Pojawiły się postulaty, aby w rejonie Jeziora Żywieckiego na terenie Żywca ustawić kontenery na śmieci. W dyskusji na ten temat z radnymi burmistrz Żywca Antoni Szlagor obiecał płacić z własnego portfela za jeden z kontenerów.
Jak co roku, w okresie wiosennym częstym tematem rozmów są dzikie wysypiska śmieci. W Żywcu porusza się sprawę zwłaszcza odpadów zalegających przy brzegu Jeziora Żywieckiego. Zdaniem niektórych mieszkańców czy radnych, problemowi można byłoby zaradzić, ustawiając kontenery na śmieci. Często jednak burmistrz Antoni Szlagor odpowiada, że to spory wydatek.
– Z jednej strony mówi się o walorach turystycznych Żywca i jeziora – mówią mieszkańcy żywieckiego Oczkowa. – Ale o jakich? Tych stertach śmieci i butelek, które leżą przy brzegu albo pływają w jeziorze? O jakich tu kosztach mówimy, skoro i tak trzeba zapłacić za posprzątanie tego terenu?
Temat kontenerów poruszyli ostatnio radni miejscy.
– Ustawimy kontenery wokół jeziora. Doliczymy to do kosztów śmieci i w konsekwencji obciążymy tym wszystkich mieszkańców – zapowiedział ku zaskoczeniu radnych burmistrz.
Po chwili dodał, że on sam bardzo dobrze zarabia, mając miesięcznie ponad 7 tys. zł.
– Dlatego osobiście zapłacę za jeden kontener. Ustawiony zostanie w dzielnicy Oczków i to będzie prezent ode mnie dla tamtejszych mieszkańców – zadeklarował burmistrz.
Nie określił jednak, kiedy i gdzie dokładnie zostanie ustawiony. Jak wynika z taryf spółki komunalnej Beskid Żywiec, która obsługiwałaby taki kontener, samo podstawienie to koszt 160 zł. Dodatkowo trzeba do tego doliczyć 360 zł za tonę odpadów zmieszanych. Jednak ostateczna cena zależy od tego, jakie to będą odpady.