Na pierwszy rzut oka nawierzchnia wyremontowanych kilka lat temu ulic Plebańskiej i Kościelnej w Witanowicach wygląda bardzo dobrze. Ale bystre oko bez trudu wypatrzy coraz wyraźniejsze i głębsze pęknięcia asfaltu. Mieszkańcy obawiają się, że jeśli nie zdołają przepędzić stamtąd samochodów ciężarowych, jezdnia szybko wróci do stanu sprzed remontu.
W Google Street View (funkcji serwisu internetowego Google Maps, która pozwala oglądać widoki z perspektywy osoby poruszającej się drogami) można zobaczyć, jak jeszcze kilka lat temu wyglądały ulice Plebańska i Kościelna w Witanowicach, stanowiące część drogi powiatowej łączącej tę wieś z Babicą – łata na łacie i niezliczone dziury. Odkąd ten drogowy horror przeszedł do historii, pojawił się inny problem – gładka nawierzchnia wyremontowanych jezdni z nieprzepartą mocą przyciąga wielu kierowców ciężarówek. Nieważne, że na obu ulicach obowiązuje zakaz ruchu pojazdów o masie przekraczającej 10 ton. Wszak policja nieczęsto odwiedza tę spokojną część Witanowic, a jeśli nawet zdarzy się, że trafi tam patrol drogówki, któryś z kolegów używających CB-radia na pewno nie omieszka o tym fakcie poinformować… Tymczasem na drodze widać już efekty nadmiernego obciążenia. Asfalt pęka i niewiele trzeba, by zaczął się wykruszać.
Stanisław Zając, obecnie sołtys sąsiadującej z Witanowicami Lgoty, a wcześniej radny gminy Tomice, od wielu lat bezskutecznie walczy z kierowcami samochodów ciężarowych, którzy traktują ulice Plebańską i Kościelną jako dogodny skrót. Problem istniał bowiem nawet przed remontem drogi powiatowej, choć jego skala była wtedy zdecydowanie mniejsza. Regularnie ponawiane apele do stróżów prawa skutkują przez jakiś czas częstszymi patrolami w tamtym rejonie, ale gdy tylko policjanci przestają się pokazywać, sytuacja wraca do stanu poprzedniego. – Najgorzej jest, kiedy na obwodnicy Wadowic pojawia się Inspekcja Transportu Drogowego. Wówczas kierowcy omijają piękny gród wadowicki, wykorzystując właśnie ulice Plebańską i Kościelną w Witanowicach. W takie dni przejeżdżą nimi czterdziestotonowe, a nawet cięższe tiry, które niszczą nawierzchnię oraz stwarzają duże zagrożenie dla ruchu drogowego, bo jest tam znaczne, około dziesięcioprocentowe nachylenie terenu – twierdzi Stanisław Zając.
Agnieszka Petek, rzeczniczka prasowa Komendy Powiatowej Policji w Wadowicach zapewnia, że ilekroć mieszkańcy prosili o interwencję w sprawie łamania ograniczenia tonażu na ulicach Plebańskiej i Kościelnej, zawsze był tam wysyłany patrol. – Oprócz tego, każdego dnia w trakcie służby funkcjonariusze sprawdzają te miejsca i zdarzało się, że trafiali na kierujących, którzy nie stosowali się do znaków zakazu. Wtedy policjanci odpowiednio karali takie osoby. Grozi za to mandat w wysokości pięciuset złotych i dwa punkty karne. Aczkolwiek w tym roku jeszcze nikt w tej sprawie nie dzwonił, a funkcjonariusze również nie ujawnili tam żadnego tego typu wykroczenia – mówi. Dodaje, że dobrze by było, aby mieszkańcy za pomocą interaktywnej krajowej mapy zagrożeń zaznaczali te ulice jako miejsca niebezpieczne, bowiem policja musi weryfikować wszelkie takie sygnały. Rzeczniczka proponuje też fotografowanie samochodów, których kierowcy łamią przepisy ruchu drogowego. – Jeśli na zdjęciu będzie widoczna tablica rejestracyjna, policjanci nie będą mieli problemu z ustaleniem właściciela i wówczas można będzie wszcząć postępowanie w sprawie o wykroczenie – informuje.