Wbrew powszechnym obawom i zapowiedziom nie doszło tej zimy w beskidzkich lasach do gigantycznej rzezi dzików. Co prawda w zakończonym sezonie polowań 2018-2019 (sezon zaczyna się zawsze 1 kwietnia i kończy 31 marca roku następnego) myśliwi ustrzelili na Podbeskidziu około 2,5 tysiąca sztuk tych zwierząt.
Było to jednak znacznie mniejszy odstrzał, niż chociażby ten z roku wcześniejszego. Bowiem w sezonie 2017/2018 myśliwi na Podbeskidziu pozyskali – jak eufemistycznie określają zabijanie zwierząt – aż 5 tysięcy dzików. A wtedy rząd nie zarządził jeszcze drastycznej redukcji dzików. W skali kraju miało ich zostać zabitych w styczniu i lutym grubo ponad 200 tysięcy. Tak, aby populacja dzików na terenie Polski ograniczona została do jednego osobnika na tysiąc hektarów terenu.
Zatrzymać wirusa
Wszystko po to – jak tłumaczono – aby zatrzymać rozprzestrzenianie się wirusa afrykańskiego pomoru świń (ASF). To wyjątkowo groźna choroba, zagrażająca nie tylko dzikim osobnikom, lecz także świniom hodowlanym. Gdyby wirus na dużą skalę zaatakował hodowle trzody chlewnej, skutki tego dla rolnictwa byłyby katastrofalne. Dlatego wszelkimi sposobami – i to nie tylko w Polsce – próbuje się powstrzymać rozprzestrzenianie tej groźnej choroby. Nie jest to łatwe, bo wirus ASF jest bardzo żywotny i może długo przetrwać nawet w przetworzonym mięsie czy padlinie. Poza tym objawy choroby pojawiają się u zainfekowanego zwierzęcia dopiero po kilku dniach od zakażenia. Do czasu aż zdechnie może pokonać znaczne przestrzenie i zarażać kolejne dziki. Stąd pomysł powstrzymania epidemii poprzez masowy odstrzał dzików.
Skuteczny tylko kordon
Ekolodzy i wielu naukowców byli temu przeciwni twierdząc, że w walce z wirusem wiele to nie pomoże, a jedynie sprawi, że z polskich lasów prawie całkowicie znikną dziki, tak pożądane w tym ekosystemie. Wskazywali przy tym, że jedyną skuteczną metodą zapobiegającą rozprzestrzenianiu się choroby jest bioasekuracja, czyli otoczenie ferm i gospodarstwa rolnych, w których hodowane są świnie swego rodzaju kordonem sanitarnym zapobiegającym przedostaniu się wirusa na ich teren. Kto by jednak słuchał tych głosów… Myśliwi w całym kraju wyszli na łów.
To, że na Podbeskidziu zastrzelono stosunkowo niewiele dzików, wynika z prostej przyczyny. Żyje ich tutaj już garstka. Przy czym – tłumaczy Michał Jordan, łowczy okręgowy w zarządzie okręgu Polskiego Związku Łowieckiego w Bielsku-Białej – po zakończeniu odstrzału zostało ich na tym obszarze nieco więcej niż przewidują rządowe wytyczne. Redukcja populacji do poziomu jeden osobnik na tysiąc hektarów byłaby niewskazana. A to dlatego, że w Beskidach myśliwi muszą konkurować o „łupy” z dużymi drapieżnikami – głównie wilkami – które też swoje upolować muszą. Część zwierząt ginie również na drogach pod kołami samochodów, inne zabija sroga zima. Dodając te wszystkie sytuacje mogłoby się okazać, że gdyby w pełni wykonano zarządzenie w Warszawy, to po sezonie łowieckim w Beskidach nie przetrwałby żaden osobnik! Tymczasem – jak szacują myśliwi – ich populacja wynosiła w lutym na terenie beskidzkiego okręgu PZŁ około 1200 sztuk. Biorąc pod uwagę, że w ciągu sezonu rozrodczego populacja ta zwiększy się szacunkowo trzy i półkrotnie, w podbeskidzkich lasach dzików zabraknąć raczej nie powinno. Myśliwi będą mieć do czego strzelać, a rząd będzie mógł wydawać kolejne zarządzenia nakazujące redukcję populacji w imię walki z wirusem ASF. Co ważne – u zabitych w zakończonym właśnie sezonie beskidzkich dzików nie wykryto ani jednego przypadku jego występowania…
No niestety ASF nie zatrzymano i po co była rzez .Jaśnie myśliwi mają już b mało dzików do strzelania niedługo zostaną im tylko biedne kury jak można zabijać i potem martwe zwierzęta jeść. Bernadetta
A jak tam ekologia i RDF w Żywcu???
Bardzo brakuje źródeł informacji. Chociaż trudno zaprzeczyć, że wirusologia i epizootiologia w wykonaniu myśliwych to bardzo zabawna rzecz. Nie jestem pewien czy śmiać się czy płakać czytając, że PZŁ promuje znajomość nauk przyrodniczych a jednocześnie wypisuje totalne brednie za pośrednictwem swojego profilu na facebooku.
Czy dziennikarstwo nie powinno obiektywnie przedstawiać tematu? ewentualnie można zdaje się zacytować czyjeś wypowiedzi, czyjś punkt widzenia, ale pisanie wg własnego schematu – kiepskie
Słabe, widać braki wiedzy i tendencyjne podejście do problemu