Marzenie mieszkańca znad Jeziora Mucharskiego o wypoczynku nad wodą rozbija się o trudne do zrozumienia decyzje urzędników.
Według przepisów, zbudowanie na wodzie pomostu o szerokości do 3 m i długości do 25 m wymaga (poza nabyciem praw – własność, dzierżawa) tylko zgłoszenia wodnoprawnego. Lecz rzeczywistość głośno skrzeczy. Dla Jerzego Sikory ze Skawiec „tylko” oznacza bowiem gruby skoroszyt z dokumentami, co jednak ciągle nie zaspakaja apetytów urzędników Wód Polskich. – Gdy okazało się, że mój projekt zakładający budowę na brzegu Jeziora Mucharskiego pomostu o długości 2,5 m wraz z niespełna półtorametrowym ruchomym trapem nie wymaga pozwolenia, a jedynie potrzebne jest zgłoszenie (o czym urzędnicy poinformowali Sikorę dwukrotnie – przyp. B.Szpila), byłem pewny, że rychło uporam się z papierologią – wspomina Sikora. – Szybko zgromadziłem potrzebne dokumenty, uiszczyłem stosowne opłaty, lecz niebawem okazało się, że przepisy dla wielu urzędników są chyba tylko po to, by zniechęcić petenta do jakiegokolwiek działania, a twierdzenia polityków o służebnej roli państwa służą jedynie do pozyskiwania głosów wyborców – nie ukrywa rozżalenia skawczanin.
Na złożone przez Sikorę (5 lutego 2019 roku) zgłoszenie wodnoprawne, Wody Polskie z nieco ponad miesięcznym poślizgiem odpowiedziały, że „opracowywana jest koncepcja zagospodarowania terenów wokół zbiornika. Wobec powyższego wyrażenie wnioskowanej zgody będzie możliwe dopiero po przyjęciu ww. dokumentu (…)”. – Nie było wyjścia, musiałem czekać, acz trudno zrozumieć dlaczego przez blisko 2 lata jakie upłynęły od otwarcia zbiornika przez ówczesną minister Beatę Szydło, Wody Polskie nie zdołały opracować koncepcji zagospodarowania brzegów. Pamiętam, jak premier podczas uroczystości zapewniała o szybkim powstaniu nad wodą miejsc rekreacyjnych. Ba, koncepcję można było przecież zrobić dużo wcześniej, wszak budowa zbiornika trwała ponad 30 lat! – zaznacza inwestor.
W marcu 2019 roku wydawać się mogło, że sprawa ruszyła z miejsca, mimo, że kierownik Nadzoru Wodnego PG WP w Suchej Beskidzkiej odrzucił wniosek Sikory, dopatrując się braku zgody właściciela zbiornika (Wód Polskich) na inwestycję. – Nikt wcześniej nie żądał takiego dokumentu – informuje Sikora. – Dostarczyłem niezbędne papiery, lecz z uwagi na brak wody w jeziorze z powodu prac zabezpieczających osuwisk w Dąbrówce i Świnnej Porębie, zaprzestałem na jakiś czas starań o uzyskanie zezwolenia na budowę pomostu – wyjaśnia Sikora.
W lutym 2020 roku inwestor otrzymał od WP opinię dotyczącą pomostu (wraz z trapem), z której jednoznacznie wynika, że projekt spełnia wszystkie wymagania dotyczące podobnych inwestycji. Lecz miesiąc później PG WP Nadzór Wodny w Suchej Beskidzkiej wniósł sprzeciw wobec zgłoszenia wodnoprawnego Sikory. W uzasadnieniu urzędnicy powołali się na artykuł w Prawie Wodnym mówiący głównie o „naruszeniu ochrony zdrowia ludzi, środowiska, ochrony przyrody i dóbr kultury…”. Sikora odwołał się od decyzji kierownika Nadzoru Wodnego w Suchej Beskidzkiej do Zarządu Zlewni w Żywcu, który podtrzymała decyzję, wyjaśniając, że „pomost nie spełnia wymagań Rozporządzenia Ministra Środowiska w sprawie warunków technicznych jakim powinny odpowiadać budowle hydrotechniczne.
Tymczasem według Prawa Budowlanego pomost nie jest budowlą hydrotechniczną! Inne zdanie na ten temat ma jednak Minister Środowiska, który mola i pomosty stawia w jednym szeregu z portami, elektrowniami wodnymi, akweduktami, kanałami i wałami przeciwpowodziowymi… Zaś urzędnicy przepisy traktują według własnego uznania. Toteż niewykluczone, że dokumentacja przekopu Mierzei Wiślanej ma mniejszą objętość…
Jerzy Sikora nie zamierza porzucić marzeń o pomoście i cumującym przy nim rowerze wodnym. – Mój pomost ma mieć tylko 3 metry kwadratowe, a prowadzący na niego trap 1,5 metra kwadratowego. Nie bacząc na absurd sprawy, złożyłem wniosek o pozwolenie wodnoprawne – informuje skawczanin. – Wiąże się to oczywiście z kolejnymi opłatami. Mam nadzieję, że tym razem zadowolę urzędników, zaś moje perturbacje chociaż w niewielkim stopniu przetrą szlaki innym, chcącym inwestować nad Jeziorem Mucharskim, które mimo upływu lat ciągle jest martwym punktem na turystycznej mapie Małopolski. Szkoda, że urzędy zamiast dbać o rozwój gospodarczy terenów im podległych, zachowują się jak przysłowiowy pies ogrodnika, który sam nie zje, ale drugiemu nie da – dodaje Sikora.