać się nowym materiałem, wykonać, spróbować wiele ciekawych rzeczy. Ja jako laik robiłam słomiany koszyk w ok. 3 godziny. Mamy też rusznikarstwo, które niestety wymaga wielomiesięcznej, wytężonej pracy z wieloma elementami. Mimo jednak godzin trudu, ciężkiej pracy to uczestnikom niestety nie udało się póki co zakończyć ani jednej cieszynki. Dużym zaskoczeniem okazało się dla uczestników introligatorstwo. Wiele osób spodziewało się artyzmu, piękna, a niestety mieli bardzo ciężką pracę. Myślę każdy z kierunków był wyjątkowy i unikalny. Dlatego dziś wiele osób pyta mnie jak można zostać w szkole? Było dużo niewiadomych, ogrom pracy, ale … także szczęście – mówi Magdalena Chorąży – Suchy.
Placówka nie chce zamykać drzwi dla nowych uczniów. Stąd 30 listopada wysłano wniosek w nowej puli rozdania kasy. – Zgłaszają się chętni rzemieślnicy, którzy chcą dołączyć do szkoły – przyznaje szefowa Zamku Cieszyn i dodaje, że w ostatecznie instytucja może zaproponować edukację odpłatną. – Wiem, że część chętnych jest na to gotowa. Jednak wolelibyśmy, aby zajęcia przez co najmniej trzy edycje nie były odpłatne – podkreśla dyrektor Zamku Cieszyn.
Foto: Katarzyna Lindert-Kuligowska
I to jest właściwa rola dla Zamku Cieszyn, a nie jakieś dizajny, w których rola Cieszyna była zerowa.
Kultywowanie zanikających rzemiosł jest warte zaangażowania miasta.