Kiedy stali na ślubnym kobiercu, wierzyli, że jeszcze długo cieszyć się będą nieskazitelnym szczęściem. Nie mogli bardziej się mylić! Zanim minął miesiąc miodowy, ich plany i marzenia dosłownie legły w gruzach, a oni sami znaleźli się w szponach koszmaru, w który nadal trudno jest im uwierzyć.
Agnieszka i Roger Filasowie z Osielca wciąż jeszcze powinni przeżywać pierwsze małżeńskie uniesienia. Zamiast tego muszą się martwić, co zrobić, by przed zimą odbudować dom, w którym mieszkali. W nieco ponad trzy tygodnie od ich ślubu w budynku doszło do wybuchu gazu, który wyrwał część ścian, a inne mocno nadwątlił. To, co zostało, nadaje się tylko do rozbiórki. Nienaruszone są jedynie fundamenty i sutereny. – Do tej pory nie mogę uwierzyć w to, co się stało. Cały czas mi się wydaje, że to tylko zły sen, z którego zaraz się obudzę. Ale przebudzenie nie nadchodzi – szepce Agnieszka Filas przez łzy. Dom miał już swoje lata, lecz był bardzo dobrze utrzymany. Miał nowe okna, dach i komin, niedawno wyremontowaną kuchnię, wymienione drzwi wewnętrzne.
8 maja około 17.30 Marianna Filas chciała zacząć gotować posiłek dla córki i zięcia, którzy tego dnia mieli wrócić z pracy później niż zwykle. Przerwała zatem pracę w ogródku i weszła do domu. Gdy otwierała drzwi wiodące z ganku do przedpokoju, nastąpił wybuch. – Ponoć doszło do nagłego rozszczelnienia instalacji i ulotnienia się gazu. Trudno jednak powiedzieć, jaka była tego przyczyna. Wszystkie sprzęty i urządzenia w kuchni miały rok, łącznie z płytą gazową, reduktorem, wężem. Butla była nowa, wymieniona trzy dni wcześniej – mówi Roger Filas (mężczyzna po ślubie przyjął nazwisko żony). Mocno poparzona Marianna cały czas przebywa w szpitalu. – Lekarze bardzo ostrożnie wypowiadają się o jej stanie zdrowia. Mówią, że jest ciężki, a poparzenia głębokie, choć nawet nie powiedzieli nam, którego stopnia. Codziennie do niej jeździmy, ale poprawy nie widać. Mimo wszystko wierzę, że z tego wyjdzie. Wiara to jedyne, co mi pozostało – wyznaje Agnieszka.
Filasowie zapewniają, że wiele osób ruszyło im na pomoc zaraz po wybuchu, a z czasem dołączyły do nich inne. – Wszystkim jesteśmy bardzo wdzięczni za okazane nam serce. Szczególnie pragniemy podziękować właścicielowi składów budowlanych w Osielcu, który wspiera nas na różne sposoby – podkreślają małżonkowie. Ale nie ukrywają, że wciąż jeszcze bardzo wiele im brakuje, by mogli zacząć myśleć o odbudowie domu. A zanim ją rozpoczną, muszą rozebrać pozostałości starego i zaadaptować na potrzeby mieszkalne budynek gospodarczy, aby mieli gdzie się podziać, dopóki nie zakończą budowy. Na razie mieszkają u siostry Agnieszki. – Dom był wprawdzie ubezpieczony, lecz wciąż nie wiemy, kiedy i jakie odszkodowanie dostaniemy – mówią.
Przyda im się każda pomoc, którą nasi czytelnicy są w stanie im zaoferować. Stracili nie tylko dach nad głową, ale też prawie wszystkie meble, urządzenia, ubrania i obuwie. Czego nie zniszczył impet wybuchu, strawiły płomienie. Każdy, kto mógłby im zaoferować jakąkolwiek pomoc rzeczową, proszony jest o kontakt z redakcją „Małopolskiej Kroniki Beskidzkiej” w Suchej Beskidzkiej (tel. 33 874-17-56) lub Wadowicach (tel. 33 873-80-54). Natomiast osoby, które wolą wesprzeć rodzinę finansowo, mogą dokonywać wpłat na konto nr 89 1020 3466 0000 9102 0042 1230 w PKO Banku Polskim.