Dróżki różańcowe w Sidzinie największym powodzeniem cieszą się w nocy. Ale bynajmniej nie wśród osób, które pragną się pomodlić czy w zadumie pospacerować. Na całą okolicę słychać dobiegające stamtąd krzyki, ryk silników oraz huk petard. Mieszkańcy pobliskich domów nie mogą spać, bo nawet przy zamkniętych oknach hałas bywa trudny do zniesienia.
– Tego, co się tutaj dzieje, nie sposób jest opisać. To trzeba zobaczyć i usłyszeć. Zaczyna się około dwudziestej drugiej, a trwa czasem prawie do białego rana. Najgorzej jest z soboty na niedzielę, ale i w tygodniu nie się tu żyć – mówi jedna z kobiet mieszkających w pobliżu dróżek różańcowych. Więcej na ten temat w aktualnym wydaniu Małopolskiej Kroniki Beskidzkiej.