Nie tylko uczniowie kończący naukę w wygaszanych gimnazjach mają powody, by skrupulatnie liczyć punkty zdobyte na kwietniowym egzaminie. Wyniki dają sporo do myślenia również samorządowcom.
W drugiej połowie kwietnia (18-20) uczniowie trzecich klas gimnazjalnych pisali wypracowania, rozwiązywali zadania i testy. Efekty egzaminu mogą sprawdzać od 15 czerwca (każdy trzecioklasista otrzymał indywidualny kod dostępu do serwisu internetowego obsługującego egzaminy), a zaświadczenie od Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej otrzymają 22 czerwca wraz ze świadectwem ukończenia szkoły. Nawet bardzo słaby wynik nie zamyka przed uczniem bram szkoły średniej (nie ma wpływu na otrzymanie świadectwa klasy III), jest natomiast wskaźnikiem wiedzy nabytej podczas dotychczasowej edukacji.
Wielu gimnazjalistów-trzecioklasistów zbytnio nie zawraca sobie głowy ilością zdobytych punktów, bowiem w tym roku drzwi do techników i liceów są jeszcze szeroko otwarte przed niemal wszystkimi chętnymi – obecnie nieliczni wybierają naukę w szkołach zawodowych noszących po reformie edukacji nazwę szkoły branżowe. Sytuacja zmieni się diametralnie w przyszłym roku, gdy do bram liceów i techników zastukają dwa roczniki – uczniowie trzecich klas gasnących gimnazjów i ósmoklasiści ze zreformowanej szkoły podstawowej. Jest oczywiste, że dla wszystkich chętnych miejsca w wymarzonych szkołach zabraknie, toteż znaczna część absolwentów będzie musiała pogodzić się z nauką w szkołach branżowych.
Wyniki tegorocznego egzaminu nie odbiegają od ubiegłorocznych, czy też tych z lat wcześniejszych. Z języka polskiego statystyczny polski uczeń trzeciej klasy gimnazjum otrzymał 68% możliwych do zdobycia punktów, z matematyki 52%, z historii i wiedzy o społeczeństwie 59%, z przedmiotów przyrodniczych (biologia, geografia, fizyka, chemia) 56%, z języka angielskiego na poziomie podstawowym 68%, a z języka niemieckiego (poziom podstawowy) 52%. Język angielski poziom rozszerzony statystycznie zdawano na 52%, a język niemiecki na 42%.
Na tle statystycznych rówieśników podbeskidzcy gimnazjaliści-trzecioklasiści prezentują się więcej niż dobrze (patrz tabele – wyniki w procentach; nie ujęto egzaminu z języka w stopniu rozszerzonym, jeżeli przystąpiło do niego tylko kilkoro uczniów), co wystawia laurkę także samorządowcom. Przecież wynik egzaminu gimnazjalnego to nie tylko sprawdzian wiedzy ucznia, ale także funkcjonowania samorządu. Dla nikogo nie jest tajemnicą, że subwencje – pieniądze przekazywane przez Skarb Państwa gminom (szkoły podstawowe i gimnazja) oraz powiatom (szkoły średnie) – są niemal z reguły niewystarczające do funkcjonowania szkoły, co zmusza samorządy (tzw. organy prowadzące) do dotowania placówek oświatowych. To w głównej mierze gminne fundusze umożliwiają organizację w szkołach zajęć pozalekcyjnych, kupno dodatkowego wyposażenia pracowni dydaktycznych, czy podnoszenie kwalifikacji nauczycieli. Często także wielkość dotacji wpływa na ilość uczniów w klasie. Mało liczne oddziały oznaczają wyższe koszty utrzymania szkoły, ale jednocześnie zdaniem specjalistów to niemal gwarancja wysokich ocen na egzaminach.