Przysłowie mówi, że jedna jaskółka wiosny nie czyni. Jednak po dzisiejszym pojedynku z liderem kibice oświęcimskiej Unii mogą z większym niż dotąd optymizmem patrzeć w przyszłość. Ich ulubieńcy pokazali, że posiadają nie tylko umiejętności, ale i charakter.
Tyszanie byli murowanym faworytem. Nie tylko grali na własnym lodowisku, ale co może ważniejsze w dotychczasowych spotkaniach nie stracili nawet punktu. Tymczasem pierwsza tercja nie przyniosła bramek, a i do połowy drugiej nie padła ani jedna bramka. Wówczas jednak gospodarze złapali w krótkim czasie dwie kary i Unia grała w przewadze 5 na 3. I o ile dotychczas nie potrafiła wykorzystywać takich okazji, to tym razem jej nie zmarnowali. Przyjezdnych na prowadzenie wyprowadził Damian Piotrowicz, który najlepiej odnalazł się w zamieszaniu pod bramką strzeżoną przez Johna Murraya. Do przerwy wynik nie uległ zmianie, ale krótko po zmianie stron Bartłomiej Pociecha uderzył z dystansu, a krążek po rykoszecie kompletnie zmienił kierunek lotu i Michal Fikrt był bez szans.
W ostatniej odsłonie i dogrywce gole już nie padły i o losach meczu decydował konkurs rzutów karnych. Nie wziął w nim udziału Lubomir Vosatko, który tuż przed końcem dogrywki został ukarany nie tylko dwoma minutami za zahaczanie, ale też 10 min. za niesportowe zachowanie.
Konkurs rzutów karnych zaczął się nerwowo. Najpierw pojedynki z bramkarzami przegrali kolejno Kamil Kalinowski (GKS), Jan Daneček (Unia) i Filip Komorski (GKS) i dopiero rozgrywający dobre zawody Adam Rufer (Unia) trafił do siatki. Potem strzelcom szło lepiej. Na bramkę Bartłomieja Pociechy odpowiedział Sebastian Kowalówka, a tyszan w grze utrzymał Michael Cichy. Wówczas rozpoczął się dramat gości. Najpierw wpadkę zaliczył Jakub Šaur i zrobił się remis. Po chwili ręce w górę uniósł Jarosław Rzeszutko (GKS), a kilkadziesiąt sekund później cieszył się już cały jego zespół bo Radim Haas nie zdołał posłać gumy do siatki. I choć Unia przegrała to jednak zdobyła cenny punkt i dała nadzieję na lepsze jutro.
GKS Tychy – Unia Oświęcim 2:1 d. (0:1, 1:0, 0:0, d. 0:0, k. 3:2)