Choć obwodnica Jordanowa istnieje tylko na papierze, dla wielu osób jest prawdziwym przekleństwem. Właściciele działek zarezerwowanych pod jej budowę nie mogą w pełni wykorzystywać swoich gruntów i żyją z widmem ruchliwej drogi przed oknami swoich domów. Dlatego od lat szturmują drzwi ratusza, apelując o przesunięcie jej przebiegu poza zabudowaną część miasta.
Nadzieję na „uwolnienie” działek dał im najpierw Kazimierz Hajda, burmistrz Jordanowa w latach 2006-2009, który wpadł na pomysł, by obwodnicę zastąpić… tunelem. W czasach jego następcy Zbigniewa Koleckiego dwa warianty takiej podziemnej trasy zostały ujęte w nowym studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego miasta, ale – ku rozgoryczeniu mieszkańców – naziemna wersja również się w nim znalazła. Ówczesny samorząd chciał ją wyeliminować, lecz nie mógł tego uczynić, dopóki figurowała w planie zagospodarowania przestrzennego województwa. Obecne władze miasta kontynuują rozpoczęte wtedy działania zmierzające do zmiany tego stanu rzeczy. Właściciele zarezerwowanych pod obwodnicę działek nie pozwalają im bowiem zapomnieć o swoim problemie…
– W tym momencie trwają prace nad zmianą planu zagospodarowania przestrzennego województwa i w związku z tym pojawiła się nowa możliwość. Postanowiłam z niej jak najszybciej skorzystać i wystąpiłam do Urzędu Marszałkowskiego o likwidację wytyczonej przed laty trasy obwodnicy na rzecz takiego jej przebiegu, który nie będzie kolidował z zabudową mieszkaniową. Jest na to szansa – zapewnia burmistrz Jordanowa Iwona Bilska – Na pewno złym rozwiązaniem byłoby całkowite usunięcie obwodnicy z planu. W każdej instytucji, począwszy od Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, a skończywszy na Ministerstwie Infrastruktury i Budownictwa, dostaję informację, że tunel pod Jordanowem jest rozwiązaniem niewykonalnym. Nie tylko w perspektywie pięciu czy dziesięciu lat, ale wielu dekad. Wynika to z budowy geologicznej wzniesienia, na którym położone jest miasto oraz innych uwarunkowań.