Środowisko lekarskie w całej Polsce zwiera szeregi do walki z ruchami antyszczepionkowymi. Skutecznym orężem w tej batalii mają być zaproponowane przez medyków zmiany w przepisach prawa. Dlatego w całym kraju rozpoczęło się zbieranie podpisów pod obywatelską inicjatywą ustawodawczą pod nazwą „Szczepimy bo myślimy”. Włączyła się do tego również Beskidzka Izba Lekarska.
Aby projektem zajął się parlament, trzeba zebrać 100 tysięcy podpisów. Jakich zmian chcą lekarze? Chodzi o wprowadzenie zapisu do ustawy Prawo oświatowe, w myśl którego jednym z kryteriów przyjęcia dziecka do publicznego przedszkola, byłoby przedłożenie przez jego rodziców zaświadczenia, że ich pociecha zastała zaszczepiona na wszystkie wymagane prawem szczepienia ochronne (lub zaświadczenia lekarskiego potwierdzającego przeciwwskazania do wykonania takich szczepień z przyczyn medycznych).
W Polsce szczepienie dzieci przeciwko chorobom zakaźnym (wymienionym w przepisach) jest obowiązkiem każdego rodzica! Niestety, coraz więcej osób – powołując się na jakieś pseudonaukowe brednie – tego nie robi. Co prawda istnieje procedura karania tych, którzy uchylają się od tego obowiązku, lecz najwyraźniej nie jest skuteczna, bo ruchy antyszczepionkowe rosną w siłę, a z roku na rok przybywa niezaszczepionych dzieciaków.
Zaproponowane przez lekarzy rozwiązanie ma zdyscyplinować przeciwników szczepień w inny sposób, niż tylko poprzez widmo wiszącej nad nimi kary pieniężnej. Doświadczenia innych państw – gdzie regulacje, o których mowa już funkcjonują – uczą, że jest to skuteczny sposób na opornych. Doktor Klaudiusz Komor, prezes Beskidzkiej Izby Lekarskiej, jako przykład wymienia Niemcy. Szczepienia ochronne nie są tam obowiązkowe jak u nas, lecz i tak tzw. wyszczepialność jest wśród dzieci porównywalna do tej, jaką mamy w Polsce. Wystarczy, że obowiązują tam regulacje prawne, których wprowadzenia w Polsce domagają się teraz lekarze.
Co ciekawe, Beskidzka Izba lekarska już w marcu ubiegłego roku wyszła z takim pomysłem, lecz wtedy jej inicjatywa przeszła prawie bez echa. Propozycją nie zainteresowało się Ministerstwo Zdrowia uznając, że takiego przepisu nie uda się wprowadzić. Nie poparła jej też żadna z izb lekarskich. Teraz pomysł powrócił w formie obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej. Przygotowała ją Dolnośląska Izba Lekarska, a przyłączyły się do niej wszystkie działające w kraju izby lekarskie. Co się zmieniło od tamtego czasu i sprawiło, że środowisko medyczne w końcu tak gremialnie poparło projekt? Z pewnością nie bez znaczenia jest fakt, że antyszczepionkowcy stali się bardzo aktywnym ruchem społecznym i próbują nawet przeforsować… liberalizację przepisów dotyczących obowiązku szczepień ochronnych! Poza tym coraz częściej mamy do czynienia z chorobami zakaźnymi, które teoretycznie udało się dzięki szczepieniom wyeliminować ze społeczeństwa. Teraz jednak wracają, a dobrym przykładem może być odra – dawno zapomniana choroba zakaźna wieku dziecięcego, której ogniska raz po raz pojawiają się na nowo w Europie. A warto pamiętać, że nie tak dawno – gdy szczepienia nie były rozpowszechnione – właśnie choroby zakaźne były główną przyczyną zgonów. Tamta sytuacja to już historia, lecz jeśli ludzie przestaną się szczepić – ostrzegają lekarze – groźne czasy mogą wrócić. Byłaby to prawdziwa katastrofa. W trakcie zarazy mogłoby się bowiem okazać, że nie ma kto i gdzie leczyć chorych! Lekarzy zakaźników jest niewielu (po wyeliminowaniu większości chorób zakaźnych nie byli już tak bardzo potrzebni jak dawniej), podobnie jak i oddziałów zakaźnych. W blisko 180-tysięcznej stolicy Podbeskidzia działa tylko jedna poradnia takich chorób, a najbliższy oddziała znajduje się w szpitalu w Cieszynie. W zrzeszającej około 3600 lekarzy BIL, tylko 23 posiada taką specjalizację, z czego 9 jest już w wieku emerytalnym, a ponad połowa ukończyła 60. rok życia i zbliża się do emerytury.
Dlatego tak ważne jest, aby nie dopuścić do wybuchu epidemii. A jedyną skuteczną drogą do tego są właśnie szczepienia ochronne. Jak podkreśla Klaudiusz Komor, szczepiąc własne dziecko nie tylko je chronimy przed chorobą, chronimy także innych. Części dzieciaków z przyczyn medycznych nie można bowiem podać szczepionki i tym samym są one bezbronne w obliczu groźnego wirusa. Jeśli jednak odpowiednia część populacji – dzięki szczepieniom – posiada odporność na dany szczep, nie jest on w stanie rozprzestrzeniać się. Specjaliści nazywają to odpornością społecznościową. Gra idzie więc o to, aby ta bezpieczna równowaga nie została zachwiana.
Ci, którzy chcą poprzeć akcję „Szczepimy bo myślimy” i podpisać się pod obywatelskim projektem, mogą to zrobić w siedzibie Beskidzkiej Izby Lekarskiej przy ulicy Krasińskiego w godzinach pracy tej instytucji (od 8.00 do 16.00). Podpisy zbierane mają być także w niektórych przychodniach oraz podczas akcji organizowanych na terenie miasta (jedna z nich – na placu Chrobrego – miała miejsce połowie listopada. Można też pobrać z Internetu (www.bil.bielsko.pl) stosowny formularz i po podpisaniu dostarczyć do siedziby BIL.