Pół wieku temu w stoczni w Szczecinie zwodowano masowiec „Trzyniec”. Stalowy gigant o długości prawie 200 metrów przez ponad dwie dekady przemierzał morza i oceany, transportując rudę żelaza, zboże i inne ładunki. Przepłynął tysiące mil morskich, niestety teraz czeka go złomowanie. Mimo to w Trzyńcu nie chcą, by „morska” historia miasta dobiegła końca.
Dlatego samorządowcy spod Jaworowego postawili sobie za cel sprowadzenie części wyposażenia statku nad Olzę. Chcą także promować wiedzę na temat dziejów frachtowca. – Jesteśmy najmłodszym czeskim miastem statutowym. Sami piszemy swoją historię, dlatego musimy ją chronić – stwierdza Věra Palkovská, prezydent miasta.
„Trzyniec” powstał w Szczecinie. Zwodowano go w 1975 r. Jego tonaż wynosił 20,5 BRT, natomiast nośność 33,2 DWT. Przez lata był jednym z 44 statków należących do Czechosłowackiej Żeglugi Morskiej (ČNP). Okazuje się bowiem, że ówczesna Czechosłowacja, mimo braku dostępu do morza, dysponowała drugą co do wielkości flotą spośród państw śródlądowych (po Szwajcarii). Łącznie masowiec odbył dwieście rejsów, jego załoga liczyła 27 osób, a pod czechosłowacką, a następnie czeską, banderą pływał do 1998 r. Później trafił w ręce holenderskiej firmy transportowej. Po 23 latach zacumował w Rotterdamie, gdzie pod nazwą „Marcor Bulk” zaczął pełnić funkcję pływającego magazynu towarów sypkich. To uchroniło go przed likwidacją. Niestety, jedynie do czasu.
Na co dzień w muzeum miejskim pod Jaworowym eksponowany jest model „Trzyńca”. Placówka dysponuje też fragmentem butelki szampana, którą pracownica Huty Trzynieckiej ochrzciła statek w Szczecinie. Niestety jeszcze kilka lat temu pod Jaworowym o istnieniu „Trzyńca” pamiętało niewielu. Dopiero informacja, że zakotwiczony w Rotterdamie masowiec czeka na złomowanie, zelektryzowała mieszkańców. Zmobilizowała też lokalne władze do działania. Zaolziańscy samorządowcy nawiązali kontakt z Martinem Bednářem z Czeskiej Żeglugi, która prowadzi Muzeum Morskie w Veletowie. Placówka gromadzi artefakty dokumentujące morską historię państwa czeskiego i to tam przechowywane są cenne pamiątki związane m.in. z „Trzyńcem” i ludźmi, którzy na nim pływali.
6 lutego prezydent Trzyńca Věra Palkovská spotkała się w Veletovie z tamtejszymi entuzjastami morza oraz dawnymi kapitanami „Trzyńca”. Wspomnieniami z czasów, gdy pływali pod banderą ČNP, podzielili się m.in. Ladislav Kareš i Karel Zeman. Ten drugi w 1977 r. był pierwszym oficerem na „Trzyńcu”, następnie został kapitanem jednostki. – To był cud techniki, jeden z najnowocześniejszych statków tamtych czasów. Przekroczyliśmy z nim nawet koło podbiegunowe – wspominał.
– Ze wspomnień i rozmów z ludzi, którzy spędzili na statku wiele lat, stworzymy nową historię. Usłyszeliśmy bowiem wspaniałe relacje, które pomogą przywrócić nam do życia pamięć o tym statku – mówi z kolei Věra Palkovská.
Pomóc ma w tym projekt „Trzyniec wraca do domu”, którego celem jest przypomnienie historii jednostki, ale także odzyskanie jej elementów wyposażenia oraz innych pamiątek z nią związanych. Miasto nawiązało już w tej sprawie współpracę z Hutą Trzyniecką, województwem morawsko-śląskim oraz jednym z metalurgicznych instytutów badawczych. Samorządowcy liczą, że w ten sposób uda się uratować od zapomnienia niezwykłą, morską historię beskidzkiego miasta.