Sport Sucha Beskidzka Wadowice Oświęcim

Po derbach ziemi makowskiej: “Zagraliśmy jak frajerzy” (wideo)

Fot. Wojciech Ciomborowski

Przerwali serie. Tak można podsumować jednym zdaniem derby ziemi makowskiej, której Tempo Białka wygrała na wyjeździe z makowskim Halniakiem. W efekcie goście wrócili na zwycięską ścieżkę (dwa ostatnie mecze zremisowali, a wcześniejszy przegrali), a gospodarze po trzech wygranych i remisie dali się po raz pierwszy od dłuższego czasu pokonać na własnym stadionie.

Makowianie przed tygodniem polegli w Suchej Beskidzkiej, przegrywając z Babią Górą prestiżowe derby powiatowe. Dziś czekało ich kolejne wyzwanie. – Ilość kibiców i otoczka meczu w Suchej sprawiła, że moi zawodnicy wyszli na boisko przestraszeni. Szczególnie w pierwszej połowie. Mam nadzieję, że dziś strach ich nie sparaliżuje. Jesteśmy w trudnej sytuacji. Jeszcze nie wygraliśmy na wyjeździe. Musimy zatem punktować u siebie. Trzy ostatnie mecze wygraliśmy, więc musimy kontynuować tę passę, by poprawić swoją sytuację. Nie ważne z kim gramy, musimy zdobywać punkty – mówił przed pierwszym gwizdkiem Marek Kudzia, trener Halniaka.

I makowscy piłkarze nie przestraszyli się. Co prawda może grę starali się kierować podopieczni Krzysztofa Wądrzyka, ale to Piotr Bagnicki mógł otworzyć wynik. Pierwsze jego uderzenie zostało zablokowane, lecz piłka wróciła mu pod nogi. Zakręcił obrońcą i huknął, ale trafił tylko w słupek. Potem piłka uderzyła jeszcze w głowę rozpaczliwie interweniującego Marcina Kopra i wyszła poza boisko.

Dwie minuty później Tempo… prowadziło. Adam Frączek popędził lewym skrzydłem, ograł na nim dwóch obrońców i ostro zacentrował. Szymon Pena, który ku swojemu zadowoleniu wybiegł w wyjściowej jedenastce wcisnął nogę przed obrońcę i Michał Pająk był już bezradny. Szybko mógł odpowiedzieć Dawid Burzyńki. Na linii pola karnego złożył się do woleja. Piłka minimalnie przeleciała nad poprzeczką. I co? I powtórka z rozrywki. Tym razem lewą flanką szarżował Szymon Pena. Ściął do linii końcowej i wycofał piłkę do Michała Puzika. Ten skiksował i zamiast zostać zdobywcą gola zapisał się w protokole jako asystent. Z przypadku wyszło mu podanie do Mateusza Balcera i to on podwyższył prowadzenie.

Niedługo potem arbiter po raz pierwszy wyciągnął czerwony kartonik. Ujrzał go trener Marek Kudzia, który podważał decyzje rozjemców. Został za to ukarany żółtą kartką, której otrzymanie skomentował oklaskami. Za owację dla sędziów dostał drugie żółtko i powędrował za płot znajdujący się… centymetry za ławką rezerwowych, ale formalnie był na… trybunach.

W ostatnich minutach pierwszej połowy znowu sporo się wydarzyło. Piekielnie mocnym strzałem z rzutu wolnego Piotr Bagnicki zdobył kontaktowego gola, wlewając w serca kibiców nadzieje na korzystny wynik. Te szybko uleciały bo Szymon Pena uciekł obrońcom. Mateusz Kania jeszcze bezskutecznie go faulował. Pena oddał strzał. Michał Pająk go zatrzymał, ale arbiter „cofnął akcję”. Pomimo protestów gospodarzy wskazał „na wapno”, a przy tym faulującemu pokazał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Rzut karny na bramkę zamienił Michał Puzik.

Po zmianie stron emocje nie opadły. Wydawało się, że losy spotkania się rozstrzygnęły gdy wprowadzony po przerwie Piotr Bach nie posłuchał swojego bramkarza, który wybiegając na przedpole krzyknął „moja”. Obrońca zagrał do niego głową i był bliski swojaka. Przed taki losem uchronił go Adam Frączek, który z najbliższej odległości wepchnął piłkę do siatki.

Nerwów kolegom narobił Marcin Koper, który nieodpowiedzialnie wybiegł za pole karne i… wyleciał z boiska. Z takim impetem wykopał piłkę, że znokautował Arkadiusza Piątka, który po interwencji bramkarza ma na przedramieniu kilka szram! Koper ujrzał czerwony kartonik, a jego miejsce zajął trener bramkarzy Daniel Cichoń, a z konieczności plac gry opuścił bohater meczu Szymon Pena. – Raz wyszedłem sobie w pierwszym składzie i czerwona kartka – ubolewał, ale trener Wądrzyk od razu pochwalił go za znakomity występ.

Pomimo obaw białczan ich rywale nie wykorzystali okazji, że siły się wyrównały. – Wstyd i kompromitacja brak ambicji i chęci gry. Szczerze mówiąc gdybym miał kogoś na zmianę chciałbym zejść. Czwarta bramka przelała czarę goryczy i moich ambicji. Jak w tym klubie od kilku meczy nikt mnie nie słucha, kiedy krzyczę. Właśnie czekałem aż skończy się to kolejną bramką.  Znów zagraliśmy jak frajerzy, bez ambicji – irytował się po meczu Michał Pająk, który uprawia futbol tylko dzięki uporowi. – Gram bo to kocham i dzięki fizjoterapeutom. Miałem naderwane włókna przywodziciela w prawej nodze, ale powiedziałem, że nie zejdę z boiska dopóki mnie nie zniosą. Trenuję ostatnio pięć razy w tygodniu. Po dwa razy w klubie i szkółce bramkarskiej i raz z trenerką fitness – mówi.

Halniak Maków Podhalański – Tempo Białka 1:4 (1:3)

Halniak: Pająk, Sarnicki (46′ Bach), Furman, Kania, Popowicz, Krauz, Burzyński (46′ Gałuszka), Bobek, Piskorz, Wójtowicz (46′ Piątek), Bagnicki.
Tempo: Koper, Marek, Gruca, Mentel, Bryła, Puzik (80′ Zawada), Rupa (85′ Wróblewski), Frączek (70′ Bisaga), Młynarczyk, M.Balcer (90′ Żak), Pena (60′ Cichoń).

Fot. Wojciech Ciomborowski
navigate_before
navigate_next

google_news
4 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Jorgi
Jorgi
5 lat temu

Victoria Jaworzno

Kazimierz
Kazimierz
5 lat temu

Materiał filmowy kompromitacja

Mateusz
Mateusz
5 lat temu

Nie mogłem być na meczu. Relacja taka, że czuję jakbym tam był. Klasa!

jarek
jarek
5 lat temu

Panie Redaktorze, profeska. Tak Pan trzymaj. Jest Pan najlepszy wśród konkurencji……